Bunt „mięsa wyborczego"

Dlaczego ponad połowa Polaków nie zamierza wybierać? Tygodnik Powszechny, 14 października 2007




Gdzie więc są proste testy, pozwalające sprawdzić, do kogo nam bliżej? Gdzie są godni zaufania, neutralni eksperci lub dziennikarze, którzy pomogą zrozumieć, na jakim świecie żyjemy i jakie konsekwencje dla nas – na poziomie codziennego życia – przynoszą konkretne rozwiązania polityczne? I zrobią to w sposób niewymagający od odbiorcy szczególnych kompetencji? Fizycy czy matematycy popularyzują ezoteryczne osiągnięcia wyjątkowo trudnych nauk, my, dziennikarze i eksperci, nie potrafimy pomóc ludziom zrozumieć rzeczy bezpośrednio ich dotyczących!

Pierwszym i podstawowym powodem niskiej frekwencji wyborczej są więc wysokie, choć ukryte koszty wyboru. Niezależnie od tego, jak niewielki procent wyborców jest dzisiaj gotów zainwestować czas i energię w wyzbycie się niepewności i wyrobienie sobie własnego zdania, nie zwalnia nas to z odpowiedzialności za dostarczanie im prostych i przyjaznych narzędzi, które pozwolą te koszty obniżyć.


Szlachetne niegłosowanie


Wszechobecność ekspertów od marketingu politycznego sprawia, że niemal każde zachowanie, gest czy wypowiedź polityka zostają publicznie „zdekodowane". Założył krawat w poprzeczne pasy? Pragnie wydać się stabilny i spokojny. Mówi o wakacjach na Mazurach? Chce sobie zjednać ekologów albo ludność popegeerowską. Za każdym politykiem czai się specjalista od wizerunku, zręczny marketingowiec, sprawny doradca. Demaskowanie zastępuje debatę...

Uderza też dominacja stylu konfrontacyjnego: zaprasza się – pod pretekstem zachowania neutralności – polityków z różnych opcji, by się spektakularnie pokłócili. Dziennikarze „przypierają polityków do muru", starając się złapać ich na niekonsekwencji czy wręcz sprowokować.

Wyborcy i politycy znakomicie się zatem uzupełniają – „leniwe" społeczeństwo manipulowane przez cynicznych graczy o władzę. W rezultacie pojawia się i umacnia społeczna legitymizacja niechodzenia na wybory. To jakby prawo wyborcze ? rebours: mam prawo nie głosować, czyli nie dopełniać swojego obowiązku, bo politycy nie dopełniają swojego. Niegłosowanie staje się wręcz cnotą obywatelską. Im bardziej negatywnie prezentowana jest polityka, im więcej mówi się o tym, jak jest okropna, tym więcej ludzi woli się z niej wycofać. Jeśli bowiem większość ludzi nie głosuje i dominuje przekonanie, że na wybory chodzą karnie po niedzielnej Mszy tylko „moherowe berety", „elektorat wiejski", „słuchacze Radia Maryja" – niby dlaczego ja mam iść do urny?

Drugą poważną przyczyną niegłosowania są więc coraz mniejsze koszty tego gestu: słabnie presja na udział w wyborach (silniejsza właśnie w mniejszych społecznościach), coraz szerzej akceptowane są „szlachetne" powody wycofania się z niego.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...