A może będę w historii?

On umierał przez siedem dni. Ona od zakonnic zdobyła wodę z Lourdes, by go uzdrowiła. Od esbeka usłyszała, że jak nie przestanie nagłaśniać sprawy, „zginie mąż i drugi syn”. Tygodnik Powszechny, 13 grudnia 2009


Urodziny

Trzy miesiące wcześniej nie wrócił na noc. Czekał na tramwaj, zatrzymał się gazik. Do godziny milicyjnej zostało pół godziny, stwierdzili, że nie zdąży do domu, zabrali go na komisariat. W celi pijacy i on. Ktoś zaśpiewał „Boże, coś Polskę” (myślał, że prowokacja). Wywlekli go, zerwali łańcuszek z Matką Boską, pobili. – Mamo, wlepili mi kolegium większe niż twoja pensja – rzucił się jej na szyję, gdy wrócił rano. Miał trzy dni na zapłacenie. Pożyczyła pieniądze.

Gdy się rozebrał, zobaczyła, że jest fioletowy od sińców.

Kilka dni później miał urodziny, zaprosił dziewczynę i kolegów. Prosił, żeby upiekła więcej ciasta. Sam zrobił szarlotkę.

Sąd 2009

„Negatywnie należy również ocenić postawę prowadzących postępowanie przygotowawcze prokuratorów, którzy nie wyjaśnili rozbieżności w zeznaniach milicjantów przybyłych bezpośrednio na miejsce zdarzenia.

Jednakże z tego faktu nie można wyprowadzić wniosku, iż swoim zachowaniem chronili oni rzeczywistych sprawców śmierci Piotra Majchrzaka, którymi byli funkcjonariusze MO. Błędy ujawnione w toku postępowania przygotowawczego mogły bowiem wynikać ze słabego przygotowania merytorycznego prokuratorów prowadzących i nadzorujących to śledztwo, których przerósł ciężar gatunkowy tej sprawy”.

Zomowcy

Co wiadomo na pewno: tamtego wieczoru Piotr z kolegą odwiedzili Halinę, koleżankę z podstawówki. Halina pamięta, że spieszyli się, byli z kimś umówieni (potem okazało się, że tamten ktoś nie przyszedł). – Gdyby zostali dłużej... – będzie żałować później (chciała im zrobić kolację). Gdy wychodzili, było po wpół do ósmej. Godzinę później Piotr pożegnał się z kolegą w centrum. Szedł na przystanek. Musiał przejść koło restauracji „WZ” (istnieje do dziś) i sąsiadującego z nią kościoła Najświętszego Zbawiciela. W tym samym czasie był tam patrol ZOMO. Tu ślad się urywa. Ciąg dalszy można odtworzyć z dużym prawdopodobieństwem.

Atmosfera w mieście przed „trzynastym” była napięta. Idący o zmierzchu chłopak musiał zwrócić uwagę zomowców. Zobaczyli opornik. Jest na to pośredni dowód: na oddanej rodzinie z prosektorium dżinsowej kurtce był ślad po wyrwanym oporniku (ktoś włożył go do kieszeni).

Zomowcy wyparli się, że legitymowali Piotra. Zeznali, że słyszeli tylko odgłos upadającego na chodnik ciała. Ale w służbowej notatce jeden z nich zapisał adres babci Piotra, u której chłopak był zameldowany. Adres taki Piotr miał w dowodzie. Zomowcy zeznali później, że to sanitariusz pogotowia wyciągnął z kieszeni nieprzytomnego szkolną legitymację. Ale w niej Piotr miał wpisany adres rodziców (na ten adres wysłano potem ze szpitala telegram). Czyli: zomowiec musiał mieć w ręku dowód Piotra z adresem babci. Czyli: legitymował go.

Karetka zabrała nieprzytomnego Piotra. Miał rany na twarzy, stłuczony mózg, odbitą nerkę. Lekarze niewiele mogli zrobić.

Sąd 2009

„Noszenie przez Piotra Majchrzaka opornika, co według wnioskodawców miało stanowić bezpośredni powód pobicia go przez milicjantów, nie stanowi działalności na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego.

Za działalność niepodległościową prowadzoną w latach osiemdziesiątych XX wieku można uznać wiele przejawów aktywności polegającej przykładowo na organizowaniu działalności struktur opozycji, organizowaniu demonstracji, drukowaniu i kolportażu periodyków czy ulotek”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...