Przed teorią nie ma ucieczki

Możliwe, iż dla ludzi mojego pokolenia nowe teorie są trudne do zrozumienia. Jeśli idzie o mnie, zdarza się, że po uważnej lekturze dochodzę do przekonania, iż daną myśl można było wyrazić znacznie prościej i że po takim przekładzie okazuje się banałem albo arbitralnym paradoksem. Znak, 10/2009



Jak już wspomniałem, Ellis obawia się, że teoria „rasy-gender-klasy” zniszczy literacki kanon. Czy Pan Profesor podziela jego lęk?

Może by i zniszczyła albo raczej zastąpiła kanonem innym, reprezentującym interesy uciskanych grup społecznych, gdyby nie to, że wyparły ją, przynajmniej w części, inne kierunki badań literackich. Jak wygląda dziś syllabus na uniwersytetach amerykańskich – na to pytanie nie umiałbym odpowiedzieć.

Czy Pan Profesor jest zwolennikiem wartościowania w literaturze? Na jakich podstawach się ono wspiera?

Wartościowanie – czy się chce, czy nie chce – wchodzi w zakres zadań historyka literatury, choćby dlatego że selekcja, której on dokonuje, oparta jest na jakimś wartościowaniu. Dlaczego mam do historii literatury włączać Iwaszkiewicza, a nie Ozgę-Michalskiego? Muszę wartościować. To oczywiście bardzo elementarny sposób wartościowania. Na głębszym poziomie chodzi o coś więcej – o motywację mojego wartościowania, pozytywnego albo negatywnego.

Tutaj badacze postępowali w rozmaity sposób. Albo odnosili badane dzieło literackie do tej współczesnej poetyki, do tego programu literackiego, który był im najbliższy, albo też konfrontowali badany utwór literacki z poetyką czasów, w których on powstał. Rozważali, w jakim stopniu dany utwór literacki skutecznie tę macierzystą poetykę realizował bądź ją twórczo modyfikował. Ale były i inne kryteria pozytywnego opiniowania.

Na przykład Wacław Borowy zwracał uwagę na to, czy dany utwór jest przekaźnikiem pewnych wartości uniwersalnych. Ta uniwersalność była jednak w gruncie rzeczy zapseudonimowaniem ówczesnej aktualności. Nie da się uciec od jakiejś formy relatywizmu – na uniwersalne transponujemy to, co dzisiaj zdaje się nam aktualne.

Jak widzę, nie ocenia Pan stanu dzisiejszego literaturoznawstwa tak surowo jak Ellis. Nie uważa Pan zatem, że zmierzamy ku intelektualnej katastrofie.

Absolutnie nie. Jestem umiarkowanym optymistą. Umiarkowanym, bo obserwuję z pewnym niepokojem bardzo zróżnicowany poziom produkcji naukowo-literackiej w Polsce. Są dzieła wybitne, a zarazem jest tolerancja dla prac grzeszących dowolnościami interpretacyjnymi lub erudycyjnymi błędami… Niepokojącym faktem, który szkodzi rozwojowi literaturoznawstwa, jest brak krytyki naukowej – większość prac (nieraz bardzo wybitnych, a nieraz kompromitująco słabych) w ogóle nie spotyka się z odzewem krytycznym.

Dlaczego? Bo recenzje w pismach naukowych są śmiesznie nisko płatne i nisko liczone w punktacji dorobku naukowego. Istnieje przy tym daleko idąca tolerancja wobec prac ewidentnie słabych czy nawet urągających zasadom warsztatu naukowego. Działa tu relatywistyczne nastawienie wobec wszelkich ustaleń, a w ślad za nim – permisywizm („anything goes”), a z drugiej strony rozmaite rodzaje kumoterstwa i obawa przed obrażeniem się dobrych skądinąd i cenionych kolegów.

Ich krytyka uważana jest za nietakt. Dawniej pod tym względem obyczaje były lepsze i wybitni uczeni nie wahali się polemizować ze swoimi przyjaciółmi. Na przykład Borowy z Zawodzińskim, Adamczewski z Kridlem. Nie przeszkadzało im to w utrzymywaniu przyjacielskich stosunków. Takiej bezinteresownej, w pełni szczerej krytyki jest u nas bardzo mało.

Kiedy Pan Profesor wspomina o oznakach kryzysu w literaturoznawstwie, wymienia Pan rozmaite czynniki. Ellis wini między innymi złą teorię. Czy Pan Profesor podziela pogląd, że w niektórych wypadkach źródłem choroby jest także zła teoria?

Zacznijmy od uwagi ogólnej, że każdy ma jakąś teorię literatury, choćby sobie z tego nie zdawał sprawy. Przed teorią nie ma ucieczki…

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...