Moja poczekalnia

Ojciec Jan Góra OP wstaje codziennie o 5.30 i z typowym dla siebie poczuciem humoru stwierdza, że pierwszymi czynnościami dnia są prysznic oraz zmiana bielizny, które czyni z religijną świadomością, żeby nie być kłopotliwym towarzysko… Przewodnik Katolicki, 1 lutego 2009



Przy biurku siedzę pół dnia i dłużej…

Poznański dominikanin podkreśla, że jest człowiekiem starej daty, człowiekiem książki jako towarzyszki życia, dlatego wszędzie, o każdej porze dnia, stara się ją mieć przy sobie. Jego zdaniem książka jest towarzyszem trudnym, ale wdzięcznym. Towarzyszem dialogu, milczenia oraz modlitwy. Stąd będąc człowiekiem piszącym, stara się, aby to co robi, znalazło komentarz w tym co pisze. Jego pisanie nie istnieje samodzielnie jako takie. Nie uważa się też za pisarza, pisanie jedynie towarzyszy jego duszpasterzowaniu.

– Moje duszpasterzowanie znajduje rezonans w pisaniu, a pisanie odsyła do duszpasterzowania. Biurko dla mnie jest pewnym wyznacznikiem kapłaństwa. Bez biurka nie ma poważnego człowieka. Zawsze zwracam uwagę, czy w pokoju kapłana jest ława do leżenia przed telewizorem czy stoi biurko, miejsce pracy. Książka i kartka muszą na czymś leżeć, podobnie jak komputer musi na czymś stać. Dlatego jestem człowiekiem ołtarza i biurka - stwierdza ojciec Góra.

W rozmowie podkreśla też, że jest typowym dominikaninem, ponieważ w jego życiu nie brakuje zarówno dużo pracy, jak i apostolstwa, kreatywności, indywidualności, kaznodziejstwa mówionego bądź pisanego.

- Cały jestem wychylony ku ludziom, ale zakotwiczony w Bogu. Nie ma wychylenia ku ludziom bez zakotwiczenia w Bogu ani zakotwiczenia w Bogu bez wychylenia ku ludziom. Stwierdzenie, że moje życie jest monotonne, nie jest żadną kokieterią, albowiem ktoś, kto bliżej mnie nie zna, uważa mnie za showmana.

Inni myślą, że jestem mrukiem siedzącym przy biurku, ale prawda o mnie znajduje się pośrodku. Nie jest tak, że gwiazdorstwo mnie pociąga. Absolutnie! Świetnie spełniam się w ciszy, przy mądrej lekturze czy przy pisaniu. Z drugiej strony widzę, że ludzie oczekują ode mnie przewodnictwa duchowego, wskazania kierunku, gromadzenia, dlatego staram się tego nie unikać - konstatuje ojciec Góra.

Nie wyobrażam sobie życia bez studentów

Jak zauważa, nic innego przez całe życie nie robił, tylko od zawsze zajmował się młodymi ludźmi. Już jako młody kapłan został wydelegowany do pracy z młodzieżą. - Dziś może to brzmi czupurnie, że nie pracowałem w parafii, nie chrzciłem dzieci, nie udzielałem sakramentu małżeństwa, nie grzebałem też zmarłych.

Uprawiałem to, co nie wszyscy rozumieją - duszpasterstwo. Byłem z ludźmi z powodu Pana Boga, towarzyszyłem ludziom także z powodu Pana Boga. Nie robiłem nic innego tylko od zawsze siedziałem i siedzę przy otwartych drzwiach w swojej dworcowej poczekalni. To jest tak mało kwalifikowana praca, że przez wiele lat była traktowana jako hobby. Liczyła się tylko Msza św. i godzinna spowiedź, jaką klasztor mi wyznaczał. Dzięki tej dworcowej poczekalni, „niewykwalifikowanej” pracy, niejedno życie zostało wyprostowane lub otrzymało odpowiedni kierunek, a może też zostało uratowane, jednak o tym ojciec Jan mówić już nie chce.

Wieczorem, czasami ze studentami, zmawia nieszpory, idzie do siebie i stara się jeszcze „coś pożytecznego poczytać”, ale nie zawsze ma na to siły. Przy łóżku gromadzi wiele książek o różnej skali trudności, tak aby w zależności od stanu duszy sięgnąć po odpowiednią lekturę. Jednak coraz częściej odkłada wybraną książkę, robi znak krzyża i natychmiast zasypia.




«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...