Piętno stalinizmu

Dałoby się wymienić kilka powodów, dla których warto zapoznać czytelnika z pracą Anny Bikont i Joanny Szczęsnej. Ale jest też co najmniej jeden, który może powstrzymywać pióro recenzenta – to emocje, jakie wzbudza Lawina i kamienie. Trzeba się opowiedzieć „za” lub „przeciw”. Znak, 7-8/2007




Na Lawinę i kamienie można spojrzeć jako na publikację polemiczną wobec Hańby domowej Jacka Trznadla. Ale nie z całą Hańbą domową spierają się autorki (Bikont ze Szczęsną podejmują przecież niektóre wytłumaczenia podane przez interlokutorów Trznadla). Chodzi przede wszystkim o rozmowę ze Zbigniewem Herbertem Wypluć z siebie wszystko. Nie zamierzam teraz roztrząsać konfliktu Herberta z Miłoszem. Pozostawiam na uboczu większe lub mniejsze złośliwości dwóch wybitnych poetów. Chciałbym natomiast zdecydowane słowa Herberta w Hańbie domowej potraktować jako szansę, którą daje postawienie sprawy na ostrzu noża. Tak też rozumiem intencje Herberta i Trznadla. Nie ze wszystkim się zgadzam, co zostało powiedziane w trakcie tego spotkania. Nie przemawia do mnie argument, że pisarze działali w złej wierze. Ale też Bikont i Szczęsna, uwypuklając pobudki materialne, strach i złą wolę, „zapominają” o innych wymienionych przez Herberta. Myślę tutaj o naiwności, jaką wykazali się literaci w czasach stalinizmu. O intelektualnej niedojrzałości, którą można im zarzucić. W Bibliotece Głównej UMK na jednej ze ścian widnieje napis: „...sprawą intelektualisty jest widzieć fakty olśniewająco jasno, a jeśli są proste, prosto je nazywać, nauczyć się żyć z rozpaczą na co dzień, powiedzieć sobie, że pisać może trzeba, ale niekoniecznie trzeba publikować”. To słowa Herberta z Hańby domowej. Zabrakło odwagi, by powstrzymać się od druku. Zabrakło elementarnego rozeznania estetycznego i moralnego. Trzeba powiedzieć, że spora część ludzi pióra nie wytrzymała próby. Objawiła własną naiwność i niedojrzałość. Niektórzy nie rozliczyli się ze swego udziału w stalinizmie, nie przemyśleli go i nie ujrzeli w prawdzie, to znaczy bez osłonek. Omawiając biografie polskich artystów, Bikont i Szczęsna sugerują wręcz, że tych kilka lat socrealistycznego zaćmienia było ważnym elementem wewnętrznej edukacji, która zaprowadziła ich w końcu do obozu opozycji. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż przypomina to trochę logikę dziecka, które musi się sparzyć, by nie wkładać więcej ręki do ognia. Od elit zaś trzeba wymagać więcej niż od dziecka.

Nie mogę również bez skrupułów przystać na nieco frywolną konstatację autorek: „Jedni mówili »tak«, bo wojnę spędzili pod niemiecką okupacją i niewielkie mieli pojęcie o tym, co działo się na Wschodzie. Drudzy, bo wojnę spędzili w łagrze i wiedzieli aż za dobrze, co znaczy sowiecka okupacja. Jedni, bo rozczarowali się do aliantów i czuli, że Polska porzucona została przez sojuszników. Drudzy, bo nie chcieli powrotu do przedwojennych porządków. Jedni, bo byli młodzi i rwali się do życia. Drudzy, bo byli nie pierwszej młodości i nie chcieli trwonić kapitału, który już zgromadzili”. Ci, którzy z tych czy innych źródeł wiedzieli o procesach politycznych w kraju, którzy posiadali informacje o zbrodniczości sowieckiego systemu, a mimo to produkowali peany na cześć Stalina, Bieruta i Dzierżyńskiego, po prostu zagłuszali własne sumienie. Mówiąc dokładniej – wyzbywali się go w imię abstrakcyjnych pojęć. A tego nie wolno czynić. Czy zresztą potrzebne były aż wieści o zsyłkach i aresztowaniach, by powiedzieć „nie”? Czy nie powinny wystarczyć ohydne insynuacje, obelgi i ordynarne grzebanie w życiorysach kolegów na zebraniach ZLP, by przyzwoity człowiek zerwał zupełnie z partią i przestał sygnować jej praktyki? I czy bierne przysłuchiwanie się samokrytykom i niesprawiedliwym atakom na innych – które dziś może przysparzać chwały takiemu osobnikowi – nie jest też czymś mimo wszystko podłym?


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...