Duch Soboru

Czy zdejmując ekskomunikę z czterech biskupów lefebrystów Benedykt XVI... zdradził Sobór? Od zakończenia Vaticanum II minęło ponad 40 lat, ale nie oznacza to, że w Kościele panuje zgoda co do jego oceny. Tygodnik Powszechny, 8 lutego 2009


Recepcja praktyczna wychodzi od tradycji Kościołów partykularnych. Nie daje się zredukować do prostego „zastosowania” przedmiotu jakiegoś „projektu” możliwego do opanowania za pomocą jakiegoś przedsięwzięcia strategicznego, ale zakłada zmianę porządku, przekształcenie instytucji (reformę) i mentalności (odnowę), która prowadzi do „wynalezienia po raz wtóry” samego doświadczenia soboru w bardziej ograniczonej i kulturowo precyzyjniej usytuowanej przestrzeni. W takiej optyce priorytet mają synody na różnym szczeblu (kontynentalne, krajowe, diecezjalne).

Zdaniem zwolenników recepcji kerygmatycznej oficjalna recepcja Soboru zostaje wtedy zastąpiona, zakłócona bądź poprawiona przez recepcję praktyczną, która wykracza już poza dopuszczalny pluralizm teologiczny. Spór trwa

Głos Benedykta XVI

W wystąpieniu do Kurii, na zakończenie 2005 r., Papież przedstawił dwa przeciwstawne sposoby interpretacji Soboru. Pierwszy nazwał „hermeneutyką nieciągłości”, drugi „hermeneutyką reform”. „Hermeneutyka nieciągłości”, której poświęcił zaledwie dwa paragrafy, oznacza podkreślanie wyraźnej różnicy między wcześniejszymi soborami a Vaticanum II, który do swoich dokumentów wprowadził nowe „elementy” kosztem zerwania z dotychczasowym nauczaniem.

Takie stanowisko podtrzymują lefebryści, którzy uważają, że w nauczaniu o stosunku Kościoła do państwa i wolności religijnej sobór dokonał „nieuprawnionego rozwoju doktryny”. Jednak zdaniem Benedykta XVI takie spojrzenie wiąże się z ignorowaniem faktu, że Kościół jest jednym podmiotem historycznym, a sobór nie jest kongresem, który może według własnego uznania odrzucać stare konstytucje i wprowadzać nowe, odwołując się do władzy, jaką posiada. Sobór reprezentuje bowiem Kościół, który swój autorytet czerpie nie z siebie, tylko od samego Chrystusa.

Znacznie więcej miejsca w swoim wystąpieniu (85 proc., licząc słowa) Benedykt XVI poświęcił na przedstawienie drugiego stanowiska, w którym uzasadnia, „że prawdziwa natura reformy składa się z kombinacji ciągłości i nieciągłości na różnych poziomach”. „Nowość w ciągłości” ilustruje na przykładzie trzech zasadniczych kwestii, które wymagały nowego przemyślenia i zdefiniowania przez Sobór: relacji między wiarą a nauką, między Kościołem a państwem i pomiędzy chrześcijaństwem a innymi religiami – zwłaszcza judaizmem.

Zdaniem Papieża w każdej z tych kwestii wyłoniła się jakaś forma nieciągłości – co najwyraźniej było widoczne w Deklaracji o Wolności Religijnej – która nie wymagała jednak porzucenia tradycyjnych zasad, tylko ich ponownego odkrycia (na głębszym poziomie) bądź nowego zastosowania. W tym sensie sobór był wierny „zasadzie hermeneutycznej” Jana XXIII.

Według ks. Josepha A. Komonchaka, profesora z Katolickiego Uniwersytetu Ameryki w Waszyngtonie i wybitnego znawcy soboru, Benedyktowi XVI chodziło o pokazanie tradycjonalistom, że sobór był wierny „hermeneutyce reform” bez zdrady swojej misji i charakteru. Do ortodoksji katolickiej należy bowiem rozróżnianie między doktryną czy zasadą a stopniem jej konkretnej aplikacji i odpowiedzią w ten sposób na „znaki czasów”.

To wystąpienie należy widzieć w łączności z gestami w stosunku do tradycjonalistów: podkreśleniem, że Kościół katolicki nie zrzekł się na Soborze twierdzenia, iż jest jednym, prawdziwym Kościołem, i zgodą na używanie liturgii trydenckiej. Czy w takim razie Benedykt XVI pozostał wierny samemu sobie, to znaczy „hermeneutyce reform”, czy może posunął się zbyt daleko w dialogu z lefebrystami?

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...