I nie opuścił, aż do śmierci

Jacek wsunął obrączkę na palec Agaty. "I nie opuszczę Cię aż do śmierci" – wyszeptał. Widział jeszcze, jak na szpitalnym monitorze powoli zanika cienka nitka życia. Po chwili Agata Mróz-Olszewska, jedna z najlepszych polskich siatkarek, umarła. Magazyn Familia, 9/2008



To była miłość od pierwszego wejrzenia. Spotkali się w górach, w Szczyrku. Oboje byli wysocy, wysportowani. Oboje uśmiechnięci, lubiący życie, szczęśliwi. Młodzi. On – Jacek Olszewski. Ona – Agata Mróz, „polskie złotko”, niemalże dobro narodowe, dziewczyna, która w siatkówce osiągnęła prawie wszystko. Agata i Jacek wierzyli w przyszłość, planowali ją. Świat stał przed nimi otworem.



Na dobre…


Jak silna może być miłość? Ile może wytrwać? Co przezwyciężyć? Ile może dać szczęścia… Agata i Jacek bardzo się kochali. Poznali się w lutym 2006 roku. Rok później byli już małżeństwem.

Ale na ich drodze do szczęścia stała choroba. Agata od wielu lat zmagała się z mielodysplazją szpiku (MDS), która może być wstępem do ostrej białaczki. Chorowała od 17. roku życia. Nie ukrywała tego przed Jackiem. Ich ślub był w pełni świadomy. Zdawali sobie sprawę z zagrożenia chorobą. Wiedzieli, że prędzej czy później Agacie potrzebny będzie przeszczep szpiku, wiedzieli też, że terapia może się nie udać. Lecz byli silni i pełni wiary. „Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, czy wziąć ślub. Przy ołtarzu przysięga się na dobre i na złe. A choroba Agaty wzmocniła nas, zbliżyła do siebie. Staliśmy się jednością” – wspomina Jacek.

I korzystali z życia. Pomimo choroby starali się żyć normalnie. Spotykali się z rodziną i znajomymi, chodzili do restauracji, Agata grała w siatkówkę. Jedne z najpiękniejszych chwil spędzili dwa lata temu w Chorwacji. Wreszcie byli sami dla siebie. W Polsce Agata była osobą publiczną, znali ją prawie wszyscy. Popularność, chociaż miła, czasami jest uciążliwa. W Chorwacji mogli odpocząć od fanów i dziennikarzy, prawie nie odbierali telefonów.

…i na złe


Aż przyszedł dzień, który chcieli odsunąć jak najdalej. Lekarze postawili niekorzystną diagnozę. Trzeba robić przeszczep szpiku – nie wolno dłużej czekać. Ale tak się złożyło, że nawrót choroby nastąpił w momencie, gdy Agata zaszła w ciążę. Dowiedzieli się o tym cztery dni przed wyznaczeniem terminu przeszczepu. A dziecko pokochali, zanim się narodziło.

W normalnej sytuacji, wiadomość o ciąży to pełnia szczęścia, rodzinne spełnienie. A tutaj lekarze zalecają chemioterapię, jak ją określają w szpitalnym żargonie – „megachemię”, by przygotować organizm do przeszczepu. Jeden z lekarzy powiedział wprost: „Powinna pani usunąć ciążę”. Medycyna i prawo na to zezwalały. Agata płakała. Zastanawiali się, co robić. Razem postanowili, że ich dziecko się urodzi. Odsunęli „chemię” i leczenie na kilka miesięcy. Ryzykowali życie Agaty, ratowali dziecko.



Nasze złotko


Agatę Mróz lubili wszyscy. Za talent, waleczność i piękno gry uwielbiali ją kibice siatkówki. Zresztą nie tylko kibice. Dzięki zwycięstwom „złotej drużyny” i medalom przywożonym do Polski ją i jej koleżanki z zespołu polubili nawet ci, którzy na co dzień siatkówką się nie interesują. Lubili ją pacjenci, z którymi leżała w szpitalu. Polubił ją też salezjanin Maciej Makuła, kapelan z warszawskiego oddziału hematologii, gdzie leczyła się Agata. „Wchodzę do sali, patrzę, a tam leży kobieta dłuższa od łóżka. Dopiero gdy zerknąłem na kartę pacjenta, zorientowałem się, że to ta słynna siatkarka” – z uśmiechem wspomina ksiądz Makuła.


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...