In vitro może się schować

Dzięki naprotechnologii 30 proc. par po nieudanych próbach in vitro zostaje rodzicami w sposób całkowicie naturalny, mimo faktu, że próby poczęcia dziecka przez in vitro obniżają szanse małżeństwa na naturalne zapłodnienie. Przewodnik Katolicki, 2 marca 2008



Analizując zapisy w karcie pacjentki lekarz potrafi zdiagnozować pewne nieprawidłowości cyklu. Okazuje się, że biomarkery u kobiet płodnych i niepłodnych bardzo często różnią się od siebie – różnice te są czasem spowodowane niewielkimi zaburzeniami hormonalnymi, których nie wykrywa się w zwykłych badaniach krwi. Lekarz naprotechnolog zleca badania krwi w odpowiednie dni skorelowane z czasem owulacji, dzięki czemu może zauważyć nawet niewielkie zaburzenia. Wielką korzyścią z obserwacji jest fakt, że lekarz wie, w jakich momentach cyklu trzeba je wykonać, by były najbardziej wiarygodne. Także zastosowane leczenie dostosowane jest indywidualnie do cyklu kobiety. Jeśli np. otrzymuję domięśniowe zastrzyki, to jest to podanie celowane, konkretnego dnia, ściśle powiązane z moim cyklem. Jeśli leki nie pomagają, to czasami trzeba wkroczyć z leczeniem bardziej inwazyjnym: laparoskopią czy zabiegami chirurgicznymi.

Od 20 do 40 proc. par jednak już w trakcie samych obserwacji, bez żadnego leczenia, potrafi precyzyjnie ustalić moment, w którym jest największa szansa na zapłodnienie, podejmuje wtedy współżycie i dochodzi do poczęcia dziecka. To tylko dowodzi jak bardzo ludzie nie znają swoich organizmów. Naprotechnologia jest bardzo skuteczna, ale oczywiście metoda ta jest bezradna w przypadku, gdy do zapłodnienia dojść nie może, bo np. mężczyzna w ogóle nie produkuje plemników lub gdy kobieta jest po usunięciu gonad.

Czy naprotechnologia jest kosztowna?

- Koszt spotkań z instruktorem w ciągu roku wynosi ok. 800 zł. Badania hormonalne, leki, dojazd do specjalisty też kosztują. Cena zażywanych przeze mnie leków wynosi ok. 120 zł miesięcznie, ponad drugie tyle kosztują leki męża. Łączny koszt leczenia w ciągu roku może wynosić więc kilka tysięcy zł. Pieniądze te nie są zmarnowane, leczona jest przyczyna bezpłodności, terapia służy więc naszemu zdrowiu. In vitro jest dużo droższe, a przy tym mniej skuteczne, etycznie naganne i nie leczy z przyczyn bezpłodności.
Do dr. Boyla zgłaszają się pary małżeńskie po nieudanych próbach zapłodnienia in vitro i jak się okazuje, nawet w prawie 60 proc. nie mają zdiagnozowanej przyczyny bezpłodności. Dzięki naprotechnologii u wszystkich tych par, podkreślam wszystkich (!), udało się taką przyczynę ustalić, a 30 proc. tych par po nieudanych in vitro dzięki obserwacjom i odpowiedniej terapii w sposób całkowicie naturalny zostało rodzicami. Wszystko to mimo faktu, że próby poczęcia dziecka metodą in vitro obniżają szanse małżeństwa na naturalne zapłodnienie. W bardzo wielu przypadkach głównym powodem bezpłodności badanych par było banalne, niedostateczne wydzielanie śluzu, czego nie da się wykryć inaczej niż przez bardzo precyzyjne i systematyczne obserwacje.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...