Jezus tańczący

Tak więc duchowni bawili się świętą grą w poranek wielkanocny, aby pokazać, że Pan zmartwychwstał, aby dać upust swojej radości i aby także cielsko brzuchatego kanonika weszło w przestrzeń Chrystusowej miłości, do której każdy z nas jest zaproszony bez względu na to, ile waży. List, 4/2007




Rusz się!

Warto mieć świadomość, że używanie ciała, ruch na modlitwie jest aktem kontemplacji. Mamy niestety takie nowożytne przekonanie, że bezruch jest bardziej duchowy niż ruch. Jest to przekonanie zupełnie niechrześcijańskie, zaczerpnięte z gnostycyzmu. Teza, że ruch jest przeciwieństwem skupienia, jest nieprawdziwa i bardzo szkodliwa. Jeżeli ruch jest przeciwieństwem skupienia, to Ojciec Założyciel naszego zakonu św. Dominik, był człowiekiem nieustannego roztargnienia. Większość świętych średniowiecznych też nigdy się nie modliła, bo na modlitwie ciągle się ruszali. Przekonałem się o tym, gdy zdałem sobie sprawę, że najmniej roztargniony jestem podczas celebrowania Mszy św. Dlaczego? Właśnie w czasie Eucharystii najbardziej angażuję moje ciało. Najłatwiej jest nam się skupić się wtedy, gdy jesteśmy w ruchu. Wystarczy popatrzeć na to, co się dzieje podczas adoracji w kościele. Niektórzy z trudem wytrzymują te pół godziny. Walczą ze sobą, żeby się nie ruszać, nie myśleć o obiedzie lub sprawach zawodowych.

W momentach rozproszeń dobrze jest wstać, uklęknąć albo zrobić znak krzyża. Kto powiedział, że można go robić tylko na początku i na końcu modlitwy? To nie tak: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Św. Enter; w Imię Ojca i Syna, i Ducha Św. Exit". Wykonanie tego prostego gestu przypomina mi fundamentalną prawdę wiary: zbawienie dokonane przez Trójcę św., poprzez krzyż Chrystusa.

Konstytucja o Liturgii Soboru Watykańskiego II w jednym lapidarnym zdaniu ujmuje całe zagadnienie modlitwy ciałem: „Przez znaki widzialne wyraża się i w sposób właściwy poszczególnym znakom urzeczywistnia uświęcenie człowieka" (KL7). Trzeba więc tych znaków używać, trzeba z nich korzystać.

Tylko jak?

W bardzo wielu miejscach, w Polsce i nie tylko, widuje się próby ponownego zaangażowania ciała w modlitwę. Na jakimś międzynarodowym spotkaniu mnichów, podczas nieszporów, gdy przyszło śpiewać Magnificat, jeden z opatów wystąpił na środek chóru i odtańczył tę pieśń ku zdumieniu pozostałych nobliwych ojców. Cóż, jak ktoś ma taki talent, jest wystarczająco ekscentryczny... Ale w Kościele łacińskim nie zakorzeniła się tradycja tańca liturgicznego (za wyjątkiem procesji, która jest jak najbardziej formą taneczną). Sądzę, że spontaniczna praktyka tańca podczas liturgii może spowodować niezrozumienie gestów, i to zarówno po stronie tych, którzy je widzą, jak i tych, którzy je wykonują. Poza tym, w tańcu rozumianym jako przedstawienie zawsze istnieje niebezpieczeństwo celebracji siebie zamiast paschalnego misterium. Lepiej nauczyć się dobrze chodzić w procesji.

Dobra osobista modlitwa czerpie z liturgii. Św. Dominik nauczył się swojej osobistej modlitwy właśnie uczestnicząc w liturgii. Gesty, które wykonywał, mają swoje zakorzenienie w modlitwie liturgicznej, jednocześnie to, co robił, było nowatorskie. Klękał i powstawał, nawet sto razy podczas jednej modlitwy, siadał i czytał Słowo Boże, krzyczał (w średniowieczu podczas kazania wierni często krzyczeli, reagowali tak na Słowo Boże - i niejednokrotnie na słowo kaznodziei), leżał krzyżem albo też stał wyprostowany jak strzała, z rękami wzniesionymi ku górze. Wielokrotnie czynił znak krzyża, kłaniał się przed ołtarzem...

Podczas studiów przez dwa lata chodziłem w sobotę wieczorem do kościoła, w którym liturgię sprawowali katolicy obrządku bizantyjsko-słowiańskiego. Odkryłem tam coś, co zostało mi do teraz. Patrzyłem z podziwem na celebrującego kapłana, który na wieczerni (nieszporach) więcej się rusza niż ksiądz rzymskiego rytu na najbardziej uroczystej Mszy. Chodzi koło ikonostasu, przechodzi to przez jedne wrota, to przez inne, pobrzęczy kadzielnicą, tu się ukłoni, tam zaśpiewa, obejdzie cały kościół dwa razy, żeby okadzić ludzi i ikony, na końcu jeszcze każdego indywidualnie pobłogosławi. Cudowne. Zdałem sobie sprawę, że ten człowiek tańczy. Ludzie również: chodzą z miejsca na miejsce, zapalają świecę, kłaniają się, całują ikony i krzyż. Na końcu idą po namaszczenie olejkiem. Ten olejek z czoła rozsmarowują na całej twarzy, traktując go jak krem. Olejek radości, olejek namaszczenia Duchem. Ile ruchu jest w tym nabożeństwie!

To nieprawda, że bezruch jest bardziej duchowy od ruchu! Chrystus jest tancerzem. On, Bóg Wcielony, pokazuje nam, jak się modlić. Pokazuje nam drogę do Ojca, która prowadzi przez nasze ciało.
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...