Jaka przyszłość dla Kosowa?

14 listopada, na kilka dni przed wyborami w Kosowie, redakcja „Znaku” oraz Instytut Badań nad Cywilizacjami Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie zorganizowały dyskusję o przyszłości tej prowincji i całych Bałkanów. Poniżej prezentujemy obszerne fragmenty rozmowy. Znak, 12/2007




Spójrzmy na to, jak teraz wygląda świat. Tureckie samoloty bombardują Kurdystan: Kurdowie również chcieliby być niepodległym państwem. W Mołdawii goreje konflikt w Naddniestrzu. Na Krymie pojawiają się dążenia, by odłączyć półwysep od Ukrainy i przyłączyć go do Rosji. Świadkujemy secesji Osetii Południowej, zaś ostatnie wydarzenia w Gruzji pokazały, że pozycja prezydenta Saakaszwilego jest co najmniej „nadwerężona”. Dzieją się rzeczy, które mogą być dla Rosji bardzo wygodne, mogą jej pomóc w redukowaniu wpływu Zachodu na to, co się dzieje w tej części świata. Istnieje uzasadniona obawa, że precedens z przyznaniem Kosowarom niepodległości może zaowocować tym, że na przykład Rosjanie będą chcieli uznać niepodległość Osetii Południowej, Abchazji czy Naddniestrza. Przyznanie niepodległości Kosowu może wywołać efekt spirali dość niebezpieczny dla porządku świata, postawić świat na krawędzi konfliktu zbrojnego o nieobliczalnych konsekwencjach.

Nie chcę być złym prorokiem. Zgadzam się, że niepodległość Kosowa nie jest może najlepszym wyjściem, ale w tej sytuacji nie ma innego. Jeżeli Kosowarzy nie uzyskają tej niepodległości, będziemy prawdopodobnie świadkami rewolty Albańczyków z udziałem samej Albanii. W konflikt, w imię zwycięstwa nad niewiernymi, zaangażują się wówczas fundamentalni islamiści. Myślę, że nie są to perspektywy, które specjalnie by nas cieszyły. Świat powinien się dobrze zastanowić, jak zareagować na to, co może się wydarzyć w wyniku uznania niepodległości Kosowa. Zarówno politycy Unii Europejskiej, jak i kończący powoli swoją kadencję prezydent Bush nie bardzo chyba wiedzą, co z tym fantem zrobić.

Niestety, historia Bałkanów pokazuje, że tego typu konflikty ulegają uspokojeniu – przynajmniej na pewien czas – dopiero za sprawą wojny. Natomiast znaleźć kompromis bez uciekania się do walki zbrojnej jest szalenie trudno. Przykładem niech będzie spór Zachodu z Rosją w sprawie Kosowa…

ADAM BALCER: Zachód zaproponował Rosji przygotowanie wspólnej rezolucji, w której będzie zawarte stwierdzenie, że Kosowo jest przypadkiem wyjątkowym, że nie może stanowić precedensu. Moim zdaniem taki właśnie jest status Kosowa: jest ono protektoratem międzynarodowym, a rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1244 nie wyklucza żadnego rozwiązania, także niepodległości. Moskwa odrzuciła tę propozycję.

Wyobraźmy sobie, że Rosja zaczyna uznawać terytoria, które ogłosiły już niepodległość, jednak nie zyskały uznania międzynarodowego, jak Osetia Południowa czy Abchazja. Gdyby Moskwa zdecydowałaby się na coś takiego, to popadłaby na przykład w spór z Chinami, dla których integralność ma olbrzymie znaczenie. W sporze o Kosowo Chińczycy są bardziej zdystansowani od Rosjan. To Rosja przyjmuje na siebie konfrontację z Zachodem, jest protektorem Serbii i najczęściej zabiera głos w jej sprawie. Grając tą kartą, Rosja konfrontuje się też z groźbą secesji – to jest jak broń atomowa, której można użyć tylko raz. Słyszałem głosy Gruzinów, że jeśli Rosja uzna Abchazję i Osetię Południową, to Tbilisi uzna Czeczenię jako niepodległe państwo. Tylko, kto pójdzie za Gruzją, kto uzna Osetię Południową? Natomiast w przypadku Kosowa błogosławieństwo Amerykanów wywoła „efekt domina” – kolejne kraje będą uznawać jego niepodległość.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...