„Dzika” historia – „cywilizowana” współczesność

Przeczytałem kiedyś w instrukcji NKWD, opatrzonej nadzwyczajnymi klauzulami tajności, że funkcjonariusz musi wyczuć moment, w którym potencjalny agent potrzebuje w sumieniu już tylko alibi dla samego siebie, by zdradzić. Należy mu wówczas powiedzieć, że to, co robi jest rodzajem jakiejś misji, posługi, ważnej działalności społecznej. Znak, 2/2007




Nieprawdą jest, że historia nie powinna zabierać głosu w tak delikatnej materii. Takie przekonanie zrodziłoby daleko idące konsekwencje i podważyłoby akceptowane i bardzo mocno bronione przez naszych krytyków narodowe świętości. Oznaczałoby bowiem negację przeszłości, którą bada i opisuje właśnie historia.

Nieprawdziwe stałyby się wówczas cierpienia więźniów zmarłych w sowieckich łagrach i niemieckich obozach, a nawet ich śmierć wydałaby się problematyczna, bo przecież w znakomitej większości nie mamy zeznań naocznych świadków, protokołów sekcji zwłok, nie wiemy często, gdzie ciało zostało pogrzebane; mogło na przykład zostać spalone w krematorium z tysiącami innych ciał. Nie mamy zeznań oprawców o konkretnych ofiarach i czynach, bo przy powszechności i masowości zbrodni detali z pewnością nie dostrzegli.

Z tych właśnie powodów tysiące zbrodniarzy zostało uniewinnionych przez niezawisłe sądy zobligowane do respektowania swojego „warsztatu”, między innymi zasad domniemania niewinności i rozstrzygania wątpliwości na korzyść oskarżonych. Tysiące innych otrzymało symboliczne wyroki, bo większości zarzutów nie udało się udowodnić w znaczeniu prawnym, choć wiemy z całą pewnością, że były prawdziwe według naszego warsztatu. Czy zatem ten ogrom zbrodni, który dostrzegamy gołym okiem na przykładach losów naszych rodzin, rodzin przyjaciół i sąsiadów, jest fikcją? Pomówieniem? Czy mówienie o nim to przekroczenie naszych kompetencji i zły obyczaj? Czy pisząc o sprawcach mordu, oczywistych z punktu widzenia naszego warsztatu historycznego, nie pomawiamy ich? Nie odbieramy im prawa do dobrego imienia i do obrony?

Historia, przy tak rygorystycznie formułowanych postulatach prawnych, moralnych, organizacyjnych (a powinny one wówczas obowiązywać przy każdym badanym przez nas zagadnieniu), nie potrafiłaby sensownie odpowiedzieć na żadne pytanie o przeszłość. My przecież nawet nie znamy setek tysięcy nazwisk Polaków pomordowanych w czasie II wojny światowej, nie wspominając już o epokach wcześniejszych. Mamy tylko wewnętrzną pewność, że ich zamordowano i że cierpieli. Dlaczego więc nasi krytycy nie zgłaszają wątpliwości do tego werdyktu badań historycznych, któremu brak jakichkolwiek dowodów w znaczeniu prawnym, i oburzają się, gdy ktoś tę prawdę próbuje od czasu do czasu zakłócić, publikując jakąś książkę płynącą „pod prąd”?

Idąc tym tropem, musielibyśmy zanegować najbardziej elementarne fakty historyczne. Do dziś nie wiadomo, jak przebiegało (a nawet czy i kiedy miało miejsce) posiedzenie Politbiura KC WKP(b), na którym 5 marca 1940 roku podjęto decyzję – tzw. katyńską – o wymordowaniu polskich jeńców i więźniów? Przez lata Rosjanie kwestionowali fakt podpisania tajnego protokołu do układu Ribbentrop-Mołotow, chociaż wiadomo o nim było dużo wcześniej, Zanim w archiwach III Rzeszy odkryto jego kopię.

A jednak tysiące osób na czele z Adamem Moszyńskim – twórcą pierwszej „Listy katyńskiej”, Józefem Czapskim – wytrwałym poszukiwaczem śladów i Jędrzejem Tucholskim – twórcą ostatniej wersji tej listy, krok po kroku, z różnych strzępów informacji, metodą dedukcji i analizy, odtworzyło niemal dokładnie scenariusz zbrodni. I w Polsce nikt nie wątpił, że stoją za nią Sowieci, i nikt nigdy nie zgłaszał obiekcji natury prawnej i moralnej, że być może pomawiamy osoby niewinne, że zanim to ogłosimy, powinniśmy dać im szansę wypowiedzenia się. A dodajmy, że wcześniej były różne hipotezy, kto stał za tą decyzją (Beria? Stalin? NKWD? Partia?), a nawet wymieniano różne miejsca wykonania egzekucji i pochówku. Podobnie było z układem Ribbentrop-Mołotow – wystarczyło prześledzić choćby zmiany terytorialne w latach 1939–1941 i parę towarzyszących im detali, by nie mieć żadnych (historycznych) wątpliwości na temat istnienia tajnego protokołu.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...