Bardzo kocham to, co robię

Bardzo kocham to, co robię. Dlatego chętnie korzystam z nadarzających się okazji, aby służyć tym, którzy mnie potrzebują. Jeśli kocha się jakąś pracę, to podchodzi się do niej z wielkim entuzjazmem. Ponieważ praca mnie absorbuje, nie czuję takiego zmęczenia, jakie towarzyszyć może w przypadku odrabiania tzw. pańszczyzny. Nowe Życie, 4/2007




Od lat jest Ksiądz Biskup także krajowym duszpasterzem młodzieży nieprzystosowanej społecznie. W Mstowie pod Częstochową założył Katolicki Ośrodek Leczenia Uzależnień „Betania”, gdzie narkomani uczą się pracy nad sobą, aby móc zerwać wreszcie ze zgubnym nałogiem. Swe doświadczenia w pracy z młodzieżą uzależnioną przelał Ksiądz Biskup także na karty książki „Narkomania – ucieczka donikąd”. Proszę zatem powiedzieć, czym jest tak naprawdę narkomania.

Narkomania to okrutna choroba, jeszcze groźniejsza od choroby alkoholowej. Nigdy się z niej nie wychodzi, zresztą jak z żadnego uzależnienia. Trzeba wiedzieć, że w ośrodkach odwykowych nie leczy się uzależnień, lecz jedynie przedłuża abstynencję. Jeśli ktoś zniszczy sobie organizm jakimkolwiek uzależnieniem, spowoduje to potworne schorzenia zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Ośrodek „Betania”, w którym pobyt trwa dwa lata, uczy uzależnionych umiejętności pracy nad sobą w sytuacji zagrożenia, jakim jest narkotyk. Staramy się, aby po detoksykacji, kiedy z powodu braku narkotyków w organizmie narkomani nie odczuwają już bólów fizycznych zwanych głodami, z pomocą dobrych terapeutów mogli uzdrawiać także psychikę. Ponadto po pewnym okresie próby podejmują naukę, kończą różne kursy. Pomagamy im w tym, aby pod względem przygotowania do obowiązków zawodowych, które podejmą w przyszłości, okres pobytu w ośrodku nie był dla nich czasem zmarnowanym. Intensywna terapia trwa więc dwa lata, a potem, już po opuszczeniu ośrodka, byli narkomani muszą tak naprawdę czuwać wciąż nad tym, aby abstynencję zachować do końca życia.

Jakie są bezpośrednie przyczyny wejścia na tę prowadzącą donikąd drogę?

Najczęstszą przyczyną sięgnięcia po narkotyk jest ciekawość, chęć doświadczenia czegoś nowego, nieumiejętność rozładowywania stresów, szczególnie w okresie dojrzewania, wejście w złe środowisko. Jednakże najpoważniejszą z nich jest patologia występująca w rodzinie, charakteryzująca się niewłaściwą atmosferą, brakiem bezpieczeństwa, miłości, czasu. Kiedy rodzice nie uczestniczą w radościach i smutkach dziecka, nie uczą go postaw społecznych i ofiarności wobec innych, to w takiej rodzinie może dojść, choć nie musi, do uzależnienia dziecka od narkotyków. Szuka ono wtedy grupy rówieśniczej, w której mogłoby być zauważone i zaakceptowane. Łatwo może wpaść w środowisko patologiczne, gdzie dostanie narkotyki i usłyszy slogany typu: Przyjdź do nas. U nas będzie ci dobrze. Nie przejmuj się niczym. My pokażemy ci sposób, jak można o wszystkim zapomnieć. Narkomani nie domagają się pracy nad sobą, a biorąc narkotyki, wchodzą w inną rzeczywistość i uważają, że to im wystarczy w życiu. Wobec ogromu zła płynącego z uzależnień trzeba nam bić na alarm, by rodzice pamiętali, że najważniejsze jest dziecko. Lepiej byłoby, gdyby mniej zarabiali, a jemu poświęcali więcej czasu, bo w ten sposób zaspokajaliby jego potrzeby emocjonalne, a te są przecież o wiele ważniejsze od materialnych. Dziecku często najbardziej potrzeba właśnie obecności ojca i matki, zainteresowania jego problemami, pomocy w ich rozwiązywaniu. Narkotyki w obecnych czasach są wielkim biznesem i z tego też względu stanowią zagrożenie dla młodego człowieka. Ogromnie ważna jest prewencja. Dużą rolę w tym względzie mają do odegrania świetlice przyparafialne, gdzie wolny czas dzieci mogą spędzać pod opieką instruktorów, spotykając się z szerokim wachlarzem możliwości godziwego rozwijania swoich talentów. Młodzi nie musieliby więc dla zabicia czasu sięgać po używki. Trzeba nam z wielką mocą uświadamiać sobie konieczność inwestowania w dzieci i młodzież, bo wówczas inwestujemy w przyszłość naszego kraju.

Czasami można spotykać się jednak z poglądem, który wypowiadają nawet ludzie Kościoła, że jeśli ktoś znalazł się w trudnej życiowej sytuacji niejako „na własne życzenie” – chodzi tu o osoby uzależnione – niech więc na własnej skórze odczuje wszystkie dotkliwe konsekwencje swych nierozważnych czynów. Instytucje kościelne powołane są zaś do niesienia pomocy tym, których cierpienie jest niezawinione. A tych mamy przecież wokół siebie całe mnóstwo. Co Ksiądz Biskup odpowiedziałby komuś, kto tak właśnie stawiałby problem pomocy innym?

Powiedziałbym, że wpierw należałoby, oczywiście, zadbać o prewencję i formację religijno-moralną zarówno dzieci i młodzieży, jak również kandydatów do małżeństwa, ucząc ich odpowiedzialności za środowisko rodzinne, jakie stworzą. W szkole zaś należy wymagać nie tylko przestrzegania regulaminu i przygotowania do zajęć, lecz warto także przyglądać się dzieciom mającym różne problemy natury emocjonalnej. Tam właśnie młody człowiek przeżywa często obojętność ze strony wychowawców i grup rówieśników, co może stanowić istotny czynnik zachęcający go do wkroczenia na złą drogę.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...