Otwarty Zamknięty? Byle nie rozmyty

Dlaczego Kościół miałby bać się nowości czy też się nią brzydzić? Jesteśmy chrześcijanami dzięki temu, że Kościół Apostolski otworzył się kiedyś na pogan i zaczął głosić im Ewangelię, co było przedmiotem pierwszego poważnego sporu między apostołami. List, 7-8/2009



Duże kontrowersje wywołało zdjęcie z lefebrystów ekskomuniki i to też jest jeden z przejawów dialogu wewnątrzkościelnego. Choć zdaje się, że sprawa ta nie została - delikatnie mówiąc - dobrze przygotowana przez współpracowników papieża. Tym bardziej że problem z lefebrystami nie dotyczy tylko kwestii liturgii, ale przede wszystkim niezgody na bardzo ważny dekret Soboru Watykańskiego II jakim był Dignitatis humanae personae (O wolności religijnej).

To był dokument, który wywołał wśród Ojców soborowych największy opór. Przeciw niemu głosowało 249 biskupów, a wśród nich abp Lefebvre. W dużej mierze byli to francuscy biskupi, którzy nie zgadzali się ze zmianami następującymi nie tylko w Kościele, ale także w społeczeństwie, i sympatyzowali z poglądami Maurassa.

Ojciec Wojciech Giertych OP, obecny Teolog Domu Papieskiego, pisał kiedyś w LIŚCIE o różnicy pomiędzy Janem Pawłem II a Benedyktem XVI. Twierdził, że Jan Paweł II był filozofem, myślał pojęciami, które są obecne w kulturze, częściej zadawał pytania, niż dawał odpowiedzi. Natomiast Benedykt XVI jest teologiem, a teolog częściej daje odpowiedzi, niż zadaje pytania, i jeśli się porozumiewa, to robi to językiem, którego świat czasem nie rozumie.

Zgadzam się z tą opinią. Ale - powtarzam - to nie znaczy, że Kościół się cofa, zamyka. Polecam uwagę myśliciela, którego trudno nazwać Ojcem Kościoła, Nietzschego. Jakieś sto lat temu napisał: ,,Jeszcze sto lat czytania prasy, a świat zgłupieje".

Mamy nadzieję, że ta uwaga nie dotyczy LISTU...

W żadnym wypadku.

Jaka przyszłość czeka Kościół?

Wydaje się, że chrześcijaństwo ma ogromną przyszłość, ale przede wszystkim poza Europą, w krajach Trzeciego Świata.

Jak pogodzić chrześcijaństwo, w naszym rzymskim, europejskim wydaniu, z kulturą afrykańską, azjatycką?

To jest ten sam problem, przed którym stanęli Cyryl i Metody, kiedy z „porządnego", „kulturalnego" języka greckiego albo łaciny postanowili przetłumaczyć Biblię i liturgię na jakiś „barbarzyński" język Słowian. Jeszcze trzeba było alfabet wymyślić. To problem, przed którym Kościół staje nie po raz pierwszy. Trzeba tu pewnej mądrości, ostrożności, bo ewangelizować to wcale nie znaczy postawić w dżungli neogotycki kościół.

Ludzie wszędzie tak samo cierpią, kochają, umierają, żywią nadzieję itd. A Chrystus przychodzi do każdego człowieka, bez względu na to, gdzie żyje i jak. O tym trzeba ludziom mówić. Inkulturacja jednak nie może oznaczać sprzedawania chrześcijaństwa po obniżonej cenie.

Niektórzy próbują w Azji dostosować głoszenie Ewangelii do mentalności, kultury, pojęć tamtejszych ludzi. Nie zawsze spotyka się to z entuzjazmem Watykanu. Tak było dawniej z Matteo Riccim, a dziś - choć to porównanie chyba niezbyt trafne - z Raimundo Panikkarem.

Musimy pamiętać, że to są próby. A jeśli się coś próbuje zrobić, to istnieje ryzyko popełnienia błędu. Teologowie są po to, żeby rozeznawać teren, a papież ma pilnować, żeby nauka Kościoła nie została zniekształcona. Ale próbować trzeba ciągle.

Czyli Kościół nie zamierza zamknąć swoich bram?

Nie może tego zrobić. Jest pasterzem, a pasterz musi być tam, gdzie jego owce.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...