Mózg bez kręgosłupa

Kształtowaniu inteligencji służą tylko te modele edukacyjne, które stawiają na kreatywność. Nasz system ją zabija – alarmują prezes PAN i rektor Collegium Civitas. Tygodnik Powszechny, 4 października 2009


A w jakim stopniu przykładają się do tego sami nauczyciele akademiccy? Mirosław Handke rok temu wygłosił w „TP” pogląd, że procent kiepskich profesorów jest taki sam jak kiepskich studentów, tyle że studenta można oblać, a profesora nie można wyrzucić.

Kleiber:
Sformułował bym jeszcze ostrzejszą myśl: odsetek osób o prawdziwie szerokich horyzontach intelektualnych i rozumieniu wyzwań współczesności nie wydaje się być wśród profesorów znacząco wyższy niż w innych grupach zawodowych. To wynik pauperyzacji zawodu uczonego i dalekiej od doskonałości drogi awansu w tej profesji.

Wnuk-Lipiński: Z „Autodiagnozy polskiego środowiska naukowego” sporządzonej przez młodych naukowców i studentów mojej uczelni, ale także z innych badań, wynika, że przeważają w nim postawy bardziej konserwatywne niż innowacyjne. Jest tylko mała grupa zainteresowanych dogłębnymi reformami, które na dłuższą metę gwarantowałyby zmiany na lepsze. A łatwo utrwalać te konserwatywne struktury pod szyldem obrony autonomiczności wyższych uczelni.

Dlaczego środowisko nie chce zmian?

Kleiber:
Duża część kadry profesorskiej to ludzie starsi, którzy wykształcenie i nawyki edukacyjne zdobyli w poprzednim systemie. Ale proszę nie sądzić, że to tylko sprawa pokoleniowa. W Polsce dramatycznie brakuje pieniędzy na badania naukowe, a uczony, który ich nie prowadzi, nie jest w stanie nowocześnie uczyć; przez parę lat wykłada to samo, potem traci u studentów wiarygodność, bo nie przekazuje wiedzy wynikającej z bieżących światowych trendów. Tymczasem – sprawdzałem to osobiście, choć na ograniczonej grupie wykładowców – projekty badawcze prowadzi nie więcej niż co piąty spośród naukowców z tytułem profesorskim! To oczywisty zwiastun wielkiego problemu edukacyjnego.

A grzechy samych akademików?

Kleiber:
Są nieodłączne z grzechami systemu. Wiadomo, że konkursy na ważne stanowiska na uczelniach zazwyczaj mają charakter pseudokonkursów. Wygrywa, kto miał wygrać, często zresztą dlatego, że przy obecnych uposażeniach nie ma konkurencji. Wiadomo też, że poziom kształcenia obniża powszechna wieloetatowość – będąca efektem niskich zarobków i zaniedbań w kształceniu kadry. Nie znam kraju, w którym naukowiec mógłby pracować na kilku uczelniach (i jeszcze być może w instytucie badawczym), bo rzetelna opieka edukacyjna nad młodymi ludźmi taką możliwość po prostu wyklucza.

Jeśli w ostatnim 20-leciu pięciokrotnie zwiększyła się nam liczba studentów, a liczba nauczycieli akademickich wzrosła zaledwie o 30 proc., to jak tu mówić o wysokim poziomie kształcenia? A przecież trzeba jeszcze dostrzec problem zbyt wczesnej specjalizacji. W czołowych szkołach wyższych nie powinno się przyjmować na wydziały, tylko na uczelnię – jak w wielu krajach świata. Wczesna specjalizacja jest właściwa w pewnego typu szkołach zawodowych, a nie tych, które chcą kształcić elity.

Wnuk-Lipiński: Przy czym wypada zwrócić uwagę, że opór wobec zmian nie jest specyfiką środowiska akademickiego, to zjawisko generalnie obecne w życiu społecznym, bo instytucje wytwarzają grupy interesów, dlatego bywają silniejsze od ludzi. W interesie słabych uczelni np. jest utrzymywanie status quo, gdyż wymuszenie wysokiej jakości kształcenia zagroziłoby ich bytowi.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...