Bunt „mięsa wyborczego"

Dlaczego ponad połowa Polaków nie zamierza wybierać? Tygodnik Powszechny, 14 października 2007



Małe życie i wielkie sprawy


Kampania wyborcza trwa w Polsce nieustannie od blisko trzech lat, a jej atmosfera emocjonalna coraz bardziej się zagęszcza. Jesteśmy świadkami „zmagań gigantów", gdzie gra toczy się o wielką stawkę – wizję Polski („IV RP"), „oczyszczenie", „prawdę". Prawdopodobnie większość z nas jest już zmęczona życiem w ciągłym napięciu. Tym bardziej że sprawy gospodarcze, mimo politycznych kryzysów, idą nieźle: można dojść do wniosku, że życie codzienne nijak nie wiąże się z polityką. Na dodatek mamy jako państwo tak silne kotwice w postaci choćby Unii Europejskiej, że nawet najbardziej szaleni politycy nie mogą sobie pozwolić na wielkie rewolucje w sferze twardej rzeczywistości (a nie symbolicznych gestów). Ludzie mogą dojść do przekonania, że w przedwyborczym podnieceniu bitewnym chodzi jedynie o zmianę przywódcy stada.

Retoryka wyborcza coraz bardziej też mija się z codziennym doświadczeniem. Demokracja, gospodarka czy polityka międzynarodowa to Wielkie Niezrozumiałe Sprawy, których przeciętnemu wyborcy trudno doświadczyć. Nauczyliśmy się już pobłażliwie traktować slogany „zwykłego" marketingu („teraz wreszcie mamy dla ciebie nową rewelacyjną nakrętkę"), teraz uczymy się, że i publiczne wypowiedzi dotyczące polskich spraw należy dzielić co najmniej na pół. I wreszcie – ohyda i beznadzieja polityki w „tym kraju" zwalnia mnie od przejmowania się nim. Wielu ludzi może mieć przekonanie, że poradzą sobie tak czy inaczej, nawet wyjeżdżając za granicę.

Trudno mieć do ludzi pretensje, że nie „widzą" demokracji czy innych abstraktów. Podobnie jak w przypadku uprzystępniania programów politycznych, eksperci czy dziennikarze nie potrafią popularyzować wiedzy o kwestiach społecznych czy ekonomicznych, ukazywać Wielkich Spraw z perspektywy codzienności.

Podsumowując: trzecim istotnym powodem niegłosowania jest narastający rozdźwięk między światem codziennego doświadczenia a światem publicznego dyskursu – poczucie fasadowości i nieautentyczności problemów i haseł, między którymi mamy wybierać.


Co robimy?


Polacy uczestniczą w wyborach parlamentarnych niemal dwukrotnie rzadziej niż Francuzi, Niemcy, Irlandczycy czy Węgrzy. Połączonym przyczynom: „nie potrafię rozsądnie wybrać", „nie muszę wybierać", „nie dotyczy mnie to" oraz „jeśli się uchylę od wybierania, nic mnie to nie będzie kosztowało" – nie będzie łatwo przeciwdziałać. Zasadniczą rolę mają tu do odegrania media – bez ich udziału nie jest możliwe ani wiarygodne i przejrzyste porównywanie ofert politycznych, ani uświadamianie wpływu polityki na życie codzienne. Można też organizować kampanie na rzecz udziału w wyborach, wykorzystujące techniki reklamowe. W tym zbożnym dziele poza argumentami racjonalnymi nie powinno też zabraknąć emocji.

Zmiana sytuacji w ciągu kilkunastu dni, jakie pozostały do wyborów, jest mało prawdopodobna. Kiedyś jednak trzeba zacząć. W przeciwnym razie będziemy się pod względem frekwencji wyborczej upodabniać do takich państw jak Wenezuela, gdzie w ostatnich wyborach parlamentarnych wzięło udział 25 proc. uprawnionych do głosowania.



***

Dr hab. ANNA GIZA-POLESZCZUK pracuje w Zakładzie Psychologii Społecznej Instytutu Socjologii UW. Jej zainteresowania naukowe dotyczą rodziny, socjologii ewolucyjnej i marketingu w perspektywie socjologicznej. Ostatnio wydała książkę: „Rodzina a system społeczny".

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...