Miłość z odzysku

Jan Paweł II wzywał, żeby takich jak my przygarnąć, ale ilu księży go posłuchało? Proboszcz się zgodził wywiesić w gablocie plakat o rekolekcjach dla niesakramentalnych, ale z ambony się o tym nie zająknął. Bo „u nas takich związków nie ma”. Tygodnik Powszechny, 2 sierpnia 2009


W Niemczech poznałem Adelę. Zakochałem się. Kiedy wróciłem do Polski, zabrałem swoje rzeczy z domu rodziców Kaśki i zamieszkaliśmy razem. Ale z Adelą to też nie było to. Nie podobało mi się wiele rzeczy. Do kościoła nie chciała chodzić. Miała syna z poprzednim partnerem, a ja musiałem jej przypominać, żeby czasem się do niego odezwała, żeby dziecku prezent wysłała na imieniny. Jak ktoś nie czuje, że dzieckiem trzeba się opiekować, to nie znajdę z nim wspólnego języka.

Powiedziałem jej: idź w swoją stronę i nie zawracajmy sobie głowy, skoro nie potrafisz o własne dziecko zadbać. Rozstaliśmy się z Adelą. A ja zamieszkałem sam z Pawłem.

Kamila: Od dzieciństwa mieszkałam w Poznaniu. Wychowywałam się w rodzinie bardzo religijnej, mama zabierała mnie na wszystkie możliwe nabożeństwa. Dobrze się uczyłam.

Jednego dnia do szkoły szłam przez park. Miałam wtedy czternaście lat. Zaczepił mnie chłopak, przedstawił się: „Waldek jestem”. Spytał, czy się z nim umówię. „Dobrze”. Ale pierwszy raz przyszłam z koleżanką, a za drugim razem już w ogóle się nie pojawiłam. Zapomniałam o nim. Dopiero po jakimś czasie spotkaliśmy się na prywatce. Siedliśmy w kółku i bawiliśmy się w „szczerość”. Waldek pyta, kogo kocham – a wcześniej jego pytali i on powiedział, że mnie – no i co miałam zrobić? Powiedziałam, że ja jego też. I tak zaczęliśmy ze sobą chodzić.

Zdałam wtedy do liceum. On poszedł do technikum, ale szybko zrezygnował. Moi rodzice byli przeciwni temu, żebyśmy chodzili, ale ja szłam w zaparte. Miałam dziewiętnaście lat, kiedy zaszłam w ciążę. Wtedy front się zmienił: „Musisz iść do ślubu”. A ja bardzo nie chciałam. Już widziałam, że Waldek pije. Ale tak wiercili dziurę w brzuchu, że dałam się namówić na cywilny.

Po wyjściu z Urzędu Stanu Cywilnego pojechaliśmy do brata Waldka do Przemyśla. Upili się, byli okropni. Bałam się strasznie. W końcu zdenerwowana wyszłam do łazienki, tam straciłam przytomność, upadając walnęłam głową w muszlę klozetową. Kiedy się ocknęłam, zobaczyłam, że krwawię. Waldek i kilka innych osób przybiegło; nikt się specjalnie nie przejął. Żona szwagra woła: „To chyba poronienie!”, wzięła encyklopedię i czyta na głos: „Poronienie samoistne to oddzielenie się elementów jaja płodowego w macicy...”. Przyjechało pogotowie, wzięli mnie do szpitala.

Niestety rodzice nie poprzestali w uporze – nawet wtedy. „Jak to tak żyć bez ślubu kościelnego? Wstyd przed ludźmi!”. I tym razem się złamałam.

W dniu ślubu mój kolega, który był świadkiem, podjechał samochodem, żeby mnie zawieźć do kościoła. Wziął mnie na bok i mówi: „Robisz błąd, uciekajmy!”.

Nie posłuchałam tej ostatniej przestrogi. Nie zapamiętałam ani chwili z ceremonii, tak byłam spięta i zdenerwowana. Wesele było u mnie w domu. Waldek się upił. Poszłam z koleżanką spać do niej, a on balangował do rana z moją bratową.

Miałam głowę przeładowaną brukowymi czytadłami o wielkiej miłości, które ukształtowały mój ideał mężczyzny. Waldek go nie spełniał. Nie był dojrzały, może dlatego, że ojciec mu zmarł, kiedy miał sześć lat. Wcześnie zaczął zaglądać do kieliszka. I nic go nie interesowało. Miało być jak w książce, a życie przyniosło same rozczarowania.

Zmuszał mnie do seksu. Współżycie nigdy nie było udane. Za wczesna inicjacja, zero doświadczenia – a tu trzeba powoli się poznawać. Ciąża za ciążą, poronienie za poronieniem. Zaczęło się bicie. Pamiętam pierwszy raz, bez powodu. Czekałam tylko, kiedy dozorca rano otworzy bramę, żeby uciec. Potem klękał, przepraszał, obiecywał, że już nigdy więcej. Ale bił coraz częściej. W pracy tłumaczyłam jak ta głupia, że spadłam ze schodów.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...