Nietzsche ochrzczony?

Nietzsche pisze o nihilizmie z emocją, z oburzeniem. To nieprzypadkowe. Ale „nihilizm” to nie jest coś jedynie negatywnego, nihilizm jest także pozytywny, twórczy. Nihilizmu nie można przezwyciężyć, tylko można go przezwyciężać. Znak, 10/2007




PAWEŁ KŁOCZOWSKI: Trochę inaczej widzę główną intencję tej książki. Wydaje mi się, że to nie jest książka o Nietzschem – Nietzsche pełni w niej tylko pewną rolę. Krzysztof Michalski wychodzi od podstawowej konstatacji, którą dzieli z Miłoszem – autorem Ziemi Ulro – mówiącej o erozji wyobraźni religijnej. Michalski pyta, czy w takiej sytuacji Nietzsche może nam pomoc w ożywieniu wyobraźni religijnej. To jest główny temat książki. To znaczy: czy Nietzsche przez swój język, przez swoje prowokacje, pozwoli nam spojrzeć na chrześcijaństwo od jakiejś innej, nowej strony, bo przecież ono, jak wąż, stale się odnawia, stale zmienia skórę? Książka pisana jest na pewno w stylu Nietzschego, to znaczy w stylu pewnej hipotezy, eksperymentu myślowego. Jej pytanie brzmi: czy Nietzsche może nam pomóc w odnowieniu chrześcijaństwa, czy pozwoli na zmianę jego skóry, na jej odnowienie?

Łatwo wyobrazić sobie, że na przykład w Ameryce, kiedy ta książka wyjdzie, natychmiast pojawią się recenzje nietzscheanistów postmodernistycznych, idących po linii Foucaulta czy Deleuze’a, którzy powiedzą: „Och, ci polscy katolicy, wszystko potrafią zasymilować, nawet Nietzschego przekabacą na swoją stronę, jak tak można przekręcać Nietzschego, przecież my wiemy, kim był Nietzsche...”. Można powiedzieć tak: to jest książka, która próbuje asymilować. A każda asymilacja jest selekcją, to znaczy – coś się odrzuca, coś się przyswaja. Pytanie brzmi: czy jest tak, że Michalski przyswaja za dużo, a odrzuca za mało? Tak bym ten swój kłopot widział. Bo tak jest z zawsze z wielkim autorem – każdy ma jakiegoś swojego Nietzschego i dopasowuje go do innych…

KRZYSZTOF MICHALSKI: Czego za dużo, a czego za mało?

PAWEŁ KŁOCZOWSKI: Powtórzyłbym za Schlechtą znane rozróżnienie na Nietzschego diagnostę i Nietzschego terapeutę. Niewątpliwie genialna jest diagnoza tego, co się dzieje z cywilizacją europejską, diagnoza, która polega na konstatacji, że grozi nam nihilizm – ale czy jego terapia rzeczywiście leczy, czy też może pogłębia ten nihilizm?

KRZYSZTOF MICHALSKI: Zacznę może od tego, co Tadeusz Gadacz powiedział o Kartezjuszu i jego relacji z Nietzschem. Pierwszy z nich funkcjonuje jako filozof cogito, to znaczy jako ktoś, kto uważa, że gdzieś w głębi naszego życia umysłowego bije źródło znaczeniowe słowa „ja”, że filozofia polega na poszukiwaniu tego źródła i że, ponad wszelką wątpliwość, można je gdzieś znaleźć. Tymczasem Nietzsche był jednym z tych myślicieli, który uważali, że nie ma takiego jednego źródła, że jest ich bardzo wiele. Jak się znajdzie jedno źródło znaczenia słowa „ja” – a więc odpowiedź na pytanie: „kim jestem?” – to obok będzie inne, jeszcze dalej następne, krótko mówiąc: to rzeka, która wypływa z różnych źródeł, z których żadne nie jest pierwsze ani ostateczne. Odpowiedź na pytanie „kim jestem?” pada w trakcie mojego życia, na każdym jego kroku. W tym sensie Nietzsche jest „antykartezjański”.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...