Z amerykańskiej perspektywy

Ostatni rok był trudny dla Kościoła katolickiego w Polsce. Można jednak również spojrzeć na tę sytuację inaczej; być może jesteśmy świadkami głębokiego oczyszczania się i uzdrawiania Kościoła. Być może właśnie teraz, na naszych oczach, rodzi się nowa wiosna Kościoła. List, 6/2007




W USA jedną z konsekwencji przedłużającego się braku zdecydowanej reakcji Kościoła na zaistniały kryzys są obecnie różne absurdy prawnicze, z którymi jako kapłani musimy żyć na co dzień. Praktyka pokazała, że ustalenia z Dallas służą nie tyle odnowie życia Kościoła, co zabezpieczeniu poszczególnych diecezji przed procesami sądowymi. Jako kapłani pracujący w Ameryce, musimy na przykład przechodzić szkolenia, na których dowiadujemy się, że nie wolno molestować dzieci. Zdarzyło mi się uczestniczyć w takiej scenie: wielcy ludzie Kościoła - kardynałowie, wybitni kaznodzieje, teologowie - stłoczeni w sali gimnastycznej seminarium wysłuchują prelekcji na temat niewłaściwości molestowania nieletnich. Po spotkaniu otrzymujemy oficjalny dokument wydany przez naszą diecezję, w którym czytamy takie ostrzeżenie: „Przysługi seksualne nie są metodą popieraną w rozwoju kariery w archidiecezji Nowy Jork". Mam wrażenie, że tego typu działania podejmowane są głównie po to, by prawnicy nie mogli znaleźć żadnego niedociągnięcia czy żadnej luki prawnej, które mogłyby być wykorzystane przeciw diecezji na sali sądowej. Wszyscy podpisaliśmy też dokument, z którego wynika, że jesteśmy zatrudnieni w naszej diecezji na zasadzie umowy o dzieło. Oznacza to, że diecezja nie ponosi prawnej odpowiedzialności w sytuacji, gdyby któryś z nas popełnił przestępstwo. Prawdopodobnie dokument ten był wynikiem „genialnego" pomysłu jednego z nowojorskich prawników, ale w świetle prawa kanonicznego to nonsens! Przecież w chwili święceń wkładałem - powtarzając średniowieczny gest poddańczy - swoje ręce w ręce biskupa, który pytał: „Czy przyrzekasz swojemu ordynariuszowi cześć i posłuszeństwo?". „Przyrzekam" - odpowiedziałem.

Jak unieważnić teczki?

Na takie i podobne nonsensy naraża się Kościół, jeśli od razu nie decyduje się mówić prawdy. Istnieją jednak znacznie dotkliwsze i boleśniejsze niż skutki prawne konsekwencje takiego postępowania. Są nimi rany na żywym ciele Kościoła. Cierpi wtedy i moralny autorytet Kościoła, i życie duchowe wiernych. Sytuacja taka może mieć miejsce w Polsce w związku z lustracją duchownych. Pomimo różnic wydaje się, że trudności, które niedawno przechodził Kościół w Stanach Zjednoczonych, są bardzo podobne do tych, które przeżywa dzisiaj Kościół polski. Przed 7 stycznia można było i tu wyczuć podobną atmosferę niepewności, domysłów, zgadywania, kto jest agentem, a kto nie, kiedy robił krzywdę, a kiedy jej nie robił.... Wydarzenia w USA pokazały, że im dłużej biskupi milczą, tym dłużej trwa kryzys, a choroba niszczy organizm.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...