Między magią a wiarą

Magia i religia zdają się stać obok siebie na swoistym rynku możliwości, do których człowiek ma dostęp. W takiej konkurencji większe szanse ma magia. Bo jest i łatwiejsza od religii, i prostsza w zastosowaniu, i obiecuje więcej. Pragmatycznie nastawiony współczesny człowieka pyta o skuteczność. Głos ojca Pio, 48/2007




W myśleniu magicznym to ja chcę przeprowadzić swój zamiar. Wówczas, nawet gdybym przy tym odmawiał najwspanialsze modlitwy, będzie to próba manipulacji Bogiem. Tu właśnie kończy się relacja religijna, gdy Bóg w sercu człowieka przestaje być Bogiem, człowiek zaś sam chce decydować, nie oglądając się na tego, który ma być Panem.

Jak już mówiłem, magia stanowi bardziej prymitywną formę niż religia. W dojrzałej religijności ja liczę się z Bogiem, traktuję Go jako Kogoś, Kto jest najważniejszy, pierwszy; z Kim konsultuję najważniejsze sprawy mojego życia. Natomiast w magii mam sprawę do załatwienia, problem do rozwiązania i poszukuję eksperta oraz środków, nieważne jakich, byle tylko problem zniknął. W magii nie ma miejsca na przyjęcie krzyża, zgodę na rzeczywistość i heroiczną walkę z przeciwnościami; nie przewiduje się wysiłku, którego celem jest zmiana siebie. W postawie magicznej pojawia się jakiś amulet, formuła zaklinania czy inny magiczny element wpływania na rzeczywistość według naszej oceny.

Czasem nie jest łatwo zwrócić się do Boga i zawierzyć Mu w sytuacji ogromnego kryzysu…

To prawda, ale kto powiedział, że życie ma być pozbawione trudu i cierpienia. Niekiedy postawa religijna daleka jest od heroizmu, ale piękne jest już to, że ktoś zamienia pytanie „Dlaczego mnie to spotkało?” na inne, w rodzaju „Co to dla mnie oznacza?”. Człowiek porzuca podejście magiczne, gdy otwiera się na Boga i dopuszcza możliwość przyjęcia tego, co faktycznie niesie życie.

W takich sytuacjach ujawnia się ciężar decyzji: czy wytrzymam, uniosę ten krzyż, który na mnie spadł i pozostanę wierny Bogu…

W takim momencie jest miejsce na autentyczną modlitwę, w której w dialogu z Bogiem wypowiadam moje obawy, lęki i niepokoje, proszę o ufność i wytrwałość, a przede wszystkim powtarzam: „Nie moja wola, ale Twoja niech się stanie”.

Oczywiście nie wyklucza to szukania różnych ludzkich możliwości wyjścia z trudności.

Zgadza się. Jeżeli spotyka mnie choroba, moim obowiązkiem jest pójść do lekarza. Niekiedy leczenie może być prawdziwym krzyżem i nieść wiele upokorzenia. Zawsze trzeba w takich wypadkach modlić się przede wszystkim o zdrowie jako wielkie dobro, ale po wtóre prosić za lekarza i innych chorych. Gdy diagnoza brzmi: choroba nieuleczalna, gdy zawodzą kolejne sposoby leczenia, a śmierć jawi się jako logiczna konsekwencja choroby, jest miejsce na ufne powierzenie się Bogu w tym, co jest już poza naszymi ludzkim możliwościami.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...