Wiara i buchalteria

Między apostazją a wiernością. Tygodnik Powszechny, 18 listopada 2007




Nie znam instrukcji Episkopatu na temat apostazji, ale chciałbym, by większy nacisk kładła na stwarzanie możliwości powrotu wątpiącym i wahającym się, niż na określanie sposobów odchodzenia od Kościoła.

Ks. Richard Neuhaus w swojej książce „Śmierć w piątek po południu" wspomina festiwal misyjny w Petawawa, w którym uczestniczył jako siedmioletni chłopiec. Wygłaszający płomienne kazanie kapłan w pewnym momencie przerwał w pół słowa. „Przez pełną minutę panowała kompletna cisza, podczas gdy on intensywnie wpatrywał się w zegarek. Potem nagle powiódł wzrokiem po zgromadzonych, wyciągnął w dramatycznym geście dłoń, i skierowując ją ku mnie, siedzącemu w trzecim rzędzie, obwieścił: »W tej właśnie minucie trzydzieści siedem tysięcy dusz poszło na wieczne potępienie nie poznawszy swego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa!«".

Poruszony chłopiec zaczął mnożyć liczbę potępieńców przez liczbę minut w godzinie, godzin w ciągu doby, po czym chciał natychmiast wyruszyć z misją apostolską, by ratować dusze, do których nie dotarła Dobra Nowina o Chrystusie.


Zatracenie wiary


Aktualnie wahadło mniemania o losie ludzkości po przekroczeniu granicy śmierci przechyliło się w drugą stronę. Popularne przekonanie o powszechnym zbawieniu zawędrowało pod strzechy. Opisał je na łamach „W drodze" o. Piotr Napiwodzki: „Dobrze wychowany, tolerancyjny, pozytywnie nastawiony, kulturalny współczesny człowiek nie czuje się komfortowo, gdy ktoś gdzieś z jakiegoś powodu cierpi. Na pytanie, czy w ogóle równocześnie może istnieć niebo i piekło, spontanicznie odpowiadamy: nie. Szlachetność mojej ludzkiej natury sprawia, że jestem za zbawieniem dla wszystkich, tak jak jestem przeciwny karze śmierci, torturom, obozom koncentracyjnym i wszelkim innym formom opresji i prześladowania. Jak jestem za dostępem do wody pitnej i pracą dla wszystkich, tak jestem za zbawieniem dla wszystkich".

W eklezjologii protestanckiego kaznodziei, którego przywołał Neuhaus, zbawiony będzie tylko ten, kto przez chrzest został włączony do Kościoła. Dla wielu naszych współczesnych bez znaczenia pozostaje fakt, czy ktoś przynależy do Kościoła, czy nie i czy żyje Ewangelią, czy też swoimi czynami jej zaprzecza albo pozostaje obojętny wobec Słowa Pańskiego. Pomiędzy tymi dwoma biegunami dokonuje się odchodzenie od Kościoła, często połączone z utratą wiary.

Bardzo rzadko spotykam ludzi, o których mogę powiedzieć, że wierzą, poważnie traktują Ewangelię, a unikają przynależności do którejś ze wspólnot chrześcijańskich. Znacznie częściej widzę takich, którzy deklarują wiarę, ale jest to mgliste przekonanie o istnieniu Boga połączone z porcją wiedzy katechizmowej na poziomie pierwszych klas szkoły podstawowej.

Czasem apostazja przybiera postać aktu formalnego, znacznie częściej ma charakter praktyczny, bez dopełnienia formalnej procedury. Nie sposób przejść obojętnie nad faktami odchodzenia ludzi od Kościoła, więc notuję naprędce kilka myśli.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...