Czy można wychować do pozostania sobą w grupie?

Jednym z najtrudniejszych wyzwań wychowawczych jest pojawiająca się w życiu dziecka coraz wcześniej i szybko rosnąca rola grupy rówieśniczej. Problem miejsca w grupie, a przede wszystkim zapewniania sobie jej akceptacji towarzyszyć będzie większości ludzi do późnej dorosłości. Zeszyty Karmelitańskie, 3/2007




Nie tylko młody człowiek, przeżywający lęk swojego etapu rozwojowego, pragnie przynależności do grupy, która zapewni mu bezpieczeństwo, dobrą zabawę, akceptację, zbliży do sukcesu, pomoże zapomnieć o cierpieniu i śmierci. Z takich pragnień wyrasta się z trudem. Zachowanie swojej autonomii wymaga dojrzałości, która daje argumenty w sporach z innymi, i odwagi pozwalającej argumentów tych bronić. Niezbędna jest również roztropność w analizowaniu i ocenianiu racji innych niż własne. Miejscem, gdzie człowiek powinien się uczyć takiego zachowania wobec innych, powinna być przede wszystkim rodzina. Tam można bezpiecznie, bez strachu przed sankcjami zgadzać i nie zgadzać się z innymi, można uczyć się różnic w zachowaniu i myśleniu, powodów, dla jakich warto lub należy swoje myślenie i zachowanie korygować.

Jeśli dziecko, a potem młody człowiek spotyka się w rodzinie z bezinteresowną akceptacją, dobrocią, miłością, gwarancją pomocy, nie będzie czuł się skazany na opinię grupy. Będzie się z nią oczywiście liczył, ponieważ tak przebiega dorastanie, ale nie pozwoli się jej zniewolić. Nawet jeśli będzie głęboko przeżywał swoje relacje z grupą, będzie miał środowisko, w którym może się wyżalić, uspokoić, przemyśleć sytuację, wysłuchać życzliwych rad. Widząc, że nie reaguje paniką na każdą krytyczną uwagę, grupa również zacznie postępować inaczej. Stopniowo zacznie dopuszczać różnice, pewną niezależność, brać pod uwagę inne stanowisko. W tensposób może się zmienić kierunek wpływu – już nie tylko grupa będzie wpływała na jednostkę, ale to jednostka najpierw będzie uwzględniana w swej odrębności, stopniowo coraz bardziej respektowana, ceniona za niezależność. Zacznie być przykładem, że można być innym, bronić własnych przekonań i postawy. Jeśli grupa nie jest patologiczna, co często jest skutkiem akceptowania pozycji zdemoralizowanych przywódców, istnieją duże szanse, że silna osobowościowo, niezależna jednostka, życzliwa wobec innych, niewynosząca się ponad nich, zacznie wywierać pozytywny wpływ, podnosić poziom grupy, mobilizować do wysiłku i budzić zdrowe ambicje.

Oprócz rodziny ważne są wszystkie środowiska, które organizują grupy wokół pozytywnych, atrakcyjnych, choć trudnych zadań. Młodzi ludzie muszą czuć się potrzebni, ważni, docenieni. Cele, które stawia się istniejącym grupom młodych lub dla których się je organizuje, muszą więc być dla nich atrakcyjnym wyzwaniem, a grupa – coraz bardziej świadomie budowaną wspólnotą. Jeśli któregoś z tych elementów zabraknie, pojawi się zagrożenie, że jej członkowie będą szukać atrakcyjności w działaniach trudnych, ale negatywnych. Od wychowawców będzie wówczas zależało, czy młody człowiek zrozumie, że może nie tylko oprzeć się presji, ale pozytywnie wpłynąć na grupę, w której się znalazł, a gdy jest wierzącym chrześcijaninem – przyjąć to jako element swojego powołania.



***

KATARZYNA OLBRYCHT – prof. dr hab. pedagogiki Filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie. Zajmuje się edukacją aksjologiczną, kulturalną, problemem samowychowania.
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...