Życie i śmierć życia konsekrowanego

Wielu żyjących do dziś starszych ludzi pamięta, iż uczyła ich, formowała i opiekowała się nimi imponująca armia księży oraz sióstr i braci zakonnych. Większość owych zgromadzeń znajduje się dziś w stanie upadku – średnia wieku ich członków oscyluje w granicach późnej siedemdziesiątki, a nowych powołań nie widać. First Things, 5/2008



Zadawszy pytanie: „Cóż mogło spowodować taki upadek życia konsekrowanego?”, uświadamiamy sobie, iż w odpowiedzi usłyszymy ponurą historię obejmującą z górą cztery dekady. Nie zdziwi ona jednak nikogo, kto zna historię Kościoła i rozumie antropologię. Po prostu nie da się działać wbrew prawom ludzkiej natury odzwierciedlonym w antropologii psychologicznej – nawet tym, które jak liminalność dotyczą jedynie drobnej, wyselekcjonowanej grupy – nie powodując katastrofalnych skutków, czego przykładu dostarczają chociażby podejmowane obecnie próby bezmyślnej ingerencji w zagadnienia dotyczące rodziny i życia małżeńskiego. To nic innego jak usiłowanie wyhodowania gruszek na wierzbie.

Upadek wielkich i szacownych zakonów, zarówno męskich, jak i żeńskich, spowodowało jednoczesne sprzężenie wielu czynników. Katastrofę tę trafnie opisał znany antropolog, Gerald Arbuckle SM, na kartach dwóch ważkich prac: Strategies for Growth in Religious Life oraz Out of Chaos: Reforming Religious Congregations. Życie konsekrowane – dowodzi Arbuckle – padło ofiarą tej samej rewolucji kulturalnej, która zrujnowała rodzinę oraz szkolnictwo wyższe pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Niestety, konsekrowani katolicy – nauczeni nie myśleć samodzielnie – w owczym pędzie popłynęli z jej prądem. Wielu najbardziej natarczywie domagających się burzenia fundamentów życia zakonnego opuściło swe zgromadzenia, dokładnie uprzednio wypatroszywszy ich konstytucje. Członkowie zakonów szczerze pragnący wieść życie duchowe pozostali bez efektywnego przewodnictwa.

Podczas pewnego seminarium pewna świetnie wykształcona i pełna dobrych chęci zakonnica z szacownego zgromadzenia nauczającego zauważyła ze łzami w oczach: „Przecież robiliśmy wszystko tak, jak nas nauczono!” Nieuchronnie nasuwa się pytanie: „Kto was nauczył?”. Chrześcijańscy zakonnicy zostali bez wyjątku powołani do życia Ewangelią: podążania za nauką Pisma Świętego oraz tradycją Ojców Kościoła i świętych. Te odwieczne źródła zostały jednak niemal całkowicie zignorowane. Miejsce Ewangelii i świętego nauczania zajęły niepewne teorie psychologiczne, z których większość dziś już spoczywa na śmietniku historii. Do życia duchowego wprowadzono elementy obce i zupełnie doń nie pasujące – część z nich zapożyczywszy z błędnie pojętych tradycji azjatyckich. Wystarczy spojrzeć na ofertę domów rekolekcyjnych prowadzonych przez niektóre zgromadzenia zakonne, żeby się przekonać, jak niemądrzy potrafią się czasem stać ludzie pragnący uchodzić za poważnych.

Nie mniej ważny od opisanych powyżej zjawisk okazał się wpływ psychoterapii, zgodnie z założeniami Zygmunta Freuda skoncentrowanej niemal całkowicie na niszczeniu wszystkiego, co postrzegano jako mechanizmy represyjne dla osobowości. Współczesna psychologia pozytywna wykazała ogólne bankructwo intelektualne i emocjonalne takiej postawy i odrzuciła ją. Chociaż niektórzy ludzie rzeczywiście lepiej się poczuli, to jednak wcale niekoniecznie stali się lepsi czy bliżsi wiecznemu celowi. Jak zauważył jeden z twórców psychologii pozytywnej, Aaron Beck, od lat czterdziestych aż do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku w psychoterapii całkowicie zabrakło zdrowego rozsądku.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...