Spowiedź: zamiast przewodnika

Czy nie jest dziwne, że nie ma poradników dla katolików, którzy zmierzają do konfesjonału? Tygodnik Powszechny, 1 kwietnia 2007




Kształtowanie sumienia poprzez spowiedź zakłada konsekwencje. Nie tylko jej regularność, ale także np. stałego spowiednika. A, mówiąc dokładniej, kierownika duchowego. Nie chodzi tu bynajmniej o znajomego księdza, nie sposób spowiadać się przecież „po znajomości". Ks. Krupiński: – W stałym spowiednictwie idzie o to, aby ksiądz był niejako zwierciadłem, w którym przegląda się penitent. To on mówi, ja słucham. Ponadto, kiedy ktoś przychodzi do mnie już przez kilka lat, wiem, z jakimi grzechami ma kłopot. Wtedy można się skupić już tylko na nich i starać się wspólnie je przezwyciężyć.

Przez sieć?

Ale są ludzie, dla których każdy rodzaj spowiedzi jest koszmarem. Co ciekawe, takich świadectw nie usłyszymy zazwyczaj od znajomych, ale możemy o nich przeczytać w internecie, np. na stronie www.spowiedz.pl. Oto jedno z takich zwierzeń, kobiety: „Akceptuję nauczanie Kościoła, ale opowiadanie o swoich grzechach księdzu jest dla mnie poniżające. Przypłacam to zawsze bólem żołądka, głowy, mam ściśnięte gardło... Spowiedź uszna jest dla mnie największą karą za bycie katolikiem".

– Zmazanie winy to uniwersalne doświadczenie – mówi prof. Grzymała-Moszczyńska. Problem w tym, że zmienia się forma zmazywania, przywracania wewnętrznej równowagi. Przede wszystkim za sprawą internetu. – W sieci mamy wszystko, co dawała tradycyjna spowiedź w konfesjonale: anonimowość, gwarancję dyskrecji, spotkanie one-to-one, możliwość wyznania winy – przekonuje. Czy zatem kościelni spowiednicy ostaną się w boju z globalnym spowiednikiem i psychoanalitykiem w jednym, jakim dla milionów ludzi staje się dziś internet?

– To prawda – przyznaje o. Dariusz Kowalczyk, jezuita i jeden z pionierów rekolekcji internetowych. – Coraz więcej ludzi szuka przez internet kogoś, kto mógłby i chciałby podjąć się kierownictwa duchowego. Sieć stwarza też przestrzeń, w której człowiek szybciej się otwiera, mówi bez obaw o swoich skrytych problemach, o których z nikim przedtem nie rozmawiał.

O. Kowalczyk opowiada, jak otrzymał w ramach forum „Opoki" mail od pewnego człowieka. Napisał on, że ostatni raz spowiadał się przed jedenastoma laty. Pisał, dlaczego tak się stało i dlaczego rozstał się z Kościołem. Teraz chce wrócić, nie wie jednak, jakie podjąć pierwsze kroki: – Łatwo się domyśleć, że mężczyzna, który nie był w kościele przez 11 lat, nie idzie do konfesjonału bez oporów. Boi się, że spowiedź nie „wyjdzie", że kapłan go nie zrozumie, potępi...

Dziś dyscyplina kościelna nie przewiduje spowiedzi przez internet. Nie można jednak wykluczyć, że wraz z rozwojem środków elektronicznego komunikowania swoje znaczenie zmienią również takie pojęcia jak „spotkanie", „miejsce", „przestrzeń", co pociągnie za sobą także reformy teologiczne i duszpasterskie.

O. Kowalczyk przekonuje, iż kontakt z tysiącem internautów upewnia go w tym, że szukają oni czegoś więcej niż tylko wieczornego klikania: – Rzeczywistość wirtualna jest dobra na krótką metę. Nie spotkałem dotychczas człowieka, który by mi powiedział: „świetnie, proszę mi udzielić kilku rad, ale z sakramentu spowiedzi rezygnuję".



***



Może więc jest tak, że nie sposób napisać poradnika, jak się dobrze spowiadać. Nie jest to bowiem rodzaj umiejętności technicznej – takiej, jak choćby gra w tenisa. Przecież ostatnie słowo w sakramencie pojednania i tak należy do Boga. Czyż nie?

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...