Liczby nie mają znaczenia

Emocje opadły, do grobu Jana Pawła II pielgrzymów z Polski przyjechało w tym roku niewielu. Być może jednak w takiej ciszy łatwiej o modlitwę? Tygodnik Powszechny, 13 kwietnia 2008



Powodów do egzaltacji brak


Emocje opadły, pielgrzymów z Polski mniej.

2 kwietnia 2008 r., po zmroku, na plac przychodzą już tylko pielgrzymi z biało-czerwonymi flagami. O godzinie 21.37 niektórzy wpatrują się w rozświetlone okna apartamentów papieskich, licząc, że pojawi się w nich Benedykt XVI.

Jest kameralnie i spokojnie, nie czuć rozpaczy ani nadziei, z telebimów płynie „Różaniec” odmawiany w grotach watykańskich. Być może w takiej ciszy łatwiej wypowiadać intencje.

O to, żeby w końcu Pan Bóg dał dziecko, bo ósmy rok małżeństwa mija, a lekarze nie potrafią pomóc. Żeby synowi powrócił rozum, coraz głębiej w narkotyki wchodzi. Żeby ojciec nie męczył się już tak strasznie jak przez ostatni rok i odszedł pogodnie.

Żeby egzaminy do gimnazjum dobrze poszły, żeby udało się kościół dokończyć, bo pieniędzy jak zwykle brakuje.

Jedna ze śląskich przewodniczek wspomina pierwszą rocznicę i pewną panią, która do Watykanu pojechała z córką. Podręczna walizeczka, elegancka torebka, szpilki i strój jak do biura. Trochę roztrzepana, z banknotem 50 euro w portfelu. Pozostali z grupy spoglądali na nią początkowo podejrzliwie. Na placu św. Piotra kobieta od razu rzuciła się w stronę podziemi watykańskiej bazyliki. Nikogo nie uprzedzając, spędziła tam kilka godzin.

Okazało się, że z Polski wyjechała w trakcie sprawy rozwodowej. Nad grobem Papieża chciała przeczekać, a potem wrócić i zacząć od nowa.

Takich intencji jest bardzo dużo. Zagmatwane historie zranień rodzinnych, sprawy bez wyjścia. Ratunku u polskiego Papieża szukają dzieci alkoholików: czasem zostawiają na nagrobnej płycie imiona uwikłanych w nałóg rodziców. Jakby to miało szybciej pomóc.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...