Wieś, produkt eksportowy?

Na zaproszenie Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi przybyła do Polski 15-osobowa grupa amerykańskich studentów i profesorów, którzy chcą zapoznać się z tradycyjnymi metodami gospodarowania. Potem będą wprowadzać je u siebie. Przewodnik Katolicki, 24 sierpnia 2008



Wielu producentów rolnych szybko to zrozumiało, bardzo dobrze umiało wykorzystać wejście do Unii. Dostosowali się do jej wymogów i świetnie prosperują. Dla innych nowe wyzwania okazały się za trudne. Przykładem może być Podlasie, które stało się obecnie największym zagłębiem mleczarskim w Polsce. Jest tu najwięcej krów mlecznych w przeliczeniu na 100 hektarów. Wielu gospodarzy żyje dostatnio. Z drugiej strony jest to region o jednej z największych w Polsce liczbie ubogich dzieci. – Podobnie jak mleczarze na Podlasiu, w innych regionach zaczynają współpracować producenci rzepaku czy warzyw. Działania takie nie są jednak jeszcze powszechną praktyką – dodaje prof. Jerzy Bański.

Wielu polskich rolników nie może w pełni pokazać, na co ich stać, bo ich gospodarstwa są nie tylko niewielkie, ale także podzielone na małe działki, np. w Małopolsce niektórzy rolnicy mają po 2 hektary ziemi, ale w dwudziestu kawałkach i do tego znacznie od siebie oddalonych. Na dojazd do nich tracą tyle czasu i paliwa, że ich uprawa jest nieopłacalna. – Kiedyś dorabiali sobie w fabrykach, ale po 1989 roku pracownicy dwuzawodowi byli zwalniani. Musieli poprzestać na pracy w gospodarstwie i z tego wyżyć. Wiele rodzin wiąże koniec z końcem tylko dlatego, że ich członkowie powyjeżdżali za granicę albo pracują dorywczo, zajmują się drobną wytwórczością czy agroturystyką – dodaje prof. Jerzy Bański.



Żona dla rolnika


Poziom wykształcenia na wsi jest zdecydowanie niższy niż w miastach. Rolnicy są w Polsce najsłabiej wykształconą grupą zawodową. Aspiracje młodzieży wiejskiej są dużo niższe niż tej żyjącej w miastach. Wielu rodzin nie stać, by wysłać dzieci na studia, tak jak nie stać też na inwestycje i rozszerzanie działalności. Nadal słabe są połączenia komunikacyjne, dostęp do służby zdrowia czy szerokopasmowego Internetu. Na jednego lekarza przypada na wsi czterokrotnie więcej ludności niż w miastach, nauczyciele na wsi posiadają niższe kwalifikacje niż w mieście, także wyposażenie szkół wiejskich jest znacznie gorsze niż szkół w miastach. Dużo przedsiębiorczych i wykształconych mieszkańców wsi przeniosło się do miasta. W niektórych wsiach pozostali głównie ludzie starsi. Są też takie, które po prostu zaczynają wymierać, bo średnia wieku jest bardzo wysoka, nie ma przyrostu naturalnego. – Tak zdarza się na wschodzie Polski. Na stu mężczyzn w wieku matrymonialnym żyje tam 70 kobiet. Nawet jeśli jakiś chłopak chce uprawiać ziemię i mieszkać na wsi, trudno mu tam ułożyć sobie życie – mówi prof. Jerzy Bański.



Wsi moja, bądź sielska anielska


„Rzeczpospolita” poinformowała, w oparciu o szacunki udostępnione pismu przez Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, że dochody rolników wzrosły w ubiegłym roku niemal o jedną piątą. Jest to zasługą m.in. dopłat bezpośrednich do uprawianej ziemi i rosnących cen żywności. W ubiegłym roku rolnicy otrzymali z Unii 10 mld złotych. Według ocen Komisji Europejskiej, dzięki koniunkturze, dochody gospodarstw rolnych w naszej części Europy wzrosną w tym roku jeszcze o 6-7 proc. Wszystko to motywuje do powiększania gospodarstw. To dobrze, pod warunkiem, że nie pójdzie za tym wysoka specjalizacja. Rolnicy od wieków zawsze uprawiali trochę zboża, trochę warzyw, trochę ziemniaków, owoców, buraków cukrowych, mieli kury, kaczki, krowy, konie, na podwórkach klekotały bociany, leniwie przechadzały się koty, a ludzie pozdrawiali się słowami „Szczęść Boże”. I oby tak pozostało.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...