Słowo o Bogu-Miłości

Uważamy często Pierwszy Testament za księgę sprawiedliwości i pomsty, a nie ocalenia. Tymczasem miłosierdzie i sprawiedliwość to przymioty Boga, o których żydowska tradycja interpretacyjna pamięta już od pierwszych wersetów Księgi Rodzaju. Tygodnik Powszechny, 1 lutego 2009


Musimy uczyć się czytania Pisma: żeby odróżnić (a przynajmniej próbować odróżnić) to, co Boże, od tego, co ludzkie – czasem nawet aż za bardzo ludzkie! A potem, żeby i w tej „ludzkiej” warstwie odczytać Boży zamysł, niekoniecznie i nie zawsze taki, jaki wynikałby z pierwszej lektury.

Rozumiemy to chyba – a przynajmniej staramy się rozumieć – kiedy tu i teraz badamy „znaki czasu” i nie obciążamy Boga odpowiedzialnością np. za tsunami, AIDS czy zamachy terrorystyczne, choć z drugiej strony pojmujemy jakoś sens słów: „Bóg tak chciał” i intencję tego, kto je wypowiada.

Tak samo przecież mogło być ze zniszczeniem Sodomy... Albo z owymi starotestamentalnymi „czystkami etnicznymi”, które – głęboko w to wierzę – nie mogły podobać się Panu, choć z triumfem opisywał je żydowski dziejopis, głosząc w świętym języku: „Gott mit uns”.

Bóg jest o wiele większy, aniżeli nawet widzieli to i opisali niektórzy autorzy i redaktorzy Biblii hebrajskiej. Co więcej, tę Jego wielkość można w tej samej Biblii właśnie wyczytać. Jeżeli się tylko potrafi to uczynić.

Świetnie rozumiał to Żychiewicz, kiedy pisząc o ścigającym lud Izraela wojsku egipskim, zatopionym w morskich odmętach, cytował stary przekład ks. Wujka: „Zagarnął ich Pan pośród nawałności” i tak go komentował: oto „nadzieja moja: żeś ich zgarnął pośród nawałnicy. Owo morze, symbol żywiołu, nie jest tu katem i narzędziem obojętnego odrzucenia; jest ukrytą drogą Twojego miłosierdzia”.

Taką wrażliwość odnajduję również – przyznaję: ku swemu zaskoczeniu – w tradycji żydowskiej. Jak czytam bowiem w książce Ninel Kameraz-Kos „Święta i obyczaje żydowskie”: „Dzień przed Pesach pierworodnych synów obowiązywał post (...). Pościli oni, by uczcić śmierć pierworodnych Egipcjan, którzy zmarli w wyniku plagi, jaka spadła na Egipt”. Byłem po tej lekturze zaskoczony, bo wydawało mi się, że Biblii hebrajskiej obcy jest taki uniwersalizm i ewangeliczna, bądź co bądź, idea miłości nieprzyjaciół.

Dziś, kiedy się nad tym zastanawiam, widzę, że za tym moim zdumieniem stała potęga stereotypu. Nie doceniałem znanej i, jak się okazuje, popularnej także w świecie żydowskim „złotej reguły”: „Wszystko (...), co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!”, i jej praktycznych konsekwencji. Wiedziałem wprawdzie, że w Kazaniu na Górze zasadę tę sformułował Jezus, ale nie miałem pojęcia, że (w nieco innej, negatywnej wersji, nazywanej „srebrną regułą”) jest ona zapisana w biblijnej Księdze Tobiasza (por. 4, 15a) i głosił ją starszy od Rabbiego z Nazaretu rabin Hillel: „Nie czyń bliźniemu, co tobie niemiłe”. Obaj – i Jezus, i Hillel – dodawali, że w tym jednym zdaniu streszcza się cała Tora.

Wcielona Tora

Jezus Chrystus jest Wcielonym Słowem Boga; jest zatem – można tak chyba powiedzieć – Wcieloną Torą. I jeśli mówi On o sobie, że stanowi ikonę, obraz Ojca („Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca”), to takim obrazem Ojca jest dla mnie również Tora, Biblia hebrajska.

Jezus sam zwrócił na to uwagę swoich uczniów, kiedy – po zmartwychwstaniu – szedł z nimi w kierunku Emaus i „zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich Proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego”. Coraz częściej wydaje mi się, że ów wykład nie polegał tylko na wskazaniu w Piśmie fragmentów, które zapowiadały Mesjasza, Potomka Dawidowego, Cierpiącego Sługę Jahwe, Syna Człowieczego.

I coraz częściej w związku z tym myślę – więcej: jestem tego pewien – że Jezus pokazał im wtedy i zinterpretował Biblię hebrajską jako słowo o Bogu, który „jest miłością”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...