Kościół i teczki

Trudno, by Kościół prosił o zlustrowanie swoich ludzi, gdy... nie było lustracji. Tygodnik Powszechny, 9/2005

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Wspominałem o księdzu, na którego donosiło trzech kapłanów i który czeka na ujawnienie ich personaliów. Pytałem go, co zrobi, gdy okaże się, że zdradziły go osoby bliskie. Odpowiedział: “Być może z nimi porozmawiam, być może zachowam to dla siebie. Na pewno czeka mnie wyzwanie duszpasterskie. Może będę mógł ich wyzwolić od ciemności. Ale żeby dokonało się oczyszczenie, musimy razem stanąć w prawdzie”.

KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - Tylko czy to chrześcijańskie, dzielić na tym świecie bliźnich na dobrych i złych? Przecież tak właśnie czynią ludzie, gdy dowiadują się, że ktoś był donosicielem.

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Panie Ministrze, mówmy o konkretnym przypadku. Pan bronił Małgorzaty Niezabitowskiej. Sam jestem ostatnim, który by ją potępiał. Jednak po pierwsze: kłamała o tym, w jaki sposób dowiedziała się o zarzutach pod swoim adresem. Po drugie, nie wyraziła gotowości przeproszenia tych, którym - być może nieświadomie - wyrządziła krzywdę. Potrafi tylko iść w zaparte. I tu wracamy do sedna sprawy: do poziomu etyki.

KS. ARKADIUSZ WUWER: - Św. Paweł napisał w Liście do Galatów, żebyśmy “nie zestawiali siebie z drugim”, nie porównywali się do żadnego z ludzi, ale wyłącznie do Jezusa. Dlatego roztrząsanie, jak na wyznanie winy zareagować może opinia publiczna, jest w perspektywie chrześcijaństwa półkrokiem.

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - To, że przekonywaliście na łamach “Tygodnika”, że wszyscy byli niewinni, spowodowało odwrotny skutek: dziś ludzie myślą, że wszyscy są agentami.

KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - Jeżeli tak odczytywano nasze teksty, przepraszam tych, których wprowadziliśmy w błąd. Aczkolwiek nie mogę pogodzić się z tym, że w oczach opinii publicznej największymi zakałami PRL są dziś Maleszka i Niezabitowska, a za kilka miesięcy dojdzie do nich jeszcze kilku mało odpornych księży. Tak oto zapomina się o prawdziwych twórcach i przywódcach systemu.

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - To konsekwencje faktu, że na początku lat 90. nie przeprowadzono dekomunizacji. Zresztą i dla mnie ważniejsza od listy agentów jest lista funkcjonariuszy PZPR: od Komitetu Centralnego do najniższego szczebla. Z punktu widzenia Kościoła ważna byłaby natomiast lista pracowników Urzędu ds. Wyznań. Jego pracownicy byli nieraz bez porównania gorsi od agentów i funkcjonariuszy SB.

Wróćmy jednak do Kościoła i rozliczeń. Po pierwsze, należy wreszcie jasno powiedzieć, że współpraca księży z SB była złem. To na razie nie nastąpiło. Nie znam żadnego listu czy dokumentu Episkopatu na ten temat. Nawet w wyznaniu win na Rok Jubileuszowy była mowa wyłącznie o księżach-patriotach. A skoro Kościół jest mistycznym ciałem Chrystusa, przede wszystkim jemu zadano rany. Po drugie: potrzebne jest rzetelne opracowanie archiwów, by tak trudny temat nie stał się polem do sensacji. Po trzecie, rana nie jest nieuleczalna. W większości przypadków współpraca księdza z SB miała charakter incydentalny i została odkupiona latami wspaniałego i uczciwego duszpasterstwa.

Sumienie "Tygodnika"

- Kiedy mówimy o uwikłaniu niektórych ludzi Kościoła w agenturę, nie mamy na myśli wyłącznie duchownych...

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - ...ale również laikat. Gosposie, organistów, świeckich pracowników kurii. Trzeba sobie powiedzieć, że np. w Klubach Inteligencji Katolickiej roiło się od agentów, zwłaszcza w latach 80.

«« | « | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...