Cuda świętego Mikołaja

Spektakl Miracula sancti Nicolai - Cuda świętego Mikołaja - to cztery niezależne przedstawienia, które w XII wieku były grane podczas żakowskich obchodów święta ich patrona. Klerkowie otrzymywali wtedy stypendia i stąd zwyczaj prezentów mikołajkowych. Wzrastanie, 5/2009



Dramat ostatni zawiera najbardziej ważką treść teologiczną. Stąd też umieszczenie go w przestrzeni kościoła, stąd też zamiana narratora z dziada na lektora, który śpiewa w tonie kościelnym. Fragment ten zawiera spór o prawdziwego Boga między światem chrześcijańskim i pogańskim.

Dyskusja dość specyficzna – młodzieniec Adeodat wypala Marmorinusowi, że bożki pogańskie są ślepe, głuche i na dodatek głupie. Siła argumentu jest powalająca. - Ale jaka odwaga ze strony chłopca! – zachwyca się Maciej Kaziński – Adeodat jest tak pełen wiary w Boga, że potężnemu królowi mówi coś takiego wprost. Aktorzy zbierają się pod wizerunkiem świętego i odśpiewują hymn, zaraz zaczyna się Msza.

Oszczędny gest

Na czym polega inność kultury średniowiecznej? Teatr jest udawaniem – ale co innego oznacza to w różnych czasach. Np. przedstawienie snu wymaga, by aktorzy położyli się do łóżka i udawali, że śpią. Węgajty radzą sobie dużo prostszym sposobem – aktor dalej stoi i nigdzie kłaść się nie zamierza, przyodziewa się tylko kołdrą. Gdy zły karczmarz zabija śpiących klerków, zbliża się jedynie z mieczem, a zabici klerkowie spuszczają zaledwie głowy i wypuszczają z rąk sakiewki (kołdrę nadal dzierżą w dłoniach).

Widz bez problemu rozumie całą sytuację, choć nie ma tu żadnej realności, czysty symbol, ale... Ale nie wszystko może być na niby. Pierwsza scena przedstawia lamenty ojca, który nie ma pieniędzy na posag dla trzech córek, Mikołaj stoi poza domem, aktor jest za kotarą, ale choć go nie widać, musi tam być.

– Indyjski teatr świątynny nas zainspirował – wyjaśnia specyfikę wykorzystanej symboliki Maciej Kaziński. – Istnieje tam cały język gestów, który określa pewne sytuacje w sposób skrótowy. Nie chodziło o to, by skopiować ich gesty, ale wynaleźć podobną skrótowość. Drugie źródło to ikony, które są jakby stop-klatkami

Marcin Bornus Szczyciński dodaje: – Forma jest nieprawdopodobnie trudna, gesty łatwo opisać, ale niezmiernie trudno je zastosować. Trzeba wiedzieć, kiedy rozpocząć, kiedy zamknąć i jak to dopasować do akcji, jak przedstawić sugestywnie.

I rzeczywiście, gesty Marcina są niezwykle wyraziste. W pierwszej scenie ma tylko wrzucić przez okno (zza kotary) worek ze złotem. Wolno wyciąga rękę, wyprostowuje, trzyma chwilę nieruchomo, lekko potrząsa sakiewką, znów lekko zgina i rzuca ponad głową ojca.

Gest bardzo ważny, a niewielki – gdyby widzowie tego nie zobaczyli, nie zrozumieją sztuki, więc jeśliby ktoś jeszcze przysnął i nie dostrzegł misternych zabiegów aktora: gdy pieniądze hukną o podłogę, będzie jeszcze majestatycznie cofał rękę, by wszyscy mieli pewność, skąd przyszła pomoc.

Zza pleców słychać głos dziada i jego korbowej liry – nawołuje, by posłuchać o złym gospodarzu, który zabił i okradł swych gości, ale nie przewidział jednego – następnym jego klientem będzie święty biskup, a ten zażąda (pamiętajmy, że średniowiecze bywa dosadne w przedstawianiu makabry) świeżego mięsa. Na nic zarzekanie się karczmarza, że nie ma w spiżarni mięsiw, święty znajdzie ciała klerków i wskrzesi je. To potężny patron, a nie dziadek w czapce z pomponem!




«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...