Rozmowa o niesprawiedliwości

Jedno z błogosławieństw Jezusa wyraźnie promuje ludzi niegodzących się na stan niesprawiedliwości. Ta niezgoda Jezusa oznacza wyraźne zdystansowanie się Boga w Chrystusie od istniejącego stanu rzeczy. Zeszyty Karmelitańskie, 3/2009



Jak w tej sytuacji ma żyć chrześcijanin? Odpowiedź jest pozornie prosta – nie można się na ten stan rzeczy zgodzić. Co to ma jednak znaczyć? Kierunek odpowiedzi wskazywał Jan Paweł II apelując o wyobraźnię miłosierdzia. Kiedy bowiem mówimy w chrześcijaństwie o sprawiedliwości, to mówimy o niej w kategoriach biblijnych, a te pokazują, że sprawiedliwość Boga jest też pełna miłosierdzia. Bóg kocha sprawiedliwość i prawo. Stąd przykazanie „Będziesz miłował bliźniego swego” pociąga za sobą inne przykazanie: „Będziesz przestrzegał sprawiedliwości”. Chrześcijanie są zobowiązani kochać ze względu na sprawiedliwość, mają też kochać sprawiedliwość i kochać bliźniego wraz z jego prawami. Św. Paweł mówił o „wierze, która działa przez miłość” (Ga 5,6). Nowy Testament określa sprawiedliwość jako „miłość działającą – poprzez sprawiedliwość”, albowiem „dzieła miłości są równocześnie dziełami sprawiedliwości”.

Wyobraźnia miłosierdzia – testamentalne przesłanie Jana Pawła II – oznacza nie tyle gotowe instruktaże działania, nie tyle rozwiązania typu know – how, ale apeluje o inwencję serca, o nieustanne niegodzenie się z niesprawiedliwością, o stałe jej przeciwstawianie się. Kiedy spoglądamy na działalność choćby polskiego Caritasu, przekonujemy się, że wiele można w tym zakresie zrobić.

Niesprawiedliwość widoczna jest w obszarze makrospołecznym, ale doświadczana jest także przez konkretne jednostki. Na przykład osoby z rodzin dysfunkcyjnych, np. DDA, nie z własnej winy nie są zdolne do sprawiedliwego spojrzenia na otaczającą ich rzeczywistość. Nie zostało to w nich zakorzenione lub zostało to w nich zniszczone. Czy możemy wskazać, że istnieją dziś inne rodzaje problemów (np. homoseksualizm), gdzie doświadczający ich ludzie nie mają szans na prawdziwie ukształtowane sumienie, wrażliwość, ponieważ warunki, w jakich wzrastali, pozbawiły ich możliwości rozwoju już na starcie?

Istotnie, mamy dzisiaj do czynienia z wieloma sytuacjami, które utrudniają czy ograniczają możliwość sprawiedliwego opisu rzeczywistości, a zarazem tłumią owo wielokrotnie przywoływane „łaknienie i pragnienie” sprawiedliwości. Zauważmy znowu, że dla terapii tego stanu rzeczy konieczna jest diagnoza przyczyn. W przypadku niektórych z tych zjawisk, na przykład patologii rodzinnych, taka diagnoza jest stosunkowo prosta. Podkreślam „stosunkowo”, gdyż oznacza ona wnikanie w całą złożoność procesów i struktur psychologicznych, biologicznych (niekiedy genetycznych), uwarunkowań środowiskowych itd.

Jednak można tutaj wskazać w mniej lub bardziej wyraźny sposób linie przyczynowo-skutkowe. Większy problem mam z oceną homoseksualizmu i jego „rozliczeniem”. Nie zapominajmy, że ideologizacja i upolitycznienie zjawiska homoseksualizmu wyklucza jego rzetelną ocenę. Jeśli uznalibyśmy prosty determinizm biologiczny, a mianowicie zgodnie z teoriami dotyczącymi tzw. „płci mózgu”, że człowiek jest zdeterminowany wyłącznie przez układ genetyczny od momentu zaistnienia, to nie ponosiłby on odpowiedzialności za swoje działanie.

Umysł i sumienie byłyby tutaj trzymane przez geny na smyczy. Tak jednak nie jest. I chociaż promotorzy ideologii homoseksualizmu robią wszystko, by uniemożliwić realne badania nad tym zjawiskiem, jest pewne, że nie można oderwać tego problemu od sfery odpowiedzialności ludzkiej – tak w sferze indywidualnej, jak i środowiskowej. To nie jest zatem tak, że homoseksualizm wyklucza dążenie do sprawiedliwości, to raczej niesprawiedliwa ideologia homoseksualna usiłuje wykluczyć możliwość dążenia do sprawiedliwości.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...