Zapłodnienie in vitro – powracający problem

O ile w kwestii nadliczbowych embrionów Kościół sięga chętnie, i słusznie, do argumentów biologicznych, o tyle w kwestii samej istoty zapłodnienia in vitro nie uwzględnia współczesnej wiedzy o fizjologii rozrodu ani też o psychologii tej sfery działań ludzkich. Znak, 4/2008



Ci, którzy twierdzą, że embrion nie jest człowiekiem, powinni więc mieć na poparcie tego stanowiska silne argumenty, a nie tylko przekonania. Przecież chodzi o życie ludzkie! Takich argumentów dotąd nie przedstawiono – na pewno nie dostarcza ich biologia, dziedzina, od której można by tego oczekiwać. A problemu uniknąć się nie da. Dlatego w tym miejscu rozchodzę się z poglądami biologa Jacka Kubiaka, który pisał: „Z mojego wywodu wykluczam jednak problem uśmiercania nadliczbowych zarodków ludzkich, by w tej dyskusji nie zbaczać na ich »zabijanie«, co jest problemem dalece bardziej poważnym niż medyczne wspomaganie rozmnażania” („Tygodnik Powszechny” 2006, nr 32). Moim zdaniem, właśnie dlatego, że jest to problem poważny, w rozważaniach etycznych związanych z zapłodnieniem in vitro pomijać go nie można. Co więcej, pisanie wyrazu zabijanie w cudzysłowie sugeruje, że nie można go adekwatnie stosować w odniesieniu do uśmiercania ludzkich embrionów. Zwracam na to uwagę, ponieważ stanowisko takie jest dziś dosyć powszechne wśród biologów i etyków utylitarystów, zwłaszcza anglosaskich, nie tylko w kontekście zapłodnienia in vitro. Nie stoją jednak za nim, jak powiedziałem wyżej, żadne rzetelne argumenty naukowe.

Z biologicznego punktu widzenia embrion ludzki jest po prostu młodym człowiekiem, ponieważ biologia nie dostarcza żadnych obiektywnych kryteriów pozwalających na wyróżnianie w rozwoju człowieka jego przedludzkiej i ludzkiej fazy. Od powstania zygoty do późnej starości mamy do czynienia z tym samym, choć zmieniającym się w czasie jestestwem, które pozostaje w tej samej relacji z otoczeniem: pobiera z niego wodę, tlen i proste związki organiczne, z których, według wewnętrznego programu, buduje swoje ciało. Dlatego jeśli biolog pisze o zabijaniu embrionu, używając cudzysłowu, to powinien móc określić, od jakiego stadium rozwoju mamy do czynienia z bytem, którego uśmiercanie będzie nazywał zabijaniem już bez cudzysłowu, wykazując jednocześnie, że jego teza opiera się na naukowych przesłankach i nie jest arbitralna. Jak dotąd propozycji wskazujących, kiedy rozwijający się organizm, powstały z ludzkich komórek rozrodczych, staje się człowiekiem, pojawiło się wiele, a sama wielość tych propozycji dobitnie świadczy o ich arbitralności. Wszystkie one definiują człowieka opisowo, posługując się różnymi zestawami cech mających stanowić o człowieczeństwie – zestawami tworzonymi z punktu widzenia potrzeb osób definiujących, na przykład: są one inne, gdy chodzi o macierzyste komórki embrionalne, a inne, gdy chodzi o aborcję. To utylitarystyczne podejście do ludzkiego życia uwydatnia jaskrawo to, że nikt dotąd nie wpadł na to, żeby w rozwoju na przykład organizmu koziego wyróżniać jego przedkozią fazę, bo nikomu nie jest to potrzebne.

A przy tym znamienne jest, że uznanie, czy embrion jest człowiekiem, zależy często od stopnia motywacji rodziców, by posiadać dziecko, co wyraża się również w używanej terminologii. I tak na przykład, matka pierwszego „dziecka z próbówki”, mówiąc o momencie implantacji, wspomina, że „Louise składała się wtedy z ośmiu komórek” („Gazeta Wyborcza” z 25 lipca 2000 r.). Zdarza się też i tak, że aborcji poddawane są płody, natomiast kobiety wyczekujące potomstwa ronią dzieci!


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...