Nietzsche ochrzczony?

Nietzsche pisze o nihilizmie z emocją, z oburzeniem. To nieprzypadkowe. Ale „nihilizm” to nie jest coś jedynie negatywnego, nihilizm jest także pozytywny, twórczy. Nihilizmu nie można przezwyciężyć, tylko można go przezwyciężać. Znak, 10/2007




TADEUSZ GADACZ: Mam z tym kłopot, bo w ciągu lat narosło tu wiele nieporozumień. Z jednej strony mamy radykalnie apologetyczne chrześcijańskie interpretacje Nietzschego jako Antychrysta. Szczególnie myślę tutaj o tradycji katolickiej, broniącej się przed Nietzschem jako przed – dosłownie – Antychrystem, który zabija Boga. Z drugiej strony istnieje tradycja, która próbuje pokazać, że Nietzsche właściwie prezentuje nam pewną radykalnie nową wizję chrześcijaństwa. Wreszcie jest taka tradycja, która broni się przed dwiema skrajnościami. Należał do niej Tischner, który mówił, że Nietzsche przygotował czyściec, przez który musi przejść każda autentyczna religia.

Kiedy patrzę z kolei na recepcję Nietzschego w filozofii XX wieku, to sądzę, że jest ona bardzo silna, ale dwojaka. Z jednej strony taka, jaką wyznaczają nazwiska Rosenzweiga, Ricoeura czy mało znanego Lavelle’a, twórcy spirytualizmu francuskiego, który po Bergsonie, jeszcze przed wojną, napisał bardzo piękny tekst o woli mocy u Nietzschego, wskazując na inny jej wymiar, nazwany przezeń „wolą szczerości” (to znaczy, że Nietzsche przez krytykę chrześcijaństwa, koncepcji „świętego”, platonizmu itd. szuka jednak jakiegoś autentycznego doznania religii). Inna możliwość to włączenie Nietzschego do pewnego projektu, który ma na celu dekonstrukcję kartezjańskiego podmiotu, pewności naszego bycia w świecie. Tak czyni Ricoeur, który mówi: nietzscheańskie cogito rozbite jest antidotum na kartezjańskie cogito wyniesione, ale nie można na tym poprzestać, bo z takiej kuracji podmiot wychodzi poraniony. A zatem musimy się zachowywać tak, jakby prawda była możliwa. Ale też mamy tę powojenną recepcję, która jednak poprzestaje na cogito rozbitym. Ona głosi: żyjemy w świecie rozbitym i przestańmy się łudzić, że cokolwiek poza tym rozbiciem jest sensowne czy możliwe. I tutaj przyznam, że mam kłopot, który polega na tym, iż w książce Krzysztofa Michalskiego z jednej strony powiada się, że Bóg jest nazwą porządku świata, który musimy przekształcić, bo nie ma on już sensu, świat nie ma celu i nie możemy mieć nadziei na jakąkolwiek prawdę (nawet jako ideę regulatywną). A z drugiej strony pojawiają się sformułowania dowodzące, że jednak nie da się nihilizmu pomyśleć bez jakiegoś poszukiwania prawdy. Takiej dialektyki, takiego rozdarcia jest mnóstwo w tej książce.

Kolejny mój problem wiąże się z Pascalem. Przyznam się, że Pascal jest mi szczególnie bliski. Dlaczego? Ze względu na pewnego rodzaju dialektykę. Nietzsche to budziciel ze snu do prawdziwego życia. On pokazał, całkowicie słusznie, że właściwie chodziliśmy cały czas po niebie, i to fałszywie rozumianym. Ale co zaproponował? Czy nie zaproponował chodzenia tylko po ziemi? Natomiast Pascal jest tym, który mówi, że musimy chodzić jedną nogą po ziemi, a drugą po niebie. Jeśli chodzimy tylko po ziemi, to grozi nam rozpacz, a jeśli tylko po niebie, to grozi nam pycha – wtedy właściwie zapominamy o świecie.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...