Demitologizowanie granicy. Polska wchodzi do strefy Schengen

W taki dzień jak 21 grudnia 2007 r. nie sposób nie wychylić symbolicznej lampki już nieradzieckiego szampana na pohybel tym, co przez lata terroryzowali Bogu ducha winnego obywatela, który usiłował przewieźć przez granicę buciki dla dziecka czy dwa kilo pomarańczy. Znak, styczeń 2008



Powołuję się często na przykład brytyjski nie bez kozery. Jest to kraj pod pewnym względem wyjątkowy, bo nie ma tu ani obowiązku meldunkowego, ani obowiązkowego dokumentu tożsamości. Jeśli ktoś nie prowadzi auta, a nie każdy musi być kierowcą, to nie ma prawa jazdy. Jeśli nigdy nie wyjeżdżał za granicę, a w końcu nie musiał, to nie ma paszportu. Taki obywatel nie ma wówczas żadnego dokumentu ze zdjęciem i – jak dotąd – mógł tu spokojnie żyć i pracować. Władza zakładała, że tutejszy Kowalski (Joe Bloggs) jest uczciwy i nie potrzebuje dokumentów, bo nie musi na każdym kroku udowadniać swojej niewinności. System ten, szokujący w XXI wieku, w dobie islamskiego terroryzmu, nie rozsypał się jakoś mimo wieloletniej kampanii terroru IRA i „przedszkolnej”, papierkowej, niekomputerowej biurokracji. Przede wszystkim jednak dawał mieszkańcom – nadal daje, ale w coraz mniejszym stopniu – niezwykłe poczucie wolności, oczywiście wewnątrz granic Zjednoczonego Królestwa. Coś podobnego byłoby nie do przyjęcia w schengeńskiej Europie i Wielka Brytania, nawet gdyby miała ochotę do niej w pełni dołączyć, nie otworzy swoich granic bez kompletnej rewolucji w dziedzinie administracji.

Gdyby brytyjski model swobód dało się przenieść na teren całej Unii, byłoby to czymś pięknym i znacznie atrakcyjniejszym niż obecny system, do którego dołączyła Polska. Jednak lepszy schengeński wróbel w garści niż brytyjski gołąb na dachu. To Polacy, a nie Brytyjczycy, mają od grudnia większe poczucie wspólnoty z lwią częścią kontynentu europejskiego i wolności w europejskim wymiarze. Mają też inną świadomość historyczną, która pozwala im doceniać symbolikę tego wydarzenia. Przez jakiś czas będą przejeżdżać granicę bez budek strażniczych z radością; dłużej – z satysfakcją; aż wreszcie emocje opadną i rodacy przejdą nad całą sprawą do porządku dziennego. Granice pozostaną, ale nieco spowszedniałe i pozbawione tej otoczki, o której pisał Kapuściński. Transcendentalnego aktu przekroczenia granicy trzeba będzie szukać w innym miejscu lub w innym wymiarze.



***

Wojciech Lubowiecki - ur. 1965, dziennikarz, były korespondent RMF FM w Londynie, były wiceszef Polskiej Sekcji BBC, w latach 2003–2005 korespondent BBC w Brukseli.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...