„Swój własny wróg – Mój Bóg”

Postać Boga – ilekroć pojawia się w poezji Jacka Kaczmarskiego – zawsze zdominowana jest nie przez cechy, jakie w religii judeochrześcijańskiej zwykło się przypisywać „osobom boskim”, ale przez te przynależne człowiekowi. Znak, 4/2009



Niezaradność obejmuje także brak wszechwiedzy, a nawet niemożność jednoznacznego rozróżniania i wartościowania ludzkich postępków, choć powinno być to przecież Jego domeną:

Nikomu nie wyceni cnoty
I z grzechów też nie zbierze żniwa
(Śniadanie z Bogiem).

Nieudolność, jaką został obdarzony, nie ma jednak – w przeciwieństwie do przywar przypisanych Stwórcy w Raju – wydźwięku negatywnego. Niedoskonałość nie tylko zbliża Boga do człowieka, ale też każe Mu otoczyć dobroduszną i troskliwą (co oczywiście nie znaczy, że skuteczną) opieką tego, z kim dzieli zmagania z problemami rzeczywistości:

Oddaje wieczność dla tej chwili
Gdy nad kimś czule się pochyli,
Chociaż go zdrowo łupie w krzyżu
(Śniadanie z Bogiem).

Bóg zostaje tu zatem pozbawiony tradycyjnie przysługującej Mu wyniosłości. Zabieg ten można porównać do dokonywanego przez Zbigniewa Herberta zacierania sakralnego charakteru języka biblijnego. Podczas gdy Herbert zderza cytaty biblijne z mową codzienną, kolokwialną i tym samym pozbawia je podniosłości[12], Kaczmarski dokonuje tego samego z postacią Boga, nakazując Mu zmaganie się z niemetafizyczną codziennością.

Niezależnie od niedoskonałości Boga wychodzących na jaw wskutek tej konfrontacji, jest On nazywany przez poetę potężnym. Biorąc pod uwagę antropocentryczny światopogląd Kaczmarskiego, można uznać, iż siła nieporadnego Przedwiecznego wynika… właśnie z Jego bezsilności, ale też z podejmowanych, pomimo świadomości ostatecznego fiaska, prób przezwyciężenia jej:

Więc kiwa głową przy śniadaniu
Cichy jak wstyd, jak myślnik w zdaniu
Co prawd najprostszych nie uniesie,
Że się za oknem czai ciemność,
Że musi umrzeć razem ze mną,
A mimo to tak żyć mu chce się!
(Śniadanie z Bogiem).

– czyli z tego, co czyni Go podobnym do człowieka. Funkcjonuje to również odwrotnie: człowieczeństwo z jego niedostatkami jest tą własnością wszystkich ludzi, która stanowi w nich ów „boski” pierwiastek. Bóg, jeśli ma być natomiast postrzegany w pozytywnym świetle, nie tylko musi okazać się ludzki – wykazując zrozumienie dla niedoskonałości człowieka:

Nie myślą o duszy,
By życie zagłuszyć,
A On ich ukocha – bo pojmie
(Nie widzą, nie wiedzą)

– ale także uczynić go takim, gdyż nierzadko jemu właśnie rysu tego brakuje –
jak dzieje się to w wypadku wędrowców zdążających do betlejemskiej stajenki:

Czekał nas widok najzwyklejszy w świecie:
Stajenka, żłobek, ojciec, matka, dziecię.


Cud w tym był tylko, że na widok onych –

Każdy się poczuł – niedoczłowieczony (Odmiennych mową, wiarą, obyczajem…).
 



[12] Zob. A. Fiut, Język wiary i niewiary, w: Poznawanie Herberta, wybór i wstęp A. Franaszek, Kraków 1998, s. 266.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...