Spowiedź, kiedy życie boli

Końcówkę siódmego rozdziału Listu do Rzymian św. Pawła można by sparafrazować następująco: planowałem dobro, ale zrobiłem źle. Św. Paweł nigdy nie krzyczy na siebie: Głupi! Co ja zrobiłem?! Znowu mi nie wyszło. U niego w centrum jest Pan Bóg, a nie ja: Trudno. Panie Boże, oddaję ci to. Jutro będzie lepiej. List, 3/2008



Dla innych ważny jest sam fakt wysłuchania. „Przychodzę tu, bo mogę powiedzieć to, co myślę, co leży mi na sercu. Tu zostanę wysłuchany" - takie słowa słyszy wielu kapłanów. I nie dotyczy to tylko ludzi starszych, choć oni - zwłaszcza jeśli są samotni - mają skłonność do opowiadania o wszystkim, a niekoniecznie o swoich grzechach. Jeśli już jakieś się pojawiają, to z reguły na początku, potem zaczyna się opowieść o tym, co mnie boli, na co choruję, co powiedziała o mnie sąsiadka itp. Ludzie pragną, żeby ktoś ich wysłuchał, zrozumiał, dodał im otuchy. Ważne jest też poczucie bezpieczeństwa, świadomość, że nie zostanie się odrzuconym czy potępionym. Miałem w ciągu ostatniego roku kilka rozmów, które zupełnie mnie zaskoczyły. Usłyszałem mniej więcej takie słowa: „Proszę ojca, wiem, że nie mogę dostać rozgrzeszenia, ale chcę porozmawiać (w tym momencie ciarki przeszły mi po plecach, bo dla kapłana nie ma nic gorszego niż sytuacja, w której nie może udzielić rozgrzeszenia). Chcę, żeby ojciec mnie wysłuchał i dał mi na zakończenie błogosławieństwo". Osoby te już od kogoś usłyszały, że nie dostaną rozgrzeszenia, przeżyły ból z tym związany, a jednak przyszły do konfesjonału raz jeszcze, właśnie po to, by podzielić się tym, co przeżywają.

o. Kamiński: W Krakowie w naszym klasztorze jest całodzienna spowiedź. ale oprócz tego uruchomiliśmy dyżur duszpasterski. Jeśli spowiadając kogoś widzę, że potrzebuje dłuższej rozmowy, a w kościele jest akurat długa kolejka do konfesjonału, proszę, by poszedł na furtę i poprosił o rozmowę. Tam zawsze czeka jeden z ojców. Te spotkania naprawdę wiele dają, na przykład w kwestii rozeznania, co jest grzechem, a co nie - to bardzo częsty problem. Ktoś, kto pogubił się w życiu i pragnie uporządkować swoje wnętrze, porozmawiać, ma taką szansę.

Bywa i tak, że penitenta trzeba „przetrzymać" w konfesjonale dłużej, ponieważ na taki dyżur się nie wybierze. Wie, że przez tajemnicę spowiedzi ma w sakramencie pojednania zagwarantowane bezpieczeństwo, pewną intymność. Dla niego ważne jest nawet to, że ksiądz prawie go nie widzi. Przychodzi więc i opowiada.

o. Hinc: Mogę tylko pozazdrościć takich dyżurów, tym bardziej że ludzie coraz częściej proszą o rozmowę, i to nie tylko ci dobrze wykształceni, ale także prości. Księża jednak dość niechętnie podchodzą do takiej formy spotkań, ponieważ kojarzy się im ona z psychoterapią, a „psychologia jest zła, bo zabiera ludzi z kościoła i staje się drugą wiarą" - tak mówią. Kiedy słyszę coś takiego - a zdarza się to od czasu do czasu - wzbiera we mnie święty gniew i zaczynają mi się trząść ręce. Mówię wtedy: „To nie psycholodzy wyrzucili konfesjonały z kościołów. To nie psycholodzy ściągnęli ze ścian świątyń obrazy przedstawiające stacje Drogi krzyżowej. To nie psycholodzy zrezygnowali z nabożeństw Dobrej Śmierci. To wreszcie nie psycholodzy nie mają czasu dla ludzi, którzy przychodzą do kancelarii na rozmowę. Jak ich księża wyrzucają, to do kogo mają pójść?".

Ludzie bardzo często przychodzą do konfesjonału, aby - jak ja to nazywam - „zostać przytulonym". Gdybym dziś miał święcenia i robił sobie obrazek prymicyjny, umieściłbym na jednej stronie ojca Pio, którego darzę wielką czcią, a na drugiej malutki obrazek osła ze „Shreka" z napisem: „Niech mnie ktoś przytuli". Bo być przytulonym to naprawdę ogromna potrzeba współczesnego człowieka.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...