Religia wyzwala czy uzależnia?

Prawdziwa, głęboka wiara wymaga stanięcia przed Tajemnicą, ale nie daje mi gwarancji, że określone praktyki i postawa przyniosą mi odpowiedź na wszystkie pytania i pewność, że jestem na właściwej drodze. Wiara nie polega tylko na pokonywaniu i usuwaniu wątpliwości, ale również na zdolności ich znoszenia i wytrzymywania. List, 4/2009



Bo religia jest ostoją...

Tak, daje stabilizację, ale równocześnie zatrzymuje w miejscu, w ostateczności prowadząc do skostnienia osobowości zamiast jej rozwoju.

Nie prowadzi do przeżycia duchowego...

Może prowadzić, tyle że od przeżycia duchowego też można się uzależnić. Jest to uzależnienie od pewnych emocji wyzwalanych przez ryty, obrzędy, wspólnotowość. Takie emocje zmieniają samopoczucie, a ponieważ rodzą się w aurze religijnego „natchnienia", to nadaje się im specjalny status, a sobie przypisuje specjalną rolę. Można wtedy usłyszeć: „zostałem wysłuchany", „jestem powołany do czegoś wyjątkowego", „jestem blisko Boga" itp.

Z tego, co Ojciec mówi, można wywnioskować, że te doświadczenia są tylko naszą projekcją, nie mogą być prawdziwe. Nie można realnie doświadczyć bliskości Boga?

A co to znaczy „realnie?". Wprowadził Pan słowo, które należy do języka filozofów i teologów.

Jest takie powiedzenie psychologów, że „mówienie do Boga to modlitwa, ale słyszenie Boga to psychoza". Nie chcę przez to powiedzieć, że Bóg nie przemawia do człowieka, a człowiek nie może Go usłyszeć. Boga nie można jednak zamknąć w słowach czy wyobrażeniach. Naszym zwyczajnym środkiem komunikacji z Nim jest wiara i Słowo, jakie wypowiedział do nas. Wiara, dzięki łasce, czyni z tej komunikacji doświadczenie realne - bycia w obecności Boga. Owa Obecność to Tajemnica.

Prawdziwa, głęboka wiara wymaga stanięcia przed Tajemnicą, ale nie daje mi gwarancji, że określone praktyki i postawa przyniosą mi odpowiedź na wszystkie pytania i pewność, że jestem na właściwej drodze.

Czy wiara nie powinna dawać nam pewności, że nasze religijne doświadczenia są prawdziwe?

Wiara nie polega tylko na pokonywaniu i usuwaniu wątpliwości, ale również na zdolności ich znoszenia i wytrzymywania.

Dlaczego wątpliwości mają być czymś pozytywnym?

Dlatego, że bez nich uzależniamy się od idola, bożka, myśląc, że to Bóg, mylimy Prawdę z poczuciem pewności. To jest inna strona uzależnienia od religii. Przedmiotem uzależnienia jest tu nie tyle kult, obrzędowość, zasady, co specyficzna koncepcja Boga, którą się w tej religii odnajduje. Ale to nie jest Bóg. Od Boga nie można się uzależnić, bo On na to nie pozwoli. Od idola tak, bo on jest naszą kreacją.

Prawdziwa wiara jest zatem wątpieniem, tak?

Nie. Jest „wiarą z wątpliwościami". Przywołuję tu określenie ks. Tomáša Halika, bo jest mi ono bardzo bliskie i wskazuje na to, że istnieje ogromna przepaść między niepojętością Boga a wszelkimi ludzkimi środkami wyrażania tej tajemnicy w konkretnym religijnym języku, wyobrażeniach i pojęciach. Po drugie, w życiu niełatwo jest jasno rozróżnić w wielu konkretnych przypadkach ludzkiej woli a Bożej, chyba że jest się uzależnionym od werdyktów „guru".

Prawdziwa wiara jest zgodą na to, że prócz pocieszenia religia może przynieść nam także strapienie. Biblia stawia nam Abrahama za wzór wierzącego, by pokazać, że wiara jest zaufaniem, które oznacza pozostawienie wolności Panu Bogu. On będzie nas wzywał do rzeczy, które mogą burzyć nasze poczucie bezpieczeństwa, nasz komfort, które mogą odbiegać od naszego wyobrażenia na temat tego, co powinniśmy robić. Nie oznacza to jednak, że na tej drodze nie będzie chwil wytchnienia, szczęścia, poczucia spełnienia. Nie będzie to jednak stan, towarzyszący nam przez całe życie i na naszych warunkach.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...