Spojrzenie z miłością. Wspomnienie księdza Michała

Stałem w pierwszym sektorze i mogłem z bliska wszystko obserwować, a widok był niezwykły: wielobarwny tłum, różnokolorowe flagi powiewające radośnie w zachodzącym słońcu, a pośrodku tłumu wolno poruszające się papamobile. Wiedziałem, że uczestniczę w czymś niezwykłym. Przyjdź, 1/2008



Ty wyzwoliłeś nas Panie, z kajdan i z samych siebie… – słowa tej pieśni ginęły we wrzawie rozentuzjazmowanej młodzieży z całego świata.

Stałem w pierwszym sektorze i mogłem z bliska wszystko obserwować, a widok był niezwykły: wielobarwny tłum, różnokolorowe flagi powiewające radośnie w zachodzącym słońcu, a pośrodku tłumu wolno poruszające się papamobile. Wiedziałem, że uczestniczę w czymś niezwykłym. Był 14. sierpnia 1991r. w Częstochowie. Co się ze mną działo? Byłem już licealistą, a wzruszałem się jak dziecko. Na Jasną Górę szedłem w pieszej pielgrzymce ze Szczecina nie przypuszczając, że Światowe Dni Młodzieży odmienią moje życie.

Kiedy Papież wyszedł z papamobile i wchodził po schodach, wrzawa jeszcze bardziej się wzmogła. Niezwykłe było jego spojrzenie, bo chyba nikt z nas nie czuł się anonimowym w tej wielości. Dawaliśmy mu znaki, jakby każdego z nas indywidualnie pozdrawiał. Byliśmy szczęśliwi, gdyż nawet w pełni nie zdając sobie z tego sprawy, czuliśmy obecność Chrystusa. To On napełniał nas tą radością przez niezwykły charyzmat Jana Pawła II. Jego spojrzenie było spojrzeniem Chrystusa. To była jakby nowa Pięćdziesiątnica, nowe Zesłanie Ducha Świętego. Jestem w stanie zrozumieć, co przeżywali uczniowie w Wieczerniku. W tym wielobarwnym tłumie z całego świata odkryłem prawdziwe oblicze Kościoła. Z poszukującego młodzieńca stałem się świadomym swojej tożsamości katolikiem. Odkryłem swoją wartość w Bogu, dar dziecięctwa Bożego. Gdy powróciłem do domu nie mogłem żyć jak dawniej, chciałem więcej. To więcej zaprowadziło mnie ostatecznie na drogę życia zakonnego. A przy tym miałem gdzieś wewnętrzne przekonanie, że czeka mnie bardziej osobiste spotkanie z papieżem...

***

…Przez Bazylikę św. Piotra przeszedł szmer. Na specjalnym fotelu wjechał Jan Paweł II. Już słaby. To nie ten sam Jan Paweł II, co przed 13 laty w Częstochowie. Ale za to w mocy Chrystusa! Mógłbym powiedzieć, że w jeszcze większej mocy poprzez świadectwo cierpienia a zarazem radości płynącej ze zjednoczenia z Mistrzem. Znowu nasze spojrzenia się spotkały… Następnego dnia rano, a było to 2. stycznia 2004r., jeden z zakonników wpadł do mojego pokoju wołając: „Jesteście umówieni na spotkanie!” „Jakie spotkanie?” – nie wiedziałem, o co mu chodzi o tak wczesnej porze… „No, Papież na was czeka!” Zerwałem się i co tchu pobiegłem budzić młodzież, z którą przyjechałem do Rzymu. To nic, że ktoś do spodni, jakie noszą blockersi założył marynarkę, a jedna z uczestniczek w pośpiechu założyła czerwoną suknię pasującą raczej na bal sylwestrowy. Ważne, że szliśmy na spotkanie z Ojcem Świętym!



«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...