Kto to taki ten papież

Jedną z ciekawszych rozmów miałem w 2004 r., ze starym pisarzem Andreą Camillerim, autorem słynnych kryminałów o sycylijskim komisarzu Montalbano. – Skąd on się taki wziął? Tygodnik Powszechny, 6 kwietnia 2008



Przestałem konfrontować z Kościołem moje myśli, bo nabrałem przekonania, że to świat, który zupełnie mnie nie dotyczy. Nie czytałem tego, co napisał Papież, nie brałem udziału w jego pielgrzymkach do kraju. Nie wiedziałem, co robi. Kiedy trafiałem na zdanie Jana Pawła II przeciw komuś czy za czymś, wzruszałem ramionami, myśląc wciąż to samo – że ja zawsze wiedziałem, że Galileusz miał rację i że wojna jest rzeczą złą, a fakt, iż mówi to papież, przekonań tych nie uświęca.

Taki stosunek do Kościoła i do papieża zachowałem do późnej starości Jana Pawła II, kiedy jego obecność w moim życiu zaczęła ujawniać się lawinowo. Nie tylko dzięki pracy dziennikarskiej dla „Gazety Wyborczej”.

Kto wie, czy pierwszym sygnałem powrotu nie była jego poezja. Miałem szczęście znać nieżyjącego już wielkiego poetę włoskiego Mario Luziego, którego na kilka lat przed śmiercią Jan Paweł II zaprosił do napisania refleksji na Drogę Krzyżową. Luzi mówił mi potem, że Papież zastanawiał się przy nim nad granicami poznawczymi poezji w stosunku do modlitwy. Florencki poeta przytaczał słowa Jana Pawła II, z których wynikało, że za najbardziej wolny gatunek słowa, bardziej wolny od poezji, idący dalej niż ona, uznawał właśnie modlitwę. Poruszyła mnie ta relacja, poruszył też „Tryptyk rzymski”, w którym, zwłaszcza we fragmencie o źródle i w początkach wątku Izaaka i Abrahama, odnalazłem autentyczną poezję, jakby nagle zgaszoną Bożą bojaźnią, niedokończoną. O tym moim wrażeniu poezji niedokończonej, urwanej, powiedziałem Czesławowi Miłoszowi, który zasugerował mi wówczas, że zgodziłby się na rozmowę ze mną o „Tryptyku”, przeznaczoną do druku. Zanim rozmowa ukazała się w „Gazecie Wyborczej”, Miłosz przesłał ją Papieżowi, chcąc, żeby jego opinię o poezji Jana Pawła II on sam poznał najpierw osobiście, a nie z egzemplarza gazety. Zafascynowała mnie relacja pomiędzy starym papieżem a starym poetą, w której orbicie się znalazłem. Słuchałem ze wzruszeniem skąpych opowieści Miłosza o tym, jak bardzo czekał na list z odpowiedzią, jak bardzo w tej odpowiedzi ujęła go poetycka pokora Jana Pawła II, lecz również to, jak bardzo, prócz aprobaty wywiadu, sam oczekiwał na błogosławieństwo.

Obraz Papieża, jaki w sobie nosili inni, docierał do mnie przede wszystkim dzięki spotkaniom, jakie odbyłem, pisząc o jego chorobie i śmierci. Rozmowy z Camillerim czy Tabucchim, które przytoczyłem na początku, były szczególne, ale nie najważniejsze. Do tych najważniejszych zaliczam rozmowy z Marco Politim, watykanistą z dziennika „La Repubblica”, którego książkę poleciłem niedawno Wydawnictwu Literackiemu. Spotykając się z nim przed śmiercią Jana Pawła II, zwróciłem uwagę na zawodowe poczucie odpowiedzialności Politiego. Na to, że nie zatrzymywał się na rejestrowaniu dolegliwości, ale za każdym razem stawiał sobie pytanie, jaki one mają wpływ na działalność Papieża jako namiestnika Chrystusa.

– Miał operację, nie mówi, robi wszystko, by mówić: to tylko jeden, osobowy aspekt choroby – mówił Marco. – To wszystko sfera jego cierpienia, siły, dzielności, heroizmu. Lecz jest również inna sfera, sfera jego misji.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...