I co z tym Galileuszem?

„Sprawa Galileusza" to jedna z bardziej wstydliwych kart w historii Kościoła i niewątpliwie jedna z najbardziej kosztownych pomyłek, mających przez długie stulecia katastrofalny wpływ na relacje między nauką a wiarą. List, 7-8/2009



Kościół Katolicki uświadamiał sobie, jak wielkim błędem było potępienie Kopernika i Galileusza, i powoli zaczął wycofywać się z tej nieszczęsnej decyzji. Nie przyszło to jednak łatwo. Co prawda już w 1757 r. z Indeksu Ksiąg Zakazanych usunięto ogólne zdanie potępiające „wszystkie księgi nauczające o ruchu Ziemi i nieruchomości Słońca", lecz wymienione w nim explicite dzieła Kopernika, Galileusza i Keplera pozostały. Sytuacja była trudna - usunięcie tych tytułów oznaczało jednoznaczne publiczne przyznanie się do błędu, na co Kościół (pomimo jasnej świadomości tego błędu) nie miał jeszcze odwagi.

W1820 r. doszło wreszcie do przełomu. Mistrz pałacu papieskiego Alfonsi - powołując się na zakaz z 1616 r. - zakazał druku dzieła astronoma z rzymskiego uniwersytetu La Sapienza, w którym heliocentryzm przedstawiony był jako twierdzenie. Święte Oficjum upomniało wówczas Alfonsiego stwierdzając, że można bronić tezy Kopernika na temat ruchu Ziemi w sposób, w jaki „teza ta jest broniona przez autorów katolickich".

Ten pozostawał jednak nieugięty i wciąż odmawiał pozwolenia na druk. Dopiero groźba kary, jaką Święte Oficjum zawarło dwa lata później w kolejnym dekrecie, skłoniła go do zmiany decyzji. Doszło zatem do paradoksalnej sytuacji: ta sama instytucja, która na początku XVII w. pod groźbą kary zakazała rozpowszechniania teorii Kopernika, sto lat później zmuszona była grozić tym, którzy starali się zakaz ten wypełniać. Trzynaście lat później, w 1835 r., dzieła Kopernikańskie zniknęły wreszcie z Indeksu, choć dokonano tego przy zachowaniu największej dyskrecji i bez jakichkolwiek ocen wcześniejszych decyzji.

ku wyznaniu winy

Kościół katolicki próbował wyjść z pułapki potępienia heliocentryzmu najmniejszym możliwym kosztem, bez przyznania się do błędu i rozgłaszania całej prawdy o procesie Galileusza. Wywołało to jednak skutek odwrotny od zamierzonego: sprawa Galileusza podnoszona była przez propagandę antykatolickąjako dowód ciemnoty i obłudy „papistów". Szczegóły sprawy i tak w końcu stały się jawne, ponieważ tajność Archiwum Świętego Oficjum, w wyniku rewolucji w Rzymie, została w XIX w. naruszona. Pełny dostęp do dokumentów procesu otworzył dekret papieża Leona XIII z 1881 r., co pozwoliło na ich kompletne wydanie na przełomie wieków.

Leon XIII nie zdecydował się jednak na pełne i bezpośrednie przyznanie, że decyzje z 1616 i 1633 r. były błędne. Przełomowy w tak wielu innych sprawach Sobór Watykański II również pozostał wierny tej polityce: w konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes, która dotyczy między innymi stosunku Kościoła do nauki, cała sprawa skwitowana została następującym stwierdzeniem: „Niech wolno będzie użalić się nad niektórymi postawami umysłowymi, jakich dawniej na skutek nie dość jasno zrozumianej słuszności autonomii nauk nie brakowało także i między samymi chrześcijanami, a które, wywoławszy waśnie i spory, doprowadziły umysły wielu do przeciwstawienia wiary i wiedzy". Ojcom Soboru nie wydało się właściwe wspominanie nazwiska Galileusza, a tym bardziej przyznanie, że w tej sprawie Kościół popełnił jakiś błąd.

Człowiekiem, który miał wystarczająco dużo odwagi, by zmierzyć się z prawdą, a zarazem świadomość, jak bardzo nierozwiązana sprawa Galileusza szkodzi Kościołowi, był papież Jan Paweł II. Już na początku swojego pontyfikatu, w 1979 r., jako pierwszy papież otwarcie przyznał, że wielki astronom doznał niesłusznych cierpień ze strony ludzi i organów Kościoła. Oświadczenie to zainicjowało powstanie komisji egzegetów, historyków i naukowców, której zadaniem było rzetelne przestudiowanie sprawy Pizańczyka.

Później, wielokrotnie i przy różnych okazjach, w wystąpieniach Jana Pawła II pojawiały się wątki związane z Galileuszem i błędem jego potępienia. Ich ukoronowaniem było przemówienie do członków Papieskiej Akademii Nauk z 1992 r., w którym papież stwierdził m.in.: „Tak więc nowa nauka, jej metody oraz jej zasada wolności poszukiwań zmusiły teologów do rewizji kryteriów interpretacji Biblii. Większość z nich nie była do tego zdolna. Rzecz paradoksalna, że Galileusz, człowiek głęboko wierzący, okazał tu większą przenikliwość niż teolodzy - jego przeciwnicy". Jan Paweł II przyznał więc otwarcie, że propozycja egzegetyczna przedstawiona przez astronoma z Pizy, która stała się de facto przyczynąjego potępienia, okazała się słuszna.

*****

dr Jakub Gomułka, filozof, pracownik Katedry Filozofii Boga Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...