Bardzo kocham to, co robię

Bardzo kocham to, co robię. Dlatego chętnie korzystam z nadarzających się okazji, aby służyć tym, którzy mnie potrzebują. Jeśli kocha się jakąś pracę, to podchodzi się do niej z wielkim entuzjazmem. Ponieważ praca mnie absorbuje, nie czuję takiego zmęczenia, jakie towarzyszyć może w przypadku odrabiania tzw. pańszczyzny. Nowe Życie, 4/2007




Powiedziałbym ponadto, że nie wolno nam nigdy zapominać o tych, którzy doświadczyli tragedii uzależnienia, bo są to ludzie chorzy, a chorych się przecież nie kopie ani nie wyrzuca na margines życia. W odniesieniu do nich powinniśmy odkrywać na nowo Ewangelię Pana Jezusa, który burzył bariery tych, rzekomo sprawiedliwych, którzy chcieli ludzi chorych na trąd wyrzucać na pustynię, a kobiety cudzołożne kamienować. Tych, którzy dzielili ludzi na świętych i grzeszników, dobrych i złych, czystych i nieczystych. Jezus obnażał bezduszność ich postępowania wobec drugiego człowieka i pokazywał, że On przyszedł w szczególności do tych, którzy wymagają wewnętrznego oczyszczenia, czyli do zagubionych. Jeżeli więc mamy do czynienia z człowiekiem uzależnionym, powinniśmy mu pomóc, bo wtedy właśnie naśladujemy samego Chrystusa. Z narkomanii niezwykle trudno jest wyjść samemu. Abstynencję udaje się przedłużać w zasadzie tylko we wspólnocie, gdzie można zetknąć się ze świadectwami tych, którzy byli uzależnieni, a wyzwolili się. Oczywiście, nie pomożemy komuś, kto sam nie chce sobie pomóc, ale przynajmniej powinniśmy pokazać, że jesteśmy gotowi podać mu rękę. W miłosiernym traktowaniu każdego napotkanego na swej drodze człowieka zawiera się misja ludzi Kościoła.

Posługę duszpasterską pełni Ksiądz Biskup także wśród chorych psychicznie kobiet częstochowskiego szpitala. Z jakimi problemami można zetknąć się w tej społeczności? Jak pomóc ludziom cierpiącym często na bardzo poważną chorobę duszy?

W zakładzie kobiet psychicznie chorych, który z wielkim oddaniem prowadzą w Częstochowie siostry albertynki, jestem kapelanem od 1972 r. Zachowania pacjentek bywają różne. Czasem krzyczą, czasem biegają po kaplicy wokół klęczników. Nie reaguję na to, bo wiem, że mam do czynienia z ludźmi chorymi. Siostry zawsze z wielką troskliwością zajmują się takimi pacjentkami i wszystko powoli zmierza ku normalności. Zakład ten, składający się z 80 chorych i 50 osób personelu medycznego, nazywam po prostu rodziną, bo tam rzeczywiście jest jak wśród najbliższych, gdzie jeden drugiemu na miarę swoich możliwości stara się pomagać, choć przedział wiekowy jest dość rozpięty. Bo są i 18-latki, i panie w zaawansowanym wieku. Codzienna Eucharystia i możliwość korzystania z sakramentów świętych to wielka wspaniała terapia, z której korzysta wiele znajdujących się tam pacjentek. Siostra przełożona zabiega o takie urozmaicenie życia szpitalnego, aby składały się na nie różne uroczystości, imprezy, przedstawienia. Chore potrzebują bardzo dużo serca i życzliwości. Pomaga im także obecność stałego duszpasterza. To wszystko stanowi dla nich niezbędny element prowadzonej w sposób naturalny terapii.

Order Uśmiechu to jedyne odznaczenie na świecie nadawane dorosłym przez dzieci za serce, przyjaźń, dobroć i cierpliwość. Kawalerami Orderu Uśmiechu zostało już ponad 800 osób z całego świata, m.in. Jan Paweł II, Matka Teresa z Kalkuty, Janina Ochojska, ks. Jan Twardowski. 21 stycznia 2007 r. ten zaszczytny tytuł otrzymał właśnie Ksiądz Biskup. Jak to jest znaleźć się w tak doborowym gronie?

Słyszałem, że od wielu lat dzieci starały się, abym otrzymał od nich to odznaczenie. Wyjątkową siłę przebicia miały dopiero dzieci specjalnej troski, które potrafiły przekonać Kapitułę do przyznania tego orderu właśnie mnie. Uroczystość pasowania na Kawalera Orderu Uśmiechu – do czego służy czerwona róża – była dla mnie przemiłym przeżyciem. Koniecznym warunkiem otrzymania tego zaszczytnego odznaczenia było wypicie soku z cytryny, który wyciskają same dzieci. Ja musiałem pić ten sok dwa razy: raz podczas uroczystości z udziałem mediów, drugi raz w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, wypełnionej trzytysięczną rzeszą dziecięcej publiczności. Dzieci bardzo ofiarnie wyciskały ten sok: jeden chłopiec włożył nawet palec do cytryny, żeby go jeszcze więcej uzyskać. Starały się niezwykle, ponieważ wzięły sobie do serca słowa przewodniczącego Kapituły, który powiedział, że im więcej soku wycisną, tym bardziej mnie kochają. Cenię sobie bardzo to odznaczenie, bo to namacalny dowód życzliwości, jaką dzieci mnie obdarzyły.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...