Euro-sieroty

Rozmawiałem ostatnio z dziewczynami i chłopakami z Podlasia. Opowiadali o tęsknocie, mówili o pragnieniu życia w pełnej rodzinie, marzyli, że kiedyś będą rodzicami. Problem dotyczy dzieci emigrantów, którzy wyjechali za chlebem. Przewodnik Katolicki, 24 luty 2008



Andrzej, którego wraz z czwórką rodzeństwa wychowuje najstarsza siostra, wstrzymując płacz, daje do zrozumienia, że ten czas, kiedy właśnie mógłby być z mamą i tatą, nie wróci; że coś bezpowrotnie go ominęło. W końcu, może nie całkiem świadomie, pojawia się pytanie - czy ja, czy my jesteśmy gorsi, skoro inni żyją razem, a nasi rodzice przyjeżdżają tylko trzy razy w roku? Czy nie zasłużyliśmy na miłość?

W mniejszych miejscowościach, gdzie funkcjonuje jeszcze kontrolna rola wspólnoty (sąsiadów, krewnych, pedagogów) - trudniej młodym popaść w patologie czy wejść w konflikt z prawem. Anonimowość miast sprawia, że osamotnione dzieciaki szukają akceptacji i poczucia przynależności gdzie indziej, często w grupach młodocianych przestępców, u narkotykowych dealerów, w młodzieżowych subkulturach.
Wojtek - terapeuta z katolickiego stowarzyszenia „Droga” z Białegostoku, opowiada o rodzicach, którzy przyprowadzili syna z rozpoznanym narkotykowym uzależnieniem i oczekują, że natychmiast „da się coś z tym zrobić” - najlepiej do końca tygodnia, bo muszą wracać do roboty.

Traktowanie dziecka jak samochód, który odstawia się do mechanika z oczekiwaniem skutecznej naprawy, świadczy, że straty są obustronne. Brak ojcowskiej dojrzałości i odpowiedzialności to także ogromna strata. Te dzieciaki są często dojrzalsze, bo nie oskarżają rodziców - tłumacząc sobie: „to dla naszego dobra”.



Jest super, więc o co ci chodzi?


Czy naprawdę w kraju nie mogli związać końca z końcem i czy kiedyś wrócą? Kiedy uznają, że ich standard życia poprawił się na tyle, że rodzina jest ważniejsza niż pieniądze? Jak mierzą swoje aspiracje - warunkami Siemiatycz czy już Brukseli?

Słyszymy, że Polska się rozwija i powodzi nam się coraz lepiej. Dlaczego więc nie znaleźli tu godnego życia? To pytania na inny tekst, ale wiem, że wielu z nich zostało z Polski wypchniętych. Bo dogmat III RP - wolny rynek wszystko uleczy, szedł w parze z totalnym zaniedbaniem tego, co wspólne. Wśród elit i beneficjentów transformacji zabrakło troski o wspólnotę, o państwo, o słabszych, którzy gorzej adaptują się do nowych warunków. Przypomina to postępowanie kolonizatorów na terenie podbitym. Słyszeliśmy ciągle: „takie są koszta transformacji”. Dziś uświadamiamy sobie, że dochodzi do nich cierpienie osieroconych dzieciaków - przemilczany problem wielu polskich rodzin.




«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...