Zbawienie, czyli wszystko albo nic

Na temat zbawienia Kościół mówi niewiele; używa przy tym określeń typu: będziesz z Bogiem i ze świętymi w niebie, zobaczysz Boga twarzą w twarz. Współczesnemu człowiekowi niewiele to mówi. Kiedy kupujemy samochód, komputer czy komórkę, dostajemy ich dokładny opis i mniej więcej wiemy, czego się spodziewać. List, 10/2007




- Więc wymyślił sobie zbawienie…

Zawsze istnieli ludzie, którzy uważali wiarę w zbawienie, niebo, życie wieczne za objaw lęku, mrzonkę, opium dla ludu czy - jak to ujął Freud - nerwicę prześladowczą ludzkości. Istnieli jednak także tacy, którzy - albo na podstawie teoretycznej (czyli pragnienia), albo, co moim zdaniem ciekawsze, na podstawie empirycznej (czyli doświadczenia) - są przekonani, że istnieje inny świat, inna forma egzystencji.

- Czyli wiara bierze się nie tylko ze słuchania (por. Rz 10,17) ale też z doświadczenia?

Mistycy uważają, że są takie sytuacje, które upewniają, o istnieniu Boga i życia wiecznego. Nie twierdzą tak na podstawie jakiejś książki, czy tego, że ktoś im tak powiedział, ale dlatego, że sami to przeżyli. Jezus też przecież jest człowiekiem, który twierdzi, że zna tę ostateczna rzeczywistość. I dla mnie osobiście, w fenomenie religii, najbardziej interesujące jest właśnie to bezpośrednie, mistyczne doświadczenie. Dominikańskie hasło chyba nie przypadkiem brzmi: contemplata aliis tradere (przekazywać owoce kontemplacji), najpierw człowiek musi bowiem doświadczyć na sobie czegoś - na przykład: jedności, miłości, przynależności do kogoś lub czegoś - żeby mógł potem o tym mówić, jako o czymś, co rzeczywiście istnieje. Bowiem ktoś, kto czegoś takiego nie przeżył, skazany jest na powtarzanie słów innych ludzi.

Przypomina mi się historia sprzed ćwierci wieku. Miałem wtedy okazję uczestniczyć w spotkaniach Odnowy w Duchu Świętym. Na jednym z nich nagle stanęła przede mną jakaś dziewczyna i prawie wykrzyczała; „Jezus jest moim Panem! Wiem, komu zawierzyłam, a Ty?". Jej „świadectwo" podziałało na mnie raczej odstręczająco. Pomyślałem sobie coś w tym stylu: „Co to konkretnie znaczy, że Jezus jest twoim Panem? System feudalny dawno się skończył, już nie ma panów i niewolników". Moim zdaniem, ona tylko powtarzała jakieś gotowe formułki. Szybko zrezygnowałem z tych spotkań, zabrakło przekonującego świadectwa, które mogłoby mnie tam zatrzymać.

- Jeśli nawet przyjmiemy, że osobiste doświadczenie religijne jest możliwe do opisania, to na pewno bardzo trudno to zrobić.

Zgadza się. Dlatego Kościół jest rozdarty: nie wie czy mówić ludziom, że chrześcijaństwo jest religią powszechną, katolicką- a więc dostępną i zrozumiałą dla każdego - czy też mówić, że jednak tak nie jest. Dlatego jeśli chce przekazać ludziom coś na temat zbawienia, to ma mało do powiedzenia, oprócz stwierdzeń typu: „będziesz kiedyś z Chrystusem, ale najlepiej się nad tym nie zastanawiaj, to jest tajemnica wiary". Dzisiaj takie podejście nie sprawdza się, bo ma się natychmiast ochotę zapytać, a skąd niby ty to wiesz? I dlaczego ty to wiesz, a ja nie? Czy masz jakiś lepszy kontakt z Bogiem, o którym ja nic nie wiem?

Religia zbyt często jest dziś tylko zewnętrznym rytuałem, pustym gestem, czy sposobem na utrzymanie moralności, a nie wewnętrznym doświadczeniem. Kwestia zbawienia zaś, jest najbardziej tajemniczą częścią religii. Wiarygodnie może się o niej wypowiadać tylko taki człowiek, który doświadczył w sobie samym choćby małej iskierki z tego światła, o którym możemy przeczytać w pismach mistyków oraz świętych księgach różnych czasów i różnych kultur - od indyjskich Upaniszad do Mistrza Eckharta, od XVII-wiecznej karmelitanki, świętej Teresy z Avila do XX-wiecznego trapisty Thomasa Mertona.

***

Bartłomiej Dobroczyński, dr hab. psychologii w Instytucie Psychologii UJ, autor książek „Ciemna strona psychiki", „III Rzesza podkultury"

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...