Religia wyzwala czy uzależnia?

Prawdziwa, głęboka wiara wymaga stanięcia przed Tajemnicą, ale nie daje mi gwarancji, że określone praktyki i postawa przyniosą mi odpowiedź na wszystkie pytania i pewność, że jestem na właściwej drodze. Wiara nie polega tylko na pokonywaniu i usuwaniu wątpliwości, ale również na zdolności ich znoszenia i wytrzymywania. List, 4/2009



Ludzie, którzy doświadczyli cierpienia, wielu traum właśnie w religii szukają wsparcia. Czy to dobrze?

A dlaczego miałoby to być złe? Gdzieś muszą go szukać. Nie jest też źle, że znajdują. Do rozstrzygnięcia pozostaje tylko kwestia, jak to robią. Jeśli nieustannie będę modlił się o uzdrowienie jakiejś traumy, nie pytając nigdy Boga o to, czy On przypadkiem nie chce, abym jakoś inaczej zmierzył się z moim problemem, to modlitwę zaczynam traktować jak magię, a jakąś jej formę jak talizman.

Może Pan Bóg pragnie, abym właśnie w tym bolesnym doświadczeniu budował z Nim relację i w ten sposób - przez oczyszczanie siebie, swoich motywacji - był stopniowo uzdrawiany i uwalniany od tego ciężaru. Bieganie od jednej grupy uzdrowienia do drugiej nie pomoże mi się przemienić.

To jest poszukiwanie zapomnienia, a nie uzdrowienia, i w jakimś sensie droga do uzależnienia. Osoba, której brakuje wspomnianej dojrzałości, nie będzie brała pod uwagę innych możliwości pomocy sobie oprócz tych, które łączą się z jej wyobrażeniem o doświadczeniu ulgi.

Inni znów wychodzą z założenia, że każde cierpienie trzeba przyjąć, bo „kogo Pan Bóg miłuje, tego krzyżuje".

To masochistyczne przekonanie, że w samym cierpieniu ukryta jest jakaś wyzwalająca moc, a „znoszenie krzyża" oznacza akceptację ran jakie zadaje nam Bóg.

Czyli?

Wiara w Boga, który jest sadystą. Wiara w „demonicznego Boga".

A nie jest to też jakaś forma ucieczki? Maltretowanej żonie daje wyjaśnienie, dlaczego mąż się nad nią znęca...

Jeśli jest przekonana, że tego chce Bóg, to jest to patologiczna wiara; a jeśli myśli, że w ten sposób się uświęca, to jest w błędzie. Łaska buduje na naturze, a nie na przemocy.

Psycholodzy mówią tu o negatywnych skutkach zaangażowania w religię...

Tak, bowiem takie religijne przekonania nie zbliżają do Boga, tylko do agresora i wzmacniają patologiczny cykl przemocy.

Wydaje się, że skrupulanci doświadczają również destrukcyjnej siły religii. Czy są osobami uzależnionymi od religii?

Skrupulanctwo to objaw nerwicy, a nie uzależnienia. Osoby cierpiące na to zaburzenie nie potrafią rozróżnić problemów emocjonalnych od religijnych, widząc i oceniając wszystko przez pryzmat religii. Każda najdrobniejsza myśl, każdy najdrobniejszy czyn są przez nich postrzegane jako grzech. Jedyny problem to ten, czy już ciężki, czy jeszcze lekki. Motywem ich religijnego zaangażowania jest lęk, a raczej obrona przed nim.

Nie prościej byłoby wtedy uciec od religii?

W ich wypadku nie jest to możliwe. Gdyby było, dawno by to zrobili. Skrupulanci wiedzą, że coś w ich życiu jest nie tak, ale paraliżuje ich lęk przed konsekwencjami takiej ucieczki. To nie jest psychoza, w której następuje utrata kontaktu z rzeczywistością. W psychozie człowiek staje się bogiem, w nerwicy staje się wobec Boga nikim. Jak może uciec? Dokąd? W swoim mniemaniu tylko do piekła. Tam jednak nie może uciec, bo przecież nieustannie boi się, że Bóg go tam wyśle, za to, że obraził Go swoimi myślami. Błędne koło.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...