Chwali Boga pracą i cierpieniem

Zbigniew Urbański inaczej wyobrażał sobie swoje życie. Zawsze pełen energii, wysportowany, aktywny, nagle musiał zwolnić tempo. Gdy zachorował, był załamany, buntował się. Przecież dbał o swoje zdrowie, dlaczego więc takie doświadczenie? Gdy nie znalazł odpowiedzi na dręczące go pytania, starał się godzić z losem. Źródło, 1 kwietnia 2007




Nadszedł rok 2000, Rok Jubileuszowy. Pan Zbigniew otrzymał zlecenie na wykonanie bramy, która z okazji dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa została umieszczona przy kościele parafialnym w Lipnicy Murowanej. To była ostatnia praca, jaką wykonał. Od tej pory rozpoczął bowiem zmagania z niespodziewaną i ciężką chorobą.

- Zaczęło się od pękania skóry palców, stóp i pięt - mówi pan Zbigniew. - Diagnozę postawiono po długim czasie i licznych konsultacjach medycznych. Była to nietypowa forma pierwotnego stwardniającego zapalenia dróg żółciowych. Jeden z lekarzy wytłumaczył mi, że to jest tak, jakby organizm zwalczał własną wątrobę. Byłem przerażony. Miałem przecież tyle do zrobienia, byłem młody, chciałem żyć aktywnie i twórczo. A tu trzeba z tak wielu rzeczy zrezygnować. Nie mogłem się z tym pogodzić. Dlaczego właśnie mnie spotyka coś takiego? Przecież nie palę papierosów, nie piję alkoholu, uprawiam sport. Powinienem być zdrów jak ryba. Nurtujące mnie pytania pozostały bez odpowiedzi. Miałem dwa wyjścia. Albo się załamać (myśli samobójcze oczywiście przychodziły), albo wziąć w garść.

Wybrał to drugie. Zmienił zupełnie tryb życia. Pożegnał się z pracą zawodową i otrzymał rentę, nie mógł bowiem podejmować żadnych czynności wymagających wysiłku. Zrezygnował z gry w piłkę nożną oraz uprawiania narciarstwa biegowego. I co najważniejsze, przestał się buntować.

- Przełom nastąpił wtedy, gdy dowiedziałem się, że to nie rak, którego się obawiałem - przypomina sobie pan Zbigniew. - Wstąpiła we mnie nadzieja na wyleczenie, choćby miało to nastąpić poprzez przeszczep wątroby. Równocześnie uświadomiłem sobie, że chorobę powinienem potraktować jako dar od Boga, który pozwala mi współuczestniczyć w cierpieniu. Pogodziłem się też z ograniczeniami i częstymi wizytami u specjalistów czy pobytami w szpitalach. Przestałem użalać się nad sobą i zacząłem na nowo cieszyć się życiem.

Pan Zbigniew postanowił też zagospodarować wolny czas, żeby nie myśleć o chorobie. Zawsze lubił wędkować. Obecnie mógł częściej wybierać się na ryby. Zaczął startować w konkursach wędkarskich i zdobywać puchary. To go bardzo cieszyło. Ale najwięcej radości dały mu sukcesy w Konkursach Palm Wielkanocnych w Lipnicy Murowanej.
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...