Zmagania emigranta

Emigracja na kilka lat, by pracować i żyć spokojniej, wyjazd zarobkowy na pewien czas, szybka praca w wakacje wydają się łatwe do zaplanowania i do zniesienia. Przetrwam przecież ten krótki okres, dam radę. Będę dzwonić do żony, do chłopaka, do mamy, do tych, którzy zostali w Polsce. List, 3/2008



Gorzej, kiedy nie ma z kim rozmawiać albo na głębszy kontakt nie ma siły. Poważnym zadaniem dla innych jest więc dostrzeżenie osób, które przeżywają problemy. Dobre słowo, zainteresowanie, wsparcie są nieodzowne. Nie powierzchowna pobożność, ale odpowiedzialność za los drugiej, czasami obcej osoby, jest realizacją chrześcijańskiej miłości. Rozmowa ze współlokatorem albo koleżanką z pracy jest zadaniem duchowym.



Poniżej możliwości


Wiele osób doświadcza degradacji. Kariera w barze, na stacji benzynowej, przy remoncie hotelu nie jest wystarczająco motywująca. Nie karmi człowieka na dłuższą metę. Emigranci z Polski są często zmuszeni do pracy poniżej swojego poziomu wykształcenia i osobistej kultury. Owszem, są osoby, które pracują w swoim zawodzie i zgodnie z wysokimi standardami, jednak wielu innych odczuwa brak zaspokojenia ambicji i rozwoju umiejętności. Dobrze, jeśli ten głód w nich powstaje i dociera do świadomości. Nieraz z potrzeby zrobienia czegoś wartościowego rodzą się cenne inicjatywy. Pozytywną strona tego zjawiska jest mobilizacja do podniesienia poziomu angielskiego i poszukiwanie bardziej ambitnej pracy. Powstają też stowarzyszenia, zrzeszenia polskich artystów, biblioteczki, mniej lub bardziej komercyjne tytuły polskojęzycznej prasy.

Nuda jest problemem, ale jednocześnie szansą. Skoro ludzie się nudzą, to znaczy, że mają wolny czas. Niektórzy z nich, nie chcąc przespać życia i zajmować się tylko zarabianiem pieniędzy, wychodzą z własną inicjatywą. Swoją rolę jako duszpasterza widzę w takim wypadku w dawaniu wsparcia. Nie chcę wyręczać ludzi, zapraszać ich na gotowe. Chętnie zadam za pokutę włączenie się w pracę jakiejś irlandzkiej organizacji, charytatywnej czy kulturalnej. Smuci jednak, że „tradycją" Polaków - zwłaszcza w ruchliwym, rozległym i anonimowym Dublinie - staje się słaba organizacja. Doskwiera brak polskich centrów wszelakiego typu. Na szczęście małymi centrami współpracy stają się trzy kościoły z polskimi Mszami.



Pieniądzem się nie najesz


Na koniec inna sprawa - główny motyw przyjazdu do Irlandii, czyli zarabianie pieniędzy. Poszukiwanie możliwości wspierania rodziny i własnego rozwoju to zjawiska pozytywne. Ludzie godzą się jednak przy tym na płacenie wysokich kosztów społecznych i psychicznych.

Mieszkają nieraz w strasznych warunkach. Przeludnione domostwa, niski standard budynków mieszkalnych, wysoka wilgoć. Ze względów finansowych w jedynym pokoju miesiącami mieszkają obcy sobie ludzie, podobnie małżeństwa z dzieckiem żyją przez dłuższy czas w jednym pokoju. Trudno wtedy o spokój, o chwile prywatności. Odmienna wrażliwość i zwykła codzienność stają się powodem konfliktów. Osoby wierzące nie potrafią tego pogodzić z wezwaniem do miłości. Chcąc wszystkich lubić, źle oceniają siebie, narzekają na wady współmieszkańców. A Polacy potrafią kłócić się o każde euro z rachunku za prąd czy opłaty czynszu. Kradną sobie nawzajem mleko lub masło ze wspólnej lodówki.

Może przesadzam w tym opisie, ale nie można się godzić na upokarzające warunki życia i pracy. Aby wyzwolić się z niewoli pieniądza, trzeba zacząć prowadzić normalne życie. Znalezienie lepszego mieszkania, czasu na odpoczynek, wydawanie pieniędzy na rozrywki i codzienne przyjemności to nieodzowne elementy duchowego wzrostu. Myślę że nie należy straszyć hedonizmem, zgniłym Zachodem, kulturą śmierci. Zadaniem chrześcijaństwa jest mobilizacja do godnego życia. Dobrze, jeśli jego częścią jest materialny umiar i właściwe korzystanie z życia.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...