Nie żyliśmy u Pana Boga za piecem

Zofia Milska-Wrzosińska: Nie wierzę w błyskawiczne przełożenia pomiędzy zmianą sytuacji ekonomicznej czy politycznej a stanem zdrowia psychicznego społeczeństwa. Tygodnik Powszechny, 24 maja 2009


Przecież w tamtych czasach wielu z nas, nie tylko ci szczególnie wrażliwi, borykało się z poczuciem osaczenia, zniewolenia, postępującej deprawacji otoczenia czy siebie. Premiowany był oportunizm, czasem podłość, często zakłamanie. Po 1989 r. cechy, które wcześniej były odgórnie tępione czy uznawane za szkodliwe dla komunistycznej społeczności: odwaga cywilna, umiejętność ryzyka, niezależność, nonkonformizm – stały się cennymi właściwościami. Jako psychoterapeutka uważam, że statystyczny Polak w całkowicie nowej sytuacji i wobec nieznanych wyzwań poradził sobie zaskakująco dobrze. Nowe niebezpieczeństwa nie sumują się w całość trudniejszą niż ta z czasów PRL-u.

Trudno nam do końca się z tym zgodzić. Rodzina jest na przykład poddana znacznie silniejszym naciskom niż kiedyś, choćby dlatego, że spędzamy mniej czasu w domu.

Rodzina jest jednocześnie słabsza i silniejsza. Część tych zmian nie wiąże się bezpośrednio z transformacją ustrojową, a raczej z wielokroć opisywanymi zjawiskami kulturowo-ekonomicznymi, jak pójście kobiet do pracy, inne podejście do seksualności czy zmiana ról męskich i kobiecych. Ale niewątpliwie nasza wzmożona ruchliwość, to, że więcej pracujemy, rzadziej bywamy w domu, częściej wyjeżdżamy za granicę, osłabia stabilność i wydolność rodziny.

Trudno zachować równowagę tam, gdzie nieustannie brakuje któregoś z elementów. Również funkcja wychowawcza ulega zatarciu – dzieci spędzają więcej czasu bez rodziców, kształtowane są bardziej niż kiedyś przez otoczenie, np. dość przypadkowe opiekunki, lepsze lub gorsze świetlice itp.

Wychowanie dzieci ma częściej niż kiedyś charakter akcyjny, od przypadku do przypadku, a przecież powinno opierać się na dobrej więzi i konsekwentnej powtarzalności, która jednak bywa dla współczesnych rodziców trudna i monotonna. Większa liczba rozwodów i osób wchodzących w kolejne związki uczuciowe skutkuje tym, że powstają zupełnie inne relacje niż kiedyś, choćby między dziećmi mężczyzny z pierwszego i drugiego małżeństwa albo wnukiem a dziadkiem-ojczymem – nowym mężem babci.

A w czym tkwi siła?

Przed rodziną otworzyły się nowe możliwości edukacji, kontaktu ze światem, budowania swojej indywidualnej drogi. Kobieta i mężczyzna są ze sobą nie ze względu na przymus obyczajowy czy ekonomiczny, ale dlatego, że tego rzeczywiście chcą. Dziecko zaczęło być traktowane jak człowiek i partner w życiu rodzinnym.

Ma więcej wolności, sytuacja rodzinna wymaga od niego więcej elastyczności, twórczego przystosowania niż kiedyś. To trudne, ale daje szanse, że takie dziecko wyrośnie na inteligentnego, otwartego dorosłego.

Chyba że rodzice będą zostawiać go w przedszkolu całodobowym. Są już takie w Warszawie i Krakowie. Mały rekordzista spędził w jednym z nich 10 dób.

Przecież to nic nowego: kiedyś istniały żłobki tygodniowe. Pracująca albo studiująca mama zanosiła tam niemowlę w poniedziałek rano, a odbierała w piątek po południu. Zawsze znajdą się ludzie, którzy nie potrafią pogodzić rodzicielstwa ze swoim stylem życia.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...