Na przekór wszystkiemu

Śmierć bliskiej osoby, zmaganie się z nieuleczalną chorobą czy grzechem są doświadczeniami, które potrafią nawet najbardziej hardych i opanowanych ludzi zepchnąć na dno rozpaczy. Raczej nie pomogą wtedy słowa: „Weź swój krzyż! Zaufaj Panu, a wszystko będzie dobrze". List, 4/2008



W filmie obserwujemy jego bunt, niezgodę na to, co się stało, momenty załamania- realistyczne sceny, które pozwalają nam odczuć jego niemoc. Widzimy go siedzącego samotnie w nocy przed telewizorem, wpatrującego się w pusty, migoczący ekran. Nie może wstać i wyjść, poprosić kogoś o pomoc, a nawet odchylić głowy w inną stronę.

Nie jest to kolejny film o spektakularnym cudzie, główny bohater nigdy nie podniósł się z łóżka o własnych siłach, nie odzyskał sprawności. Zachował jednak coś cennego, co pozwoliło mu odszukać życie w na wpół martwym ciele. W jego otoczeniu nic się nie zmieniło, przemiana nastąpiła w jego wnętrzu. Wyobrażał sobie, że jest dziewiętnastowiecznym płetwonurkiem zamkniętym w ciężkim i niewygodnym skafandrze, rzuconym na głębię. Ze światem łączy go jedynie długi gumowy wąż. Nie można się na nim podciągnąć i wypłynąć na powierzchnię, żeby wreszcie zrzucić skafander, ale tylko dzięki niemu można zaczerpnąć powietrza.



Zakładnicy bólu


Traktowanie cierpienia jako swoistego testu na wytrzymałość najczęściej sprowadza się do walki z własnymi emocjami. Usilnie staramy się je stłumić, zagłuszyć w sobie. Wydają się nam one czymś wstydliwym, czymś, co nas obnaża i osłabia. Jesteśmy przekonani, że jeśli pozwolimy sobie na chwilę słabości, nie będziemy w stanie już nigdy się podnieść. Za wszelką cenę próbujemy więc zachować spokój, całą energię skupiamy na nieodczuwaniu, w końcu zaczynamy niemal pielęgnować to, co nas niszczy. Zamykamy się w swoim świecie, gdzie jesteśmy tylko my i ból.

Tymczasem patrząc na ukrzyżowanego Jezusa, zobaczymy, że Jego twarz jest pełna autentycznego bólu. Nie wygląda na kogoś, kto jest przekonany, że to, czego doświadcza, jest tylko próbą, której zakończenie jest już przesądzone. Nie pociesza się, ale zmaga się z samym sobą. Nie tak dawno witano Go jak króla, a teraz kona, przybity do krzyża, obok zwykłych złoczyńców, niezrozumiany przez nikogo, zdradzony przez przyjaciół, opuszczony przez uczniów. Scena ukrzyżowania jest obrazem przegranej, ale jednocześnie to ikona, odsłona Boga żywego, tego, co dla nas zrobił i Kim dla nas się stał. Jezus, umierając na krzyżu, nie tylko jest solidarny z człowiekiem, który przeżywa rozpacz, ale także wchodzi w konkretne doświadczenie bólu i niemocy. Pokazuje, że niczego w moim życiu nie muszę zafałszowywać czy koloryzować. Jeżeli coś ma dla mnie smak goryczy, to może go mieć, a wątpliwości, które mnie trapią, miały prawo się pojawić. Jezus nie przymykał oczu na ciemność, którą był otoczony, nie ukrywał swoich uczuć i bólu, ale zawierzył je Ojcu. Ofiarował Mu swoją rozpacz, swoje obawy, swoje ostatnie tchnienie.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...