Zderzając się ze ścianą

Wyszedłem od mojego umierającego przyjaciela w nastroju całkowicie odmiennym od tego, z jakim do niego wchodziłem. Bo oto, używając słów, które właśnie wówczas zrodziły się w mojej głowie, stałem się świadkiem „tryumfu Ducha”. Znak, 1/2007





Pogoda bijąca z przytoczonych świadectw nie dowodzi oczywiście, że śmierć nie jest końcem wszystkiego. Dowód taki jest równie niemożliwy jak to, by żaba na dnie trzydziestometrowej studni dowiedziała się kiedykolwiek, czy istnieje jakiś świat na górze. Ale nasze świadectwa pokazują Ducha, żywego i działającego, zaświadczającego o tryumfie Jezusa. Bo tak jak w ścisłym sensie nikt nigdy nie dowiedzie ponad wszelką wątpliwość, że istnieje życie po śmierci, tak nikt stricte nie udowodni niczego, co dotyczy życia Jezusa, nawet Jego ukrzyżowania. Ale dzięki Duchowi Świętemu możemy uświadomić sobie, że męczennicy, którym poświęcono Dying We Live, dostąpili godności i wiary, których dowiedli, poświęcając się krzyżowi Jezusa. Bo jak mówi Edith Stein w swoim pożegnalnym liście: „Jedyną drogą… jest poczuć cały ciężar krzyża… Z głębi mojego serca powiedziałam: Ave crux, spes unica”.

Lecz kiedy Edith Stein głosi, że naszą jedyną nadzieją jest powitanie krzyża, nie twierdzi tym samym, że krzyż zapewni każdemu z nas indywidualny bilet do nieba. Ona sama, pisząc te słowa w drodze do Auschwitz, ofiarowała siebie w jedności i w komunii ze swoim ludem, z Żydami. W ten sposób pokazała drogę, na której cierpiący mogą uczynić swoje cierpienie sensownym – pozwolić mu, by wprowadziło ich do życia innych cierpiących.

Ta droga jest szczególnie istotna dla tych, którzy cierpią na depresję. Bo podczas kiedy pewne formy cierpienia – na przykład te znoszone w imię sprawiedliwości – mają oczywisty sens i przydatność, depresja zdaje się ich całkiem pozbawiona. I tu właśnie, na drodze wskazanej przez Stein, osoby cierpiące na depresję w poczuciu bezużyteczności swojego cierpienia, mogą pokonać rozpacz, uświadamiając sobie, że istnieje jakaś ekonomia cierpienia, która stała się konieczna, by nikczemne, destrukcyjne dzieje ludzkości mogły zostać odkupione. Kto posiada szczątkowe choćby poczucie sprawiedliwości, widząc niezasłużone i bezcelowe cierpienie naszych braci i sióstr w – powiedzmy – Somalii, Iraku czy Wschodnim Timorze, będzie chciał dorzucić swój grosz do tej ekonomii cierpienia, biorąc na siebie część ich brzemion.

Takie pragnienie nie będzie prawdziwe, jeśli zrodzi się jedynie jako idea, jakkolwiek by nie była budująca. Musi mieć swoje źródło w wymiarze głębszym niż świadomość – w sercu. To ono właśnie jest punktem, w którym Bóg, w osobie Ducha Świętego, ukierunkowuje osobę cierpiącą na depresję, tak że jej położenie przestaje wydawać się pozbawione sensu. Być może istotnie depresja często rodzi się na tle konfliktu między tym, co świadome, i tym, co nieświadome, zaś leczenie polega na wyrównaniu linii obu sfer, tak by biegły znów równolegle, i by otwarł się między nim tor, po którym znów popłynie życie. To chwila, w której najbardziej zasadnie brzmi modlitwa Symeona Nowego Teologa skierowana do Ducha Świętego:

Przyjdź Ty, który sam stałeś się we mnie pragnieniem...
Przyjdź, moje tchnienie i moje życie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...