Nietzsche ochrzczony?

Nietzsche pisze o nihilizmie z emocją, z oburzeniem. To nieprzypadkowe. Ale „nihilizm” to nie jest coś jedynie negatywnego, nihilizm jest także pozytywny, twórczy. Nihilizmu nie można przezwyciężyć, tylko można go przezwyciężać. Znak, 10/2007




Można to powiedzieć także inaczej: tożsamość, każda tożsamość, jest zawsze pęknięta. „Nihilizm” wpisany jest w każde pojęcie z osobna, a nie jest tylko tym, co przydarza się niektórym pojęciom. Inicjacją refleksji jest dla Nietzschego z pewnością oburzenie na świat, jaki jest: ten świat jest nie do wytrzymania, człowiek tu nie pasuje. Gdy to się czyta, w pierwszym odruchu przyjmuje się, że to jest krytyka: że Nietzsche by chciał, żeby tego nie było, żeby to usunąć. Ale Nietzsche to nie Hegel: zrozumienie konieczności nie prowadzi tu do pogodzenia się. Oburzenia, wstrętu – świadomości, że ten świat jest nie do wytrzymania – nie wyeliminujemy z rozumienia świata. Zrozumienie świata jest zarazem próbą jego zmiany, jedno nie da się oddzielić od drugiego; ten wysiłek nigdy się nie skończy, to on definiuje sens ludzkiego życia. Dlatego właśnie nie zgodziłbym się z tym, co powiedział Tadeusz Gadacz na temat tego dialektycznego napięcia między negacją ostatecznego celu z jednej strony a z drugiej strony koniecznością poszukiwania prawdy bądź stabilności czy roszczeniem do uniwersalności pojęć, od którego nie możemy się uwolnić.

Jeszcze może o tym, co mówił Paweł Kłoczowski na temat przezwyciężenia nihilizmu – że Nietzsche pogłębia go, zamiast przezwyciężyć. Tak, pogłębia i nie chce przezwyciężyć. Chce przezwyciężyć w każdym z osobna przypadku, ale nie w ogóle. Bo to choroba stanowiąca sens ludzkiej kondycji. Nie proponuje on żadnej uniwersalnej recepty na nihilizm. To byłby nonsens. Nie proponuje żadnej filozofii historii. Zarzut Schlechty: „diagnoza – tak, terapia – nie”, jest nietrafny. Nie ma żadnej uniwersalnej terapii w rodzaju heglowskiej czy marksowskiej. Taka terapia nie jest możliwa, to kwadratowe koło. Każdy musi sam sobie znaleźć swoją terapię. To nie może być żaden uniwersalny program. I to jest jedna z najważniejszych myśli Nietzschego: filozofia nie daje programu politycznego, społecznego czy moralnego nawet. Filozofia jest o czymś, co to wszystko przerasta, co jest poza dobrem i złem. To, jak sądzę, bardzo religijny motyw.

PIOTR GRACZYK: Skoro zaczęliśmy o tej dialektyce mówić, to ja chcę wypowiedzieć jedną wątpliwość. Zaryzykuję najpierw pewną analogię. Otóż relację między Heglem a Nietzschem można by porównać do przekonująco przez Pana w książce ukazanej relacji między karłem a Zaratustrą w Tako rzecze Zaratustra. Karzeł i Zaratustra mówią to samo, ale w ustach każdego z nich znaczy to coś odwrotnego. Hegel mówi: pojęcia i dialektyka, a Nietzsche mówi: metafory i „ty albo ja, karle”! Ale jeśli tak to sobie ustawiamy, że Hegel to jest ten karzeł, który mówi cały czas o kołach (Alle Wahrheit ist krumm), a Nietzsche to jest Zaratustra, który mówi, że trzeba żyć, to znaczy – trzeba się wyrywać z tych kół na wolną przestrzeń, w stronę wieczności; i że oni są ze sobą tak powiązani, iż jeden bez drugiego nie może funkcjonować, to pytanie brzmi: kto rządzi tym związkiem? Czy przypadkiem nie rządzi nim Hegel? To znaczy, czy nie jest tak: staraliśmy się przezwyciężyć nihilizm – bo nam się rozpada wszystko, za co się nie chwycimy – i w końcu doszliśmy do wniosku: nie, nigdy nam się nie przestanie rozpadać.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...