Przytul mnie

No, nie płacz już. Idziemy do domu – uspokaja mama zapłakanego pięciolatka. Dla człowieka dorosłego pobyt w szpitalu jest stresujący, a co dopiero dla dziecka. Maluchy najbezpieczniej czują się we własnym domu: z mamą, tatą, rodzeństwem, ulubionymi zabawkami i zwierzątkiem. Głos ojca Pio, 50/2008



– Czasami w życiu zdarzają się przypadki, które później układają się w pewną całość – kontynuuje przerwany wątek Nawrocki. Spotyka się na swej drodze ludzi, z którymi nie spotkalibyśmy się, gdyby nie tego typu instytucje i nagle okazuje się, że mamy wiele wspólnego w podejściu do pewnych spraw i w sposobie rozumowania. Nasz patron nigdy nam nie przeszkodził w czymkolwiek, wprost przeciwnie. Jednak dla urzędnika, który ma złożyć podpis na dokumentach, zwykle nie ma to większego znaczenia. Dla niego liczy się przede wszystkim fakt, czy hospicjum działa zgodnie z wymogami prawa. Ale – jak mawia zaprzyjaźniony z nami ojciec Antoni Kieć, kapelan naszego szpitala: Nie martwcie się, już tam nad wami z góry św. Ojciec Pio czuwa – kilka razy zdarzyło się, że rzeczy, wydawałoby się, niemożliwe, stały się proste do zrealizowania.

Bardzo szybko, bo zaledwie po pięciu miesiącach działalności, hospicjum uzyskało status Organizacji Pożytku Publicznego, choć Sąd Gospodarczy w Krakowie do rejestracji wymaga prowadzenia takiej działalności przez co najmniej dwa lata. – Sprężaliśmy się mocno, aby zadośćuczynić wszystkim dodatkowym wymogom, które sąd rejestrowy przed nami stawiał – wyjaśnia Anna Nawrocka, prezes zarządu, z wykształcenia prawnik, która zajmuje się prowadzeniem hospicjum od strony administracyjno-prawnej. Chodziło nam bowiem o zapewnienie podstaw finansowych dla prowadzonej przez nas działalności, ponieważ kontrakt z NFZ mieliśmy raptem na 3,3 dziecka i to dopiero od stycznia 2007 roku.



Piękny i wzniosły cel to nie wszystko


Nie wystarczy piękny i wzniosły cel. Rzeczywistość jest bezwzględna: na ogół podopieczni hospicjum pochodzą z ubogich rodzin, dla których obciążenia związane z chorobą dziecka przekraczają ich możliwości. Dlatego hospicjum nie tylko refunduje wszystkie zlecone medykamenty, ale też, jeśli zachodzi taka potrzeba, dostarcza żywność. Jednej rodzinie dofinansowało remont łazienki, żeby przystosować ją do potrzeb ludzi niepełnosprawnych, dla innej pozyskało kaloryfery, ponieważ dom był nieogrzewany i w takich warunkach przebywał chłopiec przykuty do łóżka. Spłaca też kredyt zaciągnięty na zakup sprzętów domowych, ponieważ umożliwiają one matce poświęcenie więcej czasu dziecku.

– Samym słowem Bożym nie da się ukoić bólu ani zapobiec dusznościom, tu potrzebny jest lek. Ale należy przy tym pamiętać, żeby porozmawiać z pacjentem – mówi Nawrocki. Dzieciom pozbawionym kontaktu werbalnego ze światem można tylko towarzyszyć. Czasami więcej daje dotknięcie, ciepły odruch serca niż najlepszy medykament. Nie jest tak, że te dzieci to przysłowiowe roślinki. Bo one reagują na naszą obecność. Można się śmiać oczami – wszyscy to wiemy. Można z nich wyczytać wszystko. W końcu to nie ja wymyśliłem, że oczy są zwierciadłem duszy.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...