Nie dla towarzystwa

Zmarł arcybiskup Kazimierz Majdański. Mój mistrz. Tygodnik Powszechny, 13 maja 2007




W czasie mojego pobytu we Włocławku był redaktorem naczelnym wskrzeszonego wtedy przedwojennego pisma „Ateneum Kapłańskie". To on zmienił archaiczną szatę graficzną i sprawił, że nudnawe pismo teologiczne stało się, przynajmniej dla nas wtedy, dość interesujące, m.in. dzięki ciekawym przekładom. Choć się tym nie przechwalał, było wiadomo, że ks. Majdański jest człowiekiem obytym w świecie kultury zachodniej. Cytowane od niechcenia lektury, powoływanie się na ludzi, których znał – w dość prowincjonalnym wówczas Włocławku robiło wrażenie, a pewnie też irytację. Jego poprzednik na katedrze teologii moralnej, sędziwy już ks. Borowski, zwykł z przekąsem mówić o nim jako o absolwencie „jakiegoś szwajcarskiego domesticum" (domowe studia w siedzibach zakonów). W rzeczywistości ks. Majdański studiował na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu we Fryburgu Szwajcarskim, uzyskując tam doktorat.

Nie wiem, jakie były jego relacje z ordynariuszem, bo nigdy nie słyszałem najmniejszej aluzji z jego ust, ale pamiętam wizytację wykładu ks. Majdańskiego przez tegoż ordynariusza, dawnego profesora teologii dogmatycznej na Uniwersytecie Wileńskim biskupa Antoniego Pawłowskiego. Od hierarchy bił chłód, a nasz profesor, zwykle opanowany, był blady i wyraźnie spięty. Z wizyty ad limina w 1962 r. bp Pawłowski przywiózł z Rzymu dla ks. Majdańskiego jakąś prałacką nominację. Wkrótce potem Prymas wręczył mu nominację na włocławskiego biskupa pomocniczego. Zaskakujący był ten brak koordynacji.

Biskup się obruszył

Z pewnością na zaangażowanie w problematykę rodziny miał wpływ starszy brat, znany już przed wojną publicysta, który analizując dane demograficzne, przewidywał powolne wymieranie Europy. To Walenty Majdański pierwszy rzucił myśl o utworzeniu instytutu zajmującego się rodziną: powołanego przez biskupa Kazimierza przy warszawskiej ATK jako Instytut Studiów nad Rodziną.

Tymczasem w roku 1979 Jan Paweł II – z którym łączyły go więzy starej przyjaźni – przeniósł go z funkcji biskupa pomocniczego Włocławka na stolicę biskupią do Szczecina. Ordynariuszem diecezji szczecińsko-kamieńskiej pozostawał do roku 1992, kiedy diecezja została podniesiona do rangi metropolii. Troszczył się o rozwój nauki na Pomorzu Zachodnim, podejmując starania o utworzenie Uniwersytetu Szczecińskiego, zakładając w mieście seminarium i filię Instytutu Studiów nad Rodziną. Bartłomiej Sochański, były prezydent miasta, w rozmowie ze szczecińską „Gazetą Wyborczą" wspomina: „To był wielki człowiek, nie tylko Kościoła. W trudnych latach 80. potrafił doskonale tonować nastroje, wpływać na społeczeństwo działające wówczas często pod wpływem ogromnych emocji. W pierwszych latach po '89 r. był duchowym wsparciem dla kształtującego się samorządu. Warto zwrócić uwagę na jego zaangażowanie w polsko-niemieckie pojednanie. Człowiek, który wycierpiał w czasie wojny tak wiele, potrafił się wznieść ponad to cierpienie i wyciągnąć do Niemców rękę".

W 1980 r. Jan Paweł II powołał go na wiceprzewodniczącego i sekretarza Watykańskiego Komitetu ds. Rodziny kierującego przygotowaniami Synodu Biskupów o Rodzinie, na którym odegrał ważną rolę. Jeden z jego ówczesnych współpracowników żalił się, że na propozycję wprowadzenia go – na płaszczyźnie towarzyskiej – w środowisko związane z dykasterią, biskup się obruszył: „nie jestem tu w celach towarzyskich, ale żeby pracować dla Kościoła".

Abp Majdański zostawił po sobie ponad 30 książek i ok. 250 artykułów. Do końca, mimo złego stanu zdrowia (poruszał się na wózku), żywo interesował się tym, co się dzieje w Polsce. 11 listopada 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Orderem Orła Białego „w uznaniu znamienitych zasług dla RP, za propagowanie wartości i znaczenia małżeństwa i rodziny we współczesnym społeczeństwie".

Zmarły nie był entuzjastą „Tygodnika". Czuł się bliższy Radia Maryja, a „Nasz Dziennik" opublikował wiele jego artykułów i przemówień. Moi krewni z Florydy, u których lubił spędzać wakacje, uporczywie, lecz daremnie starali się zmienić to nastawienie. Podczas nielicznych naszych spotkań do mnie odnosił się z niezmienną serdecznością. Od tego, co nas różniło, ważniejszy był i pozostanie dla mnie obraz ks. Majdańskiego sprawującego Mszę św. Sposób, w jaki to czynił sprawia, że nadal jest mistrzem w mojej kapłańskiej drodze.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...